Brak nowego prawa zamówień publicznych i blokada pieniędzy z UE

Do 18 kwietnia 2016 r. Polska powinna implementować do prawa krajowego dyrektywy unijne regulujące funkcjonowanie systemu zamówień publicznych. Do dziś rząd nawet nie zajął się projektem ustawy w tej sprawie. Tomasz Czajkowski, były prezes Urzędu Zamówień Publicznych, mówi, że szansa na to, że zmieścimy się w terminie wymaganym przez UE, jest niewielka. Jeśli nawet zostaną przeprowadzone odpowiednie zmiany, mało prawdopodobne jest to, że uda się je zrobić dobrze - dodaje. Brak zmian na czas narazi Polskę na zarzut, że pieniądze płynące z Unii z nowej perspektywy budżetowej są wydawane niezgodnie z przepisami unijnymi. Logiczny wniosek jest taki, że mogłoby to doprowadzić do wstrzymania finansowania ze strony Brukseli do czasu implementacji prawa unijnego. To duże i realne niebezpieczeństwo - ocenia były prezes UZP.
Jedyna nadzieja w przygotowaniu tzw. małej nowelizacji ustawy o zamówieniach, która zaimplementuje dyrektywę, ale reformy nie przeprowadzi. Tylko w ten sposób można wywiązać się z unijnych zobowiązań i nie narazić się na blokadę środków z UE: do fatalnej ustawy uchwalić szybko nowelizację i dotrzymać terminu. Potem od razu siadać do pisania nowej - mówi Tomasz Czajkowski.
Reklama

Prawo wodne

Reklama
Kolejną ustawą, z którą możemy mieć kłopoty podobnej natury, jest prawo wodne. Wdraża ono europejską dyrektywę wodną i jego brak może wstrzymać unijne finansowanie dla projektów dotyczących ochrony przeciwpowodziowej, gospodarki wodno-ściekowej czy transportu wodnego. Suma blokowanych środków może sięgnąć nawet 15 mld zł.
Blokada wynika z zasady finansowanie ex ante, czyli wymogu zgodności projektów i zasad, na jakich są tworzone z regułami unijnymi. Prace nad ustawą trwały praktycznie od początku tej kadencji. Paradoks polega na tym, że po długich sporach i ucieraniu różnic w samym rządzie projekt został zaakceptowany przez Stały Komitet i w czerwcu był gotów do rozpatrzenia przez rząd, ale na posiedzenie już nie trafił. Przesądziła polityka.
Zgodnie z unijnymi regułami projekt proponował opłaty za korzystanie z wody dla branż, które mogą pogorszyć jej jakość. Chodziło m.in. o energetykę czy hodowców ryb. Opłaty nie miały być wysokie (dla energetyki miały wynosić kilkadziesiąt milionów złotych rocznie). Jednak rząd bał się, że w kampanii wyborczej opozycja wykorzysta je do ataków na PO i odpuścił forsowanie ustawy.

Służby specjalne bez kontroli operacyjnej

6 lutego 2016 r. wejdzie w życie wyrok Trybunału Konstytucyjnego (sygn. akt K 23/11), w którym zakwestionowano zasady, na jakich służby specjalne pozyskują dane dotyczące obywateli. Jeżeli rządzącym nie uda się do tego czasu uchwalić odpowiednich przepisów, moc obowiązującą utraci spora część przepisów regulujących zasady działania agencji rządowych takich jak ABW czy SKW (nie będą mogły m.in. przeprowadzać kontroli operacyjnej). Projekt ustawy, który miał dostosować do konstytucyjnych standardów zasady prowadzenia kontroli operacyjnej przez służby specjalne, utknął bowiem w komisji sejmowej.
Zastrzeżenia do niego miały takie podmioty jak np. rzecznik praw obywatelskich, generalny inspektor danych osobowych czy prokurator generalny. Wśród krytyków znalazła się również Naczelna Rada Adwokacka i Naczelna Izba Lekarska. Ich zdaniem przedstawiony projekt nie spełnia standardów wyznaczonych przez TK i nie chroni w wystarczający sposób prywatności obywateli. Prawdopodobnie więc projekt trzeba będzie pisać od nowa.

Brak klauzuli obejścia prawa: tracimy miliardy

To zasada, zgodnie z którą urzędy skarbowe mogły kwestionować podatkowe skutki transakcji, jeśli uznały, że ich celem było jedynie obniżenie danin należnych fiskusowi. Mówiąc krótko, klauzula obejścia prawa miała ograniczyć stosowanie optymalizacji podatkowej, która wśród polskich dużych i średnich przedsiębiorstw jest powszechna.
Klauzula znalazła się w tzw. dużej nowelizacji ordynacji podatkowej, ale ostatecznie rząd wycofał się z niej pod naciskiem krytyki środowisk przedsiębiorców. Zarzucali oni autorom projektu, że dają fiskusowi zbyt dużą władzę, która użyta w niewłaściwy sposób może szkodzić obrotowi gospodarczemu. Eksperci podatkowi - w tym prof. Dominik Gajewski z Rady Konsultacyjnej Prawa Podatkowego przy MF - mają inne zdanie na ten temat. Twierdzą, że stosowanie agresywnej optymalizacji podatkowej to miliardy złotych strat. Wojnę optymalizacji wypowiedziała ostatnio Komisja Europejska, która doliczyła się około 600 różnych instrumentów stosowanych w optymalizacji. Za wprowadzeniem klauzuli opowiada się prof. Leonard Etel, przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Ogólnego Prawa Podatkowego.

