Grzegorz Osiecki: Panie ministrze, o co walczy PO w tych wyborach?

Cezary Tomczyk: Walczymy o zwycięstwo.

Według sondaży szanse raczej nie są duże.

Realnie mamy 8-9 punktów straty do PiS. Gdyby Andrzej Duda zajmował się w marcu sondażami, raczej nie byłby teraz prezydentem. Ten dystans jest do nadrobienia i o to walczymy. PiS stopniowo pokazuje swoją prawdziwą twarz i widać, jaka jest alternatywa. Ten proces się powoli dzieje.

Reklama

Platforma chce być jak Andrzej Duda?

Jeśli chodzi o zwycięstwo w wyborach, to tak.

To co musicie zrobić?

Przekonać ludzi i wytłumaczyć im szczegóły naszego programu. Pokazać, że PO jest jedyną partią normalności w naszym kraju i nie jest nią PiS, która do takiej pozycji aspiruje. Zmiany, które zaszły w PO, są zmianami prawdziwymi. Szef rządu realizuje swoje obietnice, mamy świeży program PO i zmianę stylu, nastawienie się na kontakt z ludźmi. Ten kontakt jest dla nas wartością, która w Polityce powinna być normą zawsze, a nie efektem kampanii wyborczej.

Co to znaczy "partia normalności"?

Reklama

Czym jest partia normalności, najłatwiej wytłumaczyć w odniesieniu do ideologii. Ideologia nie jest ważna, najważniejsze jest zdroworozsądkowe działanie dla ludzi, nie przez pryzmat idei, książek czy profesorów, którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z rządzeniem, tylko z perspektywy twardego realnego życia. Moje poglądy też ewoluują w inną stronę - gdy zaczynałem działać w polityce w 2003 r., dużo więcej było we mnie liberała, teraz dużo więcej jest we mnie centrum.

Normalnego?

Tak. Wtedy, gdy trzeba się zderzyć z realnym życiem, gdy ludzie przychodzą na dyżury poselskie i widać, że jest sporo osób, które nie potrafią sobie same poradzić, to widać, że jest potrzebna pomoc państwa. Ale ona musi być na tyle wyważona, by nie ograniczyła tych, którzy mają energię do działania.

Czyli ciepła woda w kranie po nowemu?

Nie, ciepła woda w kranie to za mało. Podwyższenie wieku emerytalnego to nie była ciepła woda w kranie i Polacy to wiedzą. Można było wprowadzić reformę, która jest antywyborcza. Gdybyśmy myśleli wyłącznie o wygraniu wyborów, nigdy nie zmienilibyśmy wieku emerytalnego.

Ale ta zmiana i tak weszła w życie w formie mało dotkliwej: wiek jest wydłużany o miesiąc, co cztery miesiące. Dla kobiet osiągnie maksimum za ćwierć wieku. To nie jest zawrotne tempo.

Dla mężczyzn wydłuży się do 67 lat za lat pięć, dla kobiet potrwa to dłużej, bo ich wiek przejścia na emeryturę wynosił 60 lat. To jest realna reforma, która przynosi korzyści i Państwu, i obywatelom, którzy będą mieli wyższe emerytury. Kobiety mogą mieć emerytury wyższe nawet o 70 proc.

Tylko zasadnicze pytanie jest chyba takie, co chciałby zrobić PO? Jaki ma przekaz? PiS idzie pod hasłem zmiany czy naprawy. Czyli chcesz zmiany, to głosuj na PiS. A Platforma? Po co głosować na PO?

To, co proponuje PiS, jest łatwiejsze, bo jak się jest w opozycji, można powiedzieć wszystko. Można rzucać najbardziej populistyczne hasła, być Beatą Szydło, jeździć po kraju i obiecywać wszystko górnikom, hutnikom, malarzom, piekarzom i profesorom, ale nie brać za to żadnej odpowiedzialności. To moja największa obawa. Ja się nie boję, że PiS nie spełni obietnic. Boję się, że je spełni.

A jeśli zaś chodzi o spełnienie obietnic PO: miała być Nowa Kompania Węglowa…

I jest.

Ale koncepcja całkowicie się zmieniła.

Rozwiązanie, które zostało zaproponowane, jest faktycznie Nową Kompanią Węglową. To włączenie jedenastu kopalni do nowej struktury zdrowej spółki, która ma zabezpieczenie kapitałowe. Cieszą komunikaty spółek energetycznych, które pokazały, że są zainteresowane taką formułą. Polski węgiel to polska energia, to czarne złoto. Model rozwiązania problemu jest bardzo dobry i dlatego tak długo trwały prace, by Komisja Europejska go nie zakwestionowała.

