Pół setki pracujących w odosobnieniu ekspertów już od miesięcy opracowuje plan zmiany rządów i gładkiego przejścia z polityki prowadzonej przez ostatnie lata do polityki, jaką uprawiać chciałby prezydent-elekt w przyszłości. Po części składają się na nią własne obietnice Obamy z trwającej dwa lata kampanii, a po części zawieszone przez George'a Busha decyzje z kolei jego poprzednika, Billa Clintona.

Choć do objęcia przez Obamę prezydentury zostało jeszcze trochę czasu i wciąż nie wiadomo nawet, kto stworzy gabinet, eksperci ponaglają go. Po drugiej stronie toczy się walka z czasem i ludzie prezydenta Busha pracują w pocie czoła, by w ostatniej chwili przygotować i wprowadzić jak najwięcej zmian.

W takiej sytuacji prawnicy Obamy doradzają mu, by swoje zmiany wprowadzał, nie oglądając się na Kongres.

Jedną z takich szybkich decyzji będzie przywrócenie budżetu na badania nad komórkami macierzystymi. George Bush, pod wpływem konserwatywnych środowisk religijnych, znacznie go ograniczył. Przyśpieszyłoby to m.in. badania nad lekiem na chorobę Parkinsona.

Ta, i kilka innych decyzji, byłaby prosta do odwrócenia, bo prezydent George Bush wydał je mocą swojej własnej "decyzji wykonawczej" (sprawa nie była elementem legislacji) i wystarczy podpisać się pod drugą, dokładnie odwrotną decyzją.

Kolejną sprawą, jaką chce się zająć, jest aborcja. Chodzi mianowicie o zdjęcie swoistego knebla, jaki nałożył Bush na dofinansowywane przez USA międzynarodowe organizacje planowania rodziny. W zamian za utrzymanie dotacji organizacje te nie miały prawa informować kobiet o możliwości usunięcia ciąży, nawet jeżeli organizacja i kobieta, której doradzano, są w kraju, gdzie aborcja jest legalna.

Z kolejnej, jak się uważa, szybkiej decyzji najbardziej będą zadowoleni mieszkańcy Kalifornii. Prezydent Bush zabronił władzom tego stanu domagać się ograniczenia w latach 2009-2016 o jedną trzecią poziomu emisji spalin. Wiązałoby się to z narzuceniem technologicznych zmian w produkcji samochodów i doprowadzenie do ograniczenia zużycia paliwa. Tego nie znieśliby producenci paliw płynnych. Tym bardziej, że gdyby Kalifornia dostała zgodę, podążyłoby za nią 17 innych stanów. W sumie - prawie połowa rynku aut w USA.

Do innych, równie ważnych, lecz mniej omawianych decyzji, należy zmiana przepisów regulujących produkcję żywności i leków oraz zmiana przepisów imigracyjnych. Na pełną listę przyjdzie jednak poczekać do stycznia, gdy prezydent-elekt oficjalnie przejmie władzę z rąk George'a Busha.













Reklama