Do tej pory mówiło się, że prezydent Majchrowski nie ma z kim przegrać wyborów w Krakowie. Jednak czy tegoroczna poważna wpadka miasta z organizacją igrzysk olimpijskich nie zachwieje zaufaniem pańskich wyborców? Czy miasto odda Ministerstwu Sportu 4 mln zł, które miały pomóc w organizacji igrzysk?

Przede wszystkim zawsze jest z kim przegrać. Nigdy nie należy lekceważyć kontrkandydatów. Jeżeli chodzi o igrzyska, to nie łączyłbym decyzji mieszkańców podjętej w referendum z sympatiami politycznymi wyrażanymi podczas wyborów. Gdyby tak było, to w wyborach do europarlamentu Platforma Obywatelska poniosłaby klęskę, bo przecież była jednym z pomysłodawców zimowych igrzysk olimpijskich, czyli ZIO w naszym mieście. Jak wiemy, tak się nie stało. Gdybym miał uważać, że negatywna decyzja krakowian w sprawie ZIO będzie moją porażką, nie proponowałbym przeprowadzenia referendum w tej sprawie. Referendum się odbyło, krakowianie wyrazili swoje zdanie i uszanowałem je, wycofując Kraków. Sprawę rozliczeń z Ministerstwem Sportu, o ile urzędnicy nie dojdą do porozumienia, najprawdopodobniej rozstrzygnie sąd. Naszym zdaniem nie tylko nie musimy niczego zwracać, ale wręcz ministerstwo jest nam winne ponad milion złotych.

W referendum mieszkańcy Krakowa opowiedzieli się za budową metra. Czy jest ono miastu potrzebne? Czy zamierza pan poczynić jakieś kroki w tym kierunku?

Osobiście uważam, że dla Krakowa teraz najważniejsza jest rozbudowa linii tramwajowych, które skomunikują rozrastające się osiedla z centrum miasta. Podobnie jednak jak w przypadku ZIO także ta decyzja krakowian jest dla nas wiążąca. Analizujemy w tej chwili możliwości pozyskania środków zewnętrznych na budowę metra, a także trwają prace nad wytyczeniem takiej trasy, by metro było jak najbardziej ekonomiczne i funkcjonalne. Musimy mieć pewność, że to przedsięwzięcie nie ograniczy innych ważnych dla miasta inwestycji, a potem będzie nas stać na jego funkcjonowanie.
Reklama

Czy komunikacja w Krakowie może być tańsza, a wizja darmowej komunikacji dla mieszkańców jest w ogóle realna?

Reklama
Mam wrażenie, że to będzie jeden z głównych tematów kampanii wyborczej. Darmowa komunikacja to skrajny populizm. Nie słyszałem, by gdziekolwiek w Europie miasto tej wielkości co Kraków, nawet znacznie bogatsze, zdecydowało się na takie rozwiązanie. Dlaczego darmowej komunikacji nie mają Berlin, Rzym, Paryż? Zacznijmy może od tego, że nie istnieje „darmowa” komunikacja miejska, tak samo jak nie ma darmowego paliwa, pracy kierowców i motorniczych oraz serwisowania taboru, o inwestycjach nie wspomnę. Komunikacja może być co najwyżej bezpłatna. A w praktyce oznacza to, że jeżeli teraz w części finansują jej funkcjonowanie ci, którzy z niej faktycznie korzystają, to potem zapłacimy za nią wszyscy solidarnie z budżetu miasta. W Krakowie utrzymanie komunikacji miejskiej to 400 mln zł rocznie. Teraz jedynie 40 proc. tej kwoty płaci budżet miasta, reszta pochodzi z biletów. Po wprowadzeniu bezpłatnej komunikacji całą kwotę trzeba by było zabezpieczyć w budżecie. Nikt chyba nie wierzy, że nie stałoby się to kosztem innych ważnych zadań – opieki społecznej, oświaty itd.

Co uznaje pan za największe osiągnięcie mijającej kadencji, a z czym Kraków jeszcze ma problemy?

