"Jego duch będzie się błąkał, dopóki nie odbędzie się tradycyjny pogrzeb" – tłumaczył dziennikarzom, składając we wtorek w waszyngtońskim sądzie pozew, w którym domaga się, by „uwolnić Geronimo, jego szczątki i duszę po 100 latach więzienia w Fort Sill w Oklahomie (Terytorium Indiańskie - red.), na terenie kampusu Yale w New Haven w Connecticut i gdziekolwiek indziej”. Harlyn chce pochować pradziada według obrządku Apaczów w miejscu jego narodzin w okolicy gór i rzeki Gila w Arizonie. – "Mam nadzieję, że wszyscy pozwani potraktują tę sprawę poważnie" – dodał.

Reklama

Według prawnuka w kradzież szczątków zamieszane jest stowarzyszenie Skull and Bones, do którego należeli m.in. Bushowie i John Kerry. W 1918 r. grupa studentów, a wśród nich Prescott Bush, miała wydobyć czaszkę Geronimo, kości i inne przedmioty z jego grobu w rezerwacie w Fort Sill i przenieść je do siedziby organizacji. Jednym z rytuałów inicjacyjnych ma być właśnie całowanie czaszki wodza. Podstawą dla znajdujących się w pozwie Harlyna informacji jest znaleziony przez historyka Yale list członków klubu z 1918 r. odwołujący się do kradzieży.

Geronimo był ostatnim wodzem Apaczów Chiricahua. Słynął z odwagi, inteligencji, dumy i doskonałej umiejętności jazdy konnej. Wojując z białymi osadnikami, długo udało mu się uniknąć niewoli. Poddał się w 1886 r. w Kanionie Szkieletów w Arizonie, wierząc, że walczący z nim indiańscy wojownicy będą mogli dołączyć do rodzin przetrzymywanych w rezerwatach. Obietnica nie została spełniona, a Geronimo do końca swoich dni był jeńcem wojennym. Zmarł na zapalenie płuc w Fort Sill w wieku 90 lat.