Wiele wskazuje, że warszawiacy tuż przed wyborami pierwszy raz pojadą drugą linią metra. Liczy pani na to, że metro zagwarantuje wyborczy sukces?
HANNA GRONKIEWICZ-WALTZ: Nie wiem, czy tak się stanie. Trwają odbiory, organy kontrolne mają od 30 do 60 dni na dopełnienie procedur. Liczy się bezpieczeństwo. I nawet gdyby termin oddania metra do użytku miał wpływ na wynik wyborów, nie uruchomię go wcześniej niż po wszystkich odbiorach, gdy będziemy pewni, że warszawiacy mogą nim pojechać. Mogę za to powiedzieć, że na zakupy świąteczne metrem będzie można wyruszyć.
Na plakatach wyborczych chwali się pani tym metrem.
Bo warszawiacy pojadą nim w tym roku. Wszystko wskazuje na to, że już 9 listopada będzie można zwiedzić nowe stacje.
Reklama
To aby nie jest słabość samorządów, że duże projekty inwestycyjne są wpisane w kalendarz wyborczy, tzn. są otwierane tuż przed wyborami?
Reklama
Myślę, że to zbieg okoliczności, choć trudno przekonać, że tak rzeczywiście jest. Najchętniej byśmy skończyli budowę metra 11 miesięcy temu. Ale pojawiły się rzeczy nieplanowane, takie jak niewybuchy, których było aż 600.
W dalszych planach jest budowa jeszcze jedenastu stacji II linii.
Właśnie ogłosiliśmy przetarg na budowę – trzech stacji w kierunku zachodnim: Wolska, Moczydło, Księcia Janusza, oraz trzech w kierunku północno-wschodnim: Szwedzka, Targówek i Trocka. To będzie łatwiejsza część pracy, chcielibyśmy zrobić to do końca kolejnej kadencji, czyli do 2018 roku, zaś do 2022 roku zakończyć budowę całej II linii po stronie praskiej i doprowadzić metro na Bemowo.
Często podkreśla się społeczne znaczenie tej drugiej nitki. Czy pomoże ożywić wciąż zaniedbaną prawobrzeżną część stolicy?
Myślę, że już ożywia. Ta inwestycja była dla Pragi jak zbawienie. Zainwestowaliśmy duże pieniądze w rewitalizację trzech dzielnic po drugiej stronie Wisły – 180 mln zł od 2007 roku. Do 2022 roku planujemy wydać kolejne 238 mln zł. Pieniądze te przeznaczymy na rewitalizację kamienic, Pałacyku Konopackiego czy odnowienie budynku po SGGW dla Sinfonii Varsovia.
Prezydent Łodzi liczy, że jej miasto wraz z Warszawą utworzą coś w stylu megalopolis, m.in. dzięki połączeniu autostradą. Pani też dostrzega taką szansę czy raczej Łódź stanie się sypialnią stolicy?
To są miasta, które mogą współpracować na zasadzie komplementarności, zwłaszcza jeżeli część ludzi będzie dojeżdżać tu do pracy. Nie mam na myśli Łodzi jako sypialni Warszawy, lecz liczę na to, że będzie istotnym miastem w regionie i poprzez efekt synergii oba miasta będą się jeszcze szybciej rozwijać. Być może w przyszłości uda nam się stworzyć wspólny bilet Warszawa – Łódź.
GDDKiA zamierza do 2018 roku zakończyć budowę południowej obwodnicy Warszawy.
To bardzo ważna inwestycja, która odciąży centrum miasta. Nawet mieszkańcy Wilanowa i Ursynowa wskazują, że połączeń między tymi dzielnicami powinno być więcej. Obwodnica to gwarantuje. W jej ramach planowany jest jeszcze most południowy. Również zbuduje go GDDKiA.
Pani kontrkandydaci mówią o wprowadzeniu darmowej komunikacji lub radykalnej obniżce cen biletów. Jak pani ocenia te scenariusze?