Udało nam się doprowadzić do finału wielkie inwestycje, dzięki którym miasto może bez przeszkód się rozwijać i pełnić funkcję metropolii. Mam tu na myśli Kraków Arenę, Centrum Kongresowe, a także zaawansowanie budowy Zakładu Termicznego Przekształcania Odpadów, największej tego typu obecnie inwestycji w Polsce. Kraków Arena dała nam możliwość pokazywania walorów miasta przy okazji wielkich imprez sportowych i wydarzeń artystycznych, które do tej pory omijały Kraków. Centrum Kongresowe to z kolei niezbędny warunek do rozwoju branży turystyki biznesowej, a więc tej gałęzi turystyki, która jest uznawana za najbardziej dochodową. To ważne w mieście, w którym co piąty mieszkaniec żyje z turystyki. Położyliśmy duży nacisk na współpracę z inwestorami. Jesteśmy obecnie najlepszą w Europie lokalizacją usług dla biznesu. W tej branży pracuje już 38 tys. osób, co oznacza, że pracę mają absolwenci naszych wyższych uczelni. To wszystko składa się na to, że jesteśmy drugim oprócz Warszawy miastem w Polsce, w którym nie ubywa mieszkańców. Młodzi ludzie wybierają Kraków jako dobre miejsce do życia. Nie oznacza to, że możemy osiąść na laurach. Zdecydowanie najpilniejszą sprawą jest walka o czyste powietrze.

Kraków ma poważny problem ze smogiem. Zgodnie z badaniami francuskiego stowarzyszenia Respire zajmuje niechlubne trzecie miejsce w Europie z 210 dniami w ciągu roku, gdy przekroczone są normy stężenia ozonu, dwutlenku azotu i pyłu PM10. Gorzej jest tylko w Sofii (320 dni ze smogiem) i Mediolanie (272 dni). Jak zamierza pan walczyć z tym problemem?

Co do rankingów to podchodziłbym do nich ostrożnie. Taki sam, jak nie poważniejszy, problem ma całe południe Polski, łącznie z miejscowościami uznawanymi za uzdrowiskowe. Nie w tym więc rzecz, kto na pierwszym czy na drugim miejscu. Trudno jednak zaprzeczyć, że problem jest poważny. Kraków jako pierwszy wyszedł z inicjatywą, by dofinansowywać wymianę pieców węglowych na inne formy ogrzewania ekologicznego. Doczekaliśmy się także w ubiegłym roku uchwały sejmiku województwa w sprawie zakazu palenia węglem na terenie Krakowa. Nasza radość nie trwała długo, ponieważ sąd administracyjny uchwałę unieważnił. Walczyć z tym problemem można jedynie konsekwentnymi działaniami – niezależnie od tego, czy uchwałę uda się uratować, będziemy nadal finansować wymianę pieców i utrzymamy program osłonowy dla najuboższych, by dofinansowywać rachunki za ciepło.

Jeszcze rok temu wskaźnik zadłużenia Krakowa oscylował bardzo blisko dopuszczalnej wówczas granicy wynoszącej 60 proc. dochodów miasta. W ciągu ostatniego roku spadł z 59 do 49 proc. Tak nisko nie był od wielu lat. Czy to efekt cięć i ograniczania inwestycji? Jak zamierza pan zarządzać długiem przez kolejne 4 lata, zwłaszcza gdy Unia Europejska znów odkręci kurek z pieniędzmi?

