Trudno o bardziej znaczący symbol. 45 lat temu Kuba była tym miejscem, gdzie Związek Radziecki poniósł jedną z najbardziej upokarzających porażek w konfrontacji z Zachodem. Pod groźbami Johna Kennedy’ego Nikita Chruszczow nakazał powrót sowieckim okrętom, którymi płynęły atomowe rakiety przeznaczone do zainstalowania na wyspie.

Reklama

Wczoraj jednak w Hawanie Miedwiediew był przekonany, że udało mu się postawić tamę ekspansji NATO na terenie byłego ZSRR. "Najważniejsze, że idea poszerzenia sojuszu nie jest już forsowana bezwzględnie i bezkompromisowo. Choć szkoda, że stało się to dopiero pod koniec administracji prezydenta Busha" - mówił rosyjski przywódca.

W środę sekretarz stanu Condoleezza Rice przyznała, że podczas spotkania szefów dyplomacji NATO w Brukseli w przyszłym tygodniu jej kraj nie będzie ubiegał się o przyznanie obu państwom Planu działań na rzecz członkostwa (MAP), czyli precyzyjnego scenariusza działań, które w krótkim czasie mają skutkować przyjęciem do Sojuszu.

To rzeczywiście przełom, bo jeszcze latem rzeczniczka Białego Domu mówiła, że "nie widzi żadnych powodów", aby do końca roku Kijów i Tbilisi nie dostały MAP. Co się stało? Jak przyznaje sama Rice, oba kraje "w sposób oczywisty" mają "bardzo wiele" do zrobienia, aby spełnić warunki członkostwa. To dyplomatyczny eufemizm, który sygnalizuje zawód Waszyngtonu ciągłymi kłótniami politycznymi w Kijowie i sprowokowaniem przez Gruzję wojny z Rosją.

Reklama

Problemy pojawiły się jednak także po stronie Sojuszu. Dotknięte kryzysem gospodarczym i znajdujące się w delikatnym momencie przekazania władzy USA mają ograniczone możliwości działania. Tym bardziej, że kanclerz Niemiec Angela Merkel od wielu tygodni otwarcie zapowiadała, że nie zgodzi się na gest wobec Ukrainy i Gruzji, który nie tylko będzie prowokacją wobec Rosji, lecz także osłabi samo NATO. Podobnego zdania są Francuzi, Włosi czy Hiszpanie.

Radość Miedwiediewa może być jednak przedwczesna. USA, jak przyznała Rice, nie rezygnują całkowicie z przyjęcia obu państw do NATO. Nie zgadzają się, aby bezpowrotnie stały się one częścią rosyjskiej strefy wpływów. Przeciwnie, jak podkreśla sekretarz stanu, decyzja podjęta podczas kwietniowego szczytu przywódców Sojuszu w Bukareszcie o tym, że docelowo Kijów i Tbilisi mają swoje miejsce w Pakcie, pozostaje aktualna.

Kompromisową propozycję w tej sprawie już wysunęli Brytyjczycy. Chodzi o pominięcie MAP w procesie integracji obu krajów z NATO. Ostateczna decyzja w tej sprawie mogłaby zostać podjęta wiosną przyszłego roku podczas szczytu w Strasburgu, w którym weźmie już udział nowy prezydent USA Barack Obama.