Utopią jest mówienie, że bilety mogą być darmowe. W wielu miastach nie zdało to egzaminu. W przypadku Warszawy oznaczałoby to obcięcie wydatków bieżących o 800 mln zł rocznie. Chciałabym wiedzieć, gdzie mój kontrkandydat zamierza takie środki pozyskać. Zwłaszcza że obowiązuje nas reguła wydatkowa, która stanowi, że wydatki bieżące można pokrywać tylko z dochodów bieżących, a nie np. z kredytu. Wprowadzanie tego systemu przez cztery lata wymagałoby znalezienia dodatkowych 2 miliardów złotych. Chyba że znalazłoby się nagle, jak policzyliśmy, 266 tysięcy osób, które zaczęłyby płacić podatki w Warszawie. Wprowadzamy udogodnienia dla pasażerów – najpierw wprowadziliśmy ulgę dla ludzi od 65. roku życia, którzy roczny bilet mogą kupić za 50 zł, teraz wprowadziliśmy zasadę, że rodziny z trójką dzieci mają bilety za 99 zł na cały rok. Propozycje biletu 20-minutowego za 2 zł są chybione. Wystarczy policzyć: przy bilecie 3-miesięcznym, jeśli ktoś jeździ pięć razy w tygodniu do pracy, to wówczas cena wychodzi niewiele ponad 2 złote za przejazd.
Czy myśli pani o wprowadzeniu ograniczeń w ruchu samochodowym w obrębie ścisłego centrum miasta?
Istnieje odpowiednia strategia uchwalona jeszcze za mojego poprzednika, w której było napisane, że w pewnym momencie coś takiego trzeba będzie wprowadzić. Moim zdaniem na razie nie ma takiej konieczności i przez kolejną dekadę nie będzie. Skupiamy się na rozwoju transportu publicznego, np. budowaniu II linii metra i parkingów park and ride. Dlatego wykorzystajmy najpierw te formy zachęt, które u nas nie są jeszcze do końca rozwinięte.
Czy będzie pani namawiać kolegów z rządu, by uchwalić ustawę reprywatyzacyjną?
Ja już w grudniu 2012 roku wysłałam projekt do głównych organów państwa, by rozwiązały sprawę dekretu Bieruta. Ale posłowie spoza Warszawy niechętnie o tym myślą. Niestety też rządy PiS schowały tę sprawę pod dywan, bo pierwsza wersja projektu tej ustawy była robiona w ratuszu jeszcze za śp. Lecha Kaczyńskiego. Oczywiście sytuacja jest trudna. Wykonujemy wyroki sądów, oddajemy spadkobiercom wszystkie roszczeniowe punkty na mapie Warszawy, aktualnie takich spraw jest kilka tysięcy. Sami byliśmy zmuszeni zmienić siedzibę, podobnie jak Zarząd Transportu Miejskiego.
Pytanie, czy ustawa wystarczy, by rozwiązać problem dekretu raz na zawsze. W maju Donald Tusk stwierdził, że „wszystko wskazuje na to, iż do rozwiązania kwestii roszczeń nie wystarczy ustawa” oraz że być może trzeba będzie zmienić konstytucję.
Szczerze mówiąc, nie wiem, co premier Tusk miał na myśli. Uważam, że zmiany konstytucji potrzeba do wprowadzenia euro, ale do zmiany dekretu Bieruta już nie. Nadal będę próbowała namawiać innych do zmian w prawie, bo jak się nie próbuje, to nie ma się nic. Dzięki temu mam chociaż 200 milionów złotych rocznie z budżetu centralnego na ten cel. Następuje już taka kumulacja problemu, że musimy coś z tym zrobić. Nie wykluczam, że pójdę z tym do prezydenta.
Warszawa ma też inny duży problem, oprócz Bieruta jest także Janosik. Jak to się stało, że marszałek Mazowsza wygrał swoją sprawę w Trybunale Konstytucyjnym, a pani nie?
Marszałek Struzik miał zupełnie inną sytuację. Nasze wnioski trybunał rozdzielił. Moja skarga była rozpatrywana razem ze skargą Krakowa. W tym przypadku te rozwiązania uznano za konstytucyjne, podczas gdy w przypadku Mazowsza trybunał uznał, że naruszona została zasada proporcjonalności, bo województwo, które ma inną strukturę dochodów, głównie z CIT, nie było w stanie zapłacić janosikowego. Dlatego część tego, co zapłaciło, ma być mu zwrócona. Dla trybunału sprawa Warszawy czy Krakowa była mniej jednoznaczna, bo Mazowszu nie wystarczało na realizację zadań własnych, a nam owszem. Nie wykluczam, że na podstawie tego postanowienia sygnalizacyjnego trybunału ponownie złożę wniosek. Ale na razie zobaczę, czy rząd nie zdecyduje się na korekty tego mechanizmu.