Na szczęście jest to efekt przede wszystkim ograniczenia wydatków bieżących. Nie musieliśmy rezygnować z inwestycji kluczowych dla miasta. Rzeczywiście jesteśmy jednym z niewielu dużych miast, których zadłużenie realnie się zmniejsza. Dla mnie najważniejsze jest to, że nawet w najtrudniejszych latach kryzysu Kraków niezmiennie miał najwyższą możliwą ocenę ratingową, co oznacza, że zawsze byliśmy dla banków wiarygodnym partnerem. Takim uwieńczeniem jest podpisanie aneksu do umowy kredytowej z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym, który zrezygnował z pobierania od nas opłat na zabezpieczenie kredytu. W rocznym budżecie to nie jest duża kwota, ale prestiżowo dla Krakowa to bardzo ważna sprawa. A w najbliższych latach zamierzamy trzymać się dokładnie tych samych zasad, które już się sprawdziły – kredyt zaciągamy wyłącznie na powiększanie majątku gminy, czyli inwestycje; kredyt na wydatki bieżące – a więc „przejadany” – jest niedopuszczalny; nigdy nie przekraczamy dopuszczalnych prawem wskaźników zadłużenia, ponieważ od tego zależy nasza wiarygodność. Skorzystamy z takiej puli środków unijnych, na jaką będziemy mogli zapewnić wkład własny. Nie ukrywam przy tym, że apetyty mamy spore, patrząc na poprawiające się wyniki finansowe.

Wielu kandydatów w tegorocznych wyborach deklaruje chęć likwidacji straży miejskiej. Krakowska straż wyjątkowo nie używa fotoradarów, ale gros prowadzonych przez nią spraw dotyczy wykroczeń w komunikacji i złego parkowania. Czy pana zdaniem ta formacja jest potrzebna, a jeśli tak, to czy nie należałoby zmienić jej priorytetów?

Trzeba sobie jasno powiedzieć: straż miejska wykonuje zadania, których nigdy nie wykonywała, nie wykonuje i nie będzie wykonywać policja. Strażnicy są od porządku, policjanci od bezpieczeństwa. Moim zdaniem jest to klarowny podział, który nie wprowadza niepotrzebnego chaosu. Nie wyobrażam sobie, by w tak dużym mieście jak Kraków straż nie funkcjonowała, ponieważ sprawy, którymi zajmują się strażnicy, dotykają nas na co dzień – czysty, w zimie odśnieżony chodnik, reakcja na przypadki zakłócania porządku itd. Nie demonizowałbym interwencji związanych z nieprawidłowym parkowaniem. Gdy przyjrzymy się statystykom, strażnicy w większości przypadków podejmują je po zgłoszeniach mieszkańców, że mają zablokowany dojazd lub zdewastowany zieleniec. Widać potrzebują, by ktoś takie sprawy też załatwiał. Nie oznacza to jednak, że nie potrzeba dyskusji nad rolą straży miejskich i nowymi zadaniami. Być może warto przyjrzeć się temu i odświeżyć ustawę.

Jakie są pana priorytety na kolejną kadencję? Czy miasto ma już gotowe projekty, na które zamierza w pierwszej kolejności pozyskać unijne fundusze?

Jak już wspomniałem, Kraków zakończył realizować wielkie inwestycje metropolitalne. Teraz nadszedł czas, by miasto stawało się coraz wygodniejsze dla mieszkańców. Mam tutaj na myśli inwestycje w nowe linie tramwajowe, nowoczesny tabor komunikacji miejskiej, ale też w zieleń, rozbudowę ścieżek rowerowych, monitoring wizyjny, by zwiększyć poczucie bezpieczeństwa w mieście, doposażenie w nowoczesny sprzęt miejskich szpitali. Liczę, że wiele z tych przedsięwzięć uda się zrealizować wspólnie z gminami ościennymi w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych.
Pozostali kandydaci na prezydenta Krakowa
● Konrad Szczepan Berkowicz, lat 30, KWW Nowa Prawica – Kraków;
● Łukasz Gibała, lat 37, KWW Łukasza Gibały „Kraków miastem dla ludzi”, nie należy do żadnej partii;
● Tomasz Marek Leśniak, lat 29, KWW Kraków przeciw Igrzyskom, nie należy do żadnej partii;
● Marta Elżbieta Patena, lat 61, KW Platforma Obywatelska RP;
● Andrzej Graniwid Sikorski, lat 59, KWW Obrona Praw Emerytów Rencistów Lokatorów, nie należy do żadnej partii
● Marek Wojciech Lasota, lat 54, KW PiS, Polska Razem, Solidarna Polska.