Proteza w janosikowym

Rząd ma także spory kłopot z janosikowym. W marcu Trybunał Konstytucyjny uznał obecny mechanizm za niezgodny z ustawą zasadniczą i dał 18 miesięcy na jego poprawę. Resort finansów szykował zmodernizowane rozwiązanie. Rozważane były różne wersje, m.in. udział samorządów we wpływach z VAT. Nie przybrały jednak formy ustawy. Znów, by sprawy nie wyciągać w kampanii wyborczej, bo budziła wiele konfliktów, zdecydowano się jedynie na protezę przedłużającą obecne zasady o rok. Co więcej jeszcze w tym roku Trybunał ma wydać kolejne orzeczenie w sprawie janosikowego, które zaskarżyła grupa powiatów. Ono również może być niekorzystne dla obecnych rozwiązań. Kolejny gabinet powstały po wyborach będzie musiał pracować nad tym rozwiązaniem w ekspresowym tempie.

Brak ustawy frankowej czyli przewalutowanie w sądach

Ustawa o zasadach przewalutowania kredytów hipotecznych miała systemowo rozwiązać problem i być salomonowym rozwiązaniem problemu: wesprzeć zadłużonych w najtrudniejszej sytuacji i jednocześnie nie obciążać systemu bankowego stratami nie do udźwignięcia. Wyszła z tego jedna z największych prestiżowych porażek koalicji PO, bo głosami koalicyjnego PSL główne zapisy ustawy zmieniono. Jej autorzy ostatecznie porzucili projekt, który zakończy swój żywot wraz z upływem kadencji parlamentu.
Projekt był zachowawczy (z opcji przewalutowania mogła skorzystać tylko część kredytobiorców i nie od razu), ale próbował rozwiązać główny problem, jakim jest rosnąca wartość aktywów w bankach przy jednocześnie niedostatecznym poziomie zabezpieczeń tych aktywów po stronie kredytobiorców. Niwelował też ryzyko prawne wynikające z rosnącej liczby pozwów zbiorowych składanych przez frankowiczów przeciwko bankom. Na rosnącą rolę tego ryzyka zwraca uwagę choćby przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak. Bo bez niej przewalutowanie może odbywać się w sądach.
Tradycja zostawiania min następcom
W 1997 r. rząd SLD-PSL Włodzimierza Cimoszewicza oddawał władzę AWS i zostawił gabinetowi Jerzego Buzka dwa potężne problemy: służbę zdrowia i górnictwo. Wprawdzie rząd lewicy przymierzał się do reformy górnictwa, ale bał się oporu związków zawodowych. Rząd AWS-UW musiał wdrożyć plan restrukturyzacji, w tym dobrowolnych odejść, w wyniku którego zatrudnienie w branży zmniejszyło się o 100 tys. osób. Natomiast sytuację w ochronie zdrowia miała zmienić jedna z czterech dużych reform i wprowadzenie systemu składkowego.
Z kolei AWS "odwdzięczyła" się następcom z SLD-PSL, uchwalając w końcówce rządów wiele ustaw, które nie miały pokrycia w dochodach. Kwintesencją radosnej polityki wydatkowej było zwarcie między ówczesnym ministrem finansów Jarosławem Baucem a resztą rządu. Bauc przestrzegał, że bez zatrzymania rozdawnictwa deficyt w budżecie na 2002 r. może przekroczyć 80 mld zł. Sugerował wstrzymanie prac nad kosztownymi projektami, m.in. wprowadzającymi ulgi i dodatki rodzinne (koszt prawie 12 mld zł). Ostatecznie część tych rozwiązań zawetował prezydent Kwaśniewski, a część musiał anulować rząd SLD-PSL. Zebrało się tego na równowartość 2 proc. PKB - o tyle wydatki planowane w budżecie na 2002 r. ściął rząd SLD-PSL, przedstawiając własny skorygowany projekt budżetu.
Natomiast rząd PiS, odchodząc w 2007 r., zostawił następcom projekt emerytur pomostowych, który faktycznie oznaczał likwidację wcześniejszych emerytur. Sam z nim nie wyszedł, nie chcąc tracić wyborczych punktów, ale gdy zaproponowała go PO, natychmiast go skrytykował. PO poszła w tej sprawie na zwarcie z prezydentem Lechem Kaczyńskim i uchwaliła projekt, zapewniając sobie neutralność nauczycieli. Prezydent, choć krytykował projekt, nie mógł go zawetować ani wysłać do Trybunału Konstytucyjnego, gdyż żadna grupa nie miałaby szans pójść na wcześniejszą emeryturę.