Warszawa nie ma problemu z ustawą śmieciową? Co z górą śmieci przy ulicy Radiowej, zwaną śmieciową górką? Są skargi, że fetor czuć w obrębie dwóch dzielnic.
Jeśli chodzi o tak zwaną rewolucję śmieciową, to w zasadzie nowy system działa dobrze. Świadczy o tym nawet liczba skarg, na początku mieliśmy ich 400 dziennie, teraz kilkadziesiąt. Natomiast faktycznie widzimy problem składowiska śmieci. Ale po tym, jak udało mi się uratować inwestycję w spalarnię śmieci Czajka, teraz moim zadaniem jest, by Bielany i okolice mogły odetchnąć. MPO ma współdziałać z ekspertami z Politechniki Warszawskiej, którzy opracują metody zmniejszenia tego fetoru. Ponadto wysypisko będzie zamknięte do końca 2016 roku.
Jak zmienia się wymiar polityki miejskiej? Kiedyś samorządowcy wabili wyborców zapowiedzią wielkich inwestycji, teraz coraz częściej równie ważna jest jakość życia w mieście.
Mam taki program na kolejną kadencję, by wykorzystywać tych mieszkańców, którzy są aktywni. Chodzi np. o budżet partycypacyjny, dlatego w tej edycji zwiększam kwotę budżetu do 50 milionów złotych. To największa kwota w Polsce. Oczywiście inwestycji nie da się oddzielić od jakości życia, bo aby była ona coraz lepsza, potrzebny jest np. komfortowy transport publiczny. Ważna jest także kultura, budujemy Muzeum Sztuki Współczesnej, rewitalizujemy siedzibę Nowego Teatru. Chcemy też integrować mieszkańców. Staramy się również stworzyć w ścisłym centrum pasaż zachęcający do spacerów między ulicami Królewską, Marszałkowską, Alejami Jerozolimskimi i Nowym Światem. Rekreacyjnym funkcjom mają służyć bulwary wiślane, rozbudowa ścieżek rowerowych. Budujemy szkoły, przedszkola i żłobki, zainteresowanie tymi ostatnimi zwiększyło się zwłaszcza po wprowadzeniu rocznego urlopu rodzicielskiego.
Rządzi pani osiem lat, ma szansę na kolejne cztery. Jaką Warszawę chciałaby pani zostawić, jeśli wygra pani wybory?
Gdy zaczynałam, miałam ambicję, by wyglądała fajniej i była bardziej dynamiczna niż Budapeszt czy Praga. Oczywiście nie będziemy mieli takich zabytków, bo jak mówią niektórzy, nawet Stare Miasto jest u nas nowe, ale myślę, że ten cel został osiągnięty. Warszawa może być stolicą, która pozytywnie zaskakuje tych, którzy do niej przyjeżdżają. Moim zdaniem może już konkurować z Berlinem, Wiedniem czy Paryżem. Nie musimy mieć kompleksów, oczywiście ona zawsze będzie innym miastem, ale przestaje być jakimś nieznanym miejscem gdzieś we wschodniej Europie. Jesteśmy atrakcyjnym miastem. Warto podkreślać, że to stolica Europy Środkowej XXI wieku.
Pozostali kandydaci na prezydenta stolicy

Dzierżawski Mariusz Andrzej KWW Warszawa Dla Rodziny,
Erbel Joanna Agnieszka KW Partia Zieloni,
Gorayski Andrzej Józef KW Demokracja Bezpośrednia,
Guział Piotr Andrzej KW Warszawska Wspólnota Samorządowa,
Nosal-Ikonowicz Agata Alina KWW Sprawiedliwości Społecznej – P. Ikonowicz,
Rozenek Andrzej Tadeusz KWW Andrzeja Rozenka,
Sasin Jacek Robert KW Prawo i Sprawiedliwość,
Wierzbicki Sebastian KKW SLD Lewica Razem,
Wipler Przemysław Janusz KW Nowa Prawica – Janusza Korwin-Mikke,
Wrzesiński Zbigniew Antoni KWW Wspólnota Patriotyzm Solidarność