Prace nad innym modelem trwały długo, a Bruksela go zakwestionowała. Tymczasem ten wypracowano w ciągu dwóch tygodni.

Prace nad Nową Kompanią trwały od stycznia, pojawiały się różne modele zaangażowania sektorów i ostatecznie utarł się ten najlepszy i najbezpieczniejszy. Nie mamy żadnych wątpliwości, jeśli chodzi o Komisję Europejska.

Ale to Komisja może je mieć.

Ten plan był gruntownie przygotowany i nie widzę takiej możliwości. To nie jest sytuacja, w której zdrowa spółka państwowa finansuje na chwilę górnictwo na zakręcie. Mamy do czynienia z sytuacją, w której zdrowa spółka przejmuje 11 kopalń, aby je uzdrowić i urynkowić.

PiS wie, co chce zrobić w pierwszych 100 dniach rządu np. zgłosić ustawę o 500 zł na dziecko czy inne propozycje, których realizacji się Pan obawia. A czy wy macie pomysł na 100 dni, jeśli będziecie rządzić po 25 października?

Pomysły PiS są nie do zrealizowania. Jak mogą być realne obietnice kosztujące 80 mld zł rocznie? Dla nas najważniejszym zadaniem będzie likwidacja umów śmieciowych. Dlatego zaczniemy od wdrażania w życie pomysłu jednolitego kontraktu zatrudnienia, czyli jednolitej formy zatrudnienia dla wszystkich pracujących w Polsce, wyłączając z nich pracujących na umowy o dzieło. Z tym będzie związane przygotowanie reformy prawa podatkowego, czyli reformy ZUS i NFZ. To proces rozłożony na dwa lata. To będzie najważniejszym elementem i pozwoli Polakom zarabiać więcej. Zwłaszcza tym, którzy zarabiają najmniej lub na średnim poziomie. To da realne korzyści. Do tego chcemy się przygotować i to zrobić.

To priorytet?

Tak, priorytetem jest, by Polacy zarabiali więcej, by w ich kieszeniach zostawało więcej.

Jest więc fundamentalne pytanie: czemu nie był to priorytet do tej pory?

W poprzednich kadencjach najpierw budowaliśmy fundamenty, troszczyliśmy się o wzrost gospodarczy i budowaliśmy infrastrukturę. Kolejnym priorytetem była polityka prorodzinna. To była część, na którą było nas stać. W tej chwili, gdy mamy uporządkowaną Polskę i za oknem Zachód, możemy pomyśleć, by Zachód mieli także ludzie w kieszeniach. Ale tego procesu nie można było zrobić w odwrotnej kolejności.

A jeśli będziecie mieli rządzić po wyborach 25 października, to z kim?

Koalicje wyborcze piszą wyborcy - to stara prawda w polityce. Scenariuszy wyborczych jest wiele, wszystkie są na stole i zależą od wyborców. Dla nas najlepsza byłaby koalicja Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym.

Wyobraża pan sobie sytuację, że wybory wygrywa PiS, ale powstaje koalicja przeciwko niemu i rządzi skutecznie?

Jeśli zajdzie taka konieczność, to tak, mógłbym wyobrazić sobie taką koalicję, ale dziś głosowanie na małe partie przybliża PiS do rządzenia. Tak skonstruowana jest ordynacja wyborcza. 6 procent Ryszarda Petru to około 20 mandatów, 6 procent więcej dla Platformy to około 40 mandatów.

Ale jeśli taka koalicja będzie miała większość w Sejmie, a przeciwko sobie większość PiS-owską w Senacie i prezydenta, będzie mogła skutecznie rządzić?

Konstytucja przewiduje różne możliwości. Jeśli partia ma większość w Senacie, a nie ma jej w Sejmie, nie może rządzić, ale jeśli sytuacja jest odwrotna, to może. Sejm zawsze może poprawki Senatu odrzucić. Jeśli chodzi o rolę prezydenta, warto przypomnieć, że dotychczas prezydent podpisał kilkadziesiąt ustaw i zawetował tylko jedną. Proszę zauważyć, że wtedy, gdy prezydent Andrzej Duda pierwszy raz zastosował się do instrukcji rządowych jeśli chodzi o politykę zagraniczną, odniósł duży sukces w Nowym Jorku. Widać, że jeśli jest współpraca na kanwie konstytucji, wszystko dobrze się układa.

Mówi pan pozytywnie o prezydencie, że zgodnie układa się współpraca z PO. Czy w takim razie po wyborach możliwa jest koalicja PO z PiS?

Ja sobie takiej koalicji nie wyobrażam. Nie można tworzyć koalicji bez punktów wspólnych. PiS nie akceptuje in vitro, ma diametralnie inne podejście do wolności i praw kobiet.