O tym, że Jackson niedługo przed śmiercią dostał lek, którego używa się tylko na sali operacyjnej, mówił sam Murray. Nie wiadomo tylko, czy słowa te wystarczą, by oskarżyć go o zabójstwo.

Reklama

>>> Lekarz Jacksona był dilerem Jamesa Browna

Tezę o winie lekarza miały wspomóc wyniki badań toksykologicznych Jacksona. Te jednak tylko skomplikowały sytuację. Wykazały bowiem obecność z organizmie Króla Popu propofolu, ale niewielką. Poza tym Jackson wziął wcześniej mnóstwo innych specyfików, w tym antydepresanty.

Skąd Conrad Murray brał tak silny lek? Z jednej z aptek w Los Angeles, i to zupełnie legalnie. Tłumaczył, że podawał go Jacksonowi już wcześniej na bezsenność i nawet gdy zostawiał go samego, z gwiazdorem nie działo się nic złego. Do tego adwokat lekarza stwierdził, że jego klient nie znał medycznej przeszłości muzyka i nie wiedział o jego uzależnieniu od leków.

Reklama

>>> Szare eminencje faszerują gwiazdy lekami

Murray jest jednym z co najmniej pięciu lekarzy, którzy znaleźli się w centrum uwagi policji Los Angeles i agencji antynarkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration) w związku ze śmiercią Jacksona. Tylko on został publicznie zidentyfikowany jako podejrzany.

Michael Jackson zmarł 25 czerwca w wieku 50 lat, prawdopodobnie z powodu problemów kardiologicznych. Władze podejrzewają, że przyczyna śmierci piosenkarza związana była z jego uzależnieniem od leków.