Rządzeni przez Hollande’a od 11 lat socjaliści w czwartek wieczorem zbiorą się, by wyłonić nowego szefa partii, Royale zaś jawi się jako faworytka tego wyścigu. Nie bacząc na wieloletnią znajomość, pnie się do góry i robi wszystko, by upokorzyć swego niedawnego partnera i politycznego mentora, który wprawdzie nie ubiega się o reelekcję, ale chciałby nadal mieć wpływ na losy ugrupowania. Royal ma już prawie 30-proc. poparcie partyjnych kolegów i wciąż zabiega o sprzymierzeńców. Tymczasem Hollande wydaje się coraz bardziej osamotniony, bo socjaliści właśnie jego obarczają winę za przegrane wybory prezydenckie i parlamentarne.

Reklama

>>> Socjaliści w rozkładzie po przegranych wyborach

"To oczywiste, że PS potrzebuje gruntownych zmian" - oznajmiła niedawno 55-letnia Royal. "Dawni baronowie partii, owszem, są potrzebni, ale z pewnością nie powinni znaleźć się na świeczniku" - dodała, wyraźnie wskazując na swego ekspartnera. To oczywisty znak, że Segolene nie potrzebuje już Hollande’a ani w życiu prywatnym, ani zawodowym. Czwartkowy kongres przypieczętuje ich rozwód, który rozpoczął się w czerwcu zeszłego roku. Wtedy właśnie w księgarniach ukazała się książka "Segolene Royal. Kulisy klęski", w której Christine Courcel i Thierry Masure ujawnili, że Hollande miał przelotny romans z dziennikarką Valerie Trierweiler. Royal, nie bacząc na trzydzieści lat wspólnego życia i czworo dzieci, nakazała Hollande’owi wynieść się z domu.

Ale w związku pierwszej pary Partii Socjalistycznej iskrzyło już wcześniej - w 2006 r. dziennik "Le Parisien" donosił, że Royal wymogła na Hollandzie poparcie dla swej kandydatury w wyborach prezydenckich, grożąc wstrzymaniem kontaktów z dziećmi. Pierwszy sekretarz socjalistów najprawdopodobniej sam marzył o zmierzeniu się w wyborczym wyścigu z Nicolasem Sarkozym, kandydatura jego partnerki zaś była dla niego jak policzek. W czasie kampanii rzecznik prasowy Royal półżartem zauważył nawet, że jej jedyny słaby punkt to... jej partner. Jednak wówczas oboje zgodnie utrzymywali, że żadne rozstanie nie miało miejsca.

Reklama

Dziś jest już jasne, że osobiste relacje Royal i Hollande’a to przeszłość, a na arenie politycznej postrzegani są oni jako najwięksi rywale. Z tym tylko, że szala znów przechyliła na stronę Segolene, a kariera polityczna jej byłego partnera stanęła pod znakiem zapytania. Poparcie udzielone przez Hollande’a ekscentrycznemu merowi Paryża Bertrandowi Delanoemu jako kandydatowi na szefa partii postrzegane jest raczej jako pocałunek śmierci - Royal z dnia na dzień wyprzedziła go o 4 pkt proc. w rankingach popularności. Obecnie jest faworytką zarówno wśród członków partii, jak i wyborców lewicy. Uśmiechnięta od ucha do ucha chętnie pokazuje się z nowym, o siedem lat młodszym partnerem, gwiazdą telewizji Bruno Gacciem.