p

To było kilka godzin ciężkiej pracy na mrozie i w lodowatej wodzie. W końcu udało się jednak opasać wrak samolotu linami, podnieść i umieścić na barce. Na nagraniach z akcji widać prawy bok maszyny. Pokrywa silnika jest mocno uszkodzona. Nie wiadomo, czy to wynik uderzenia w wodę, czy w stado ptaków.

Reklama

Od maszyny odpadł jednak lewy silnik. Sonarowe badania dna rzeki wykazały, że leży tam duży obiekt. Teraz nurkowie muszą potwierdzić, czy jest to silnik airbusa. Najważniejsze jest jednak to, że nie będzie problemu z dotarciem do czarnej skrzynki maszyny i danych z lotu. To one pozwolą ustalić, co dokładnie stało się w czwartek.

>>>Pilot airbusa nowym bohaterem Ameryki

Samolot wodował na rzece Hudson 15 stycznia. Tuż po starcie z nowojorskiego lotniska airbus wleciał w stado ptaków. Kolizja z nim spowodowała awarię obu silników. Pilot zdecydował, że będzie ryzykował lądowania na lotnisku w gęsto zaludnionej okolicy. Jeśliby nie doleciał do portu, mógłby zabić nie tylko pasażerów, ale także nowojorczyków na ziemi. Uznał, że bezpieczniej będzie posadzić maszynę na wodzie. Żadnej ze 155 osób na pokładzie nic poważnego się nie stało.

Reklama