We wszystkich pozostałych powiatach podlaskiego niemal bezkonkurencyjny okazał się PiS (zdobył 45,4 proc., podczas gdy PO - 16,7 proc.), choć w powiecie hajnowskim miał dopiero czwartą pozycję, a lepsze od niego okazały się: Zjednoczona Lewica i Polskie Stronnictwo Ludowe.

Reklama

W hajnowskim na PO zagłosowało 22,1 proc., Zjednoczoną Lewicę - 20 proc. (w skali kraju nie przekroczyła progu wyborczego), PSL - 18,3 proc., a na PiS - 17,8 proc. Z pozostałych ugrupowań, których politycy zasiądą w poselskich ławach, było to odpowiednio 8,2 proc. dla Kukiz'15 i 4 proc. - Nowoczesna Ryszarda Petru.

Taki rozkład głosów nie dziwi ekspertów. - Na terenach z największym odsetkiem ludności prawosławnej mamy glosowanie na PO jako na największą partię skierowaną przeciwko głównemu ugrupowaniu - mówi Dziennik.pl prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak wyjaśnia, zamieszkująca tam mniejszość białoruska od zawsze popierała te ugrupowania, które mają inną niż katolicko-narodową wizję rozwoju Polski, by w ten sposób chronić swoją tożsamość.

Czerwono-zielona układanka

Reklama

Inny niż w poprzednich wyborach parlamentarnych był także rozkład głosów na poszczególnych kandydatów. Bo o ile cztery lata temu faworytem w hajnowskim był kandydat lewicy Eugeniusz Czykwin, o tyle teraz - kiedy wystartował z własnego komitetu do Senatu - zmuszony był ustąpić pola innym. W senackim okręgu obejmującym cztery powiaty: hajnowski, bielski, siemiatycki i wysokomazowiecki przegrał z kandydatem PiS Tadeuszem Romańczukiem,

Brak Czykwina na sejmowych listach sprawił też, że głosy rozłożyły się w powiecie hajnowskim bardziej równomiernie. A najlepszy okazał się Mikołaj Janowski z PSL z poparciem sięgającym 9,6 proc.

- W dobie słabnięcia SLD rośnie poparcie dla PSL, bo regułą jest, że na ludowców głosuje najbiedniejsza część polskiej niekonserwatywnej wsi. SLD jest już zbyt miejskie - komentuje ekspert Uniwersytetu Warszawskiego. Powołuje się przy tym na prowadzone kilka lat temu badania, które pokazały, że spośród elektoratu wszystkich partii, to właśnie wśród wyborców PSL najwięcej było tych, którzy twierdzili, że przed rokiem '89 bliżej im było do władzy niż do opozycji.

Reklama

Janowski pokonał tym samym Aleksandra Sosnę z listy Zjednoczonej Lewicy - 9,2 proc. i startującego z list PO Tomasza Cimoszewicza - 8,7 proc. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, bo to syn byłego premiera i byłego szefa resortu spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza.

Abisynia i Korea z importu

W samej Hajnówce zwycięzcą, jak podała PKW, okazało się Polskie Stronnictwo Ludowe (26,9 proc.), które zdeklasowało i Zjednoczoną Lewicę (23 proc.) i Platformę Obywatelską (18,5 proc.), i Kukiz’15 - 9,3 proc. (choć Kukiz deklaruje się jako mocno prawicowy, to ze względu na zawód i sposób bycia, jest on postrzegany raczej jako polityk liberalny).

Prawo i Sprawiedliwość uplasowało się dopiero na czwartym miejscu z wynikiem 8 proc., czyli niewiele większym niż partia KORWiN - 6,3 proc.

- Polityka historyczna, regionalna rodem z ZSRS i PRL. Ten kraj, to Hajnówka, bardzo dziki kraj na mapie współczesnej 3 RP - komentował na Twitterze Obiboknawlasnykoszt. Inni rozmówcy - także spoza sieci - rejon ten nazywali wprost Azją, a określenie to - zdaniem politologów - nie pojawia się przypadkowo.

To nawiązanie przede wszystkim do stereotypów, które początkowo odnosiły się do mieszkańców Wielkopolski wobec mieszkańców zaboru rosyjskiego ("Za Koninem zaczyna się Azja", mówiono), potem pojawiło się także wśród Ślązaków względem Zagłębiaków (przechodziła tam granica miedzy Katowicami a Sosnowcem).

- O kolejnym znaczeniu wiem z przekazów rodzinnych. Etniczny Polacy, który wrócili w latach 1919-21 z Rosji, z reguły uciekając przed pożogą wojny domowej, byli w Polsce bardzo źle traktowani. Choć wykształceni i z szanowanymi zawodami, byli odrzucani i to na tyle, że często ich małe miejscowości czy osiedla, okolica pogardliwie określała mianem: Azji, piekła, a nierzadko też Abisynii i Korei. W Polsce Azją było więc wszystko to, co przychodziło ze Wschodu - przypomina sobie prof. Rafał Chwedoruk.

Przyznaje też, że nie zdziwiłby się, gdyby mazowiecka szlachta z okolic Łomży, Kolna, Krajewa i Wysokiego Mazowieckiego określała mianem Azji społeczność prawosławną. - To nic innego jak przeniesienie stereotypu, który funkcjonował jeszcze miedzy zaborami oraz w centralnej Polsce wobec tych, którzy wrócili do Polski z carskiej, a potem bolszewickiej Rosji - kwituje.

Frekwencja w powiecie była niska - 40,42 proc. W całym województwie wyniosła 47,1 proc.

W związku ze zwróceniem uwagi przez autora na błędne osadzenie w kontekście, cytat został usunięty.
Autora przepraszamy

Redakcja