Działacze Platformy z Mazowsza jechali z Warszawy specjalnym pociągiem, który nocą z piątku na sobotę powiózł ich na konwencję do Gdańska.
Skład otrzymał kryptonim Błękitny i choć podróż trwała długie 8 godzin, wśród podróżnych szybko zyskał miano Błękitnej Strzały. Strzelano bowiem sobie w gardła w każdym wagonie – nie minęło więcej niż kwadrans od odjazdu z Warszawy Centralnej, gdy na stoliczkach w przedziałach pojawiły się butelki i puszki piwa.
>>Tusk: Rząd nie będzie się kłaniał bankierom, ani klęczał przed księdzem<<
"Spokojnie, spokojnie, coś mocniejszego u nas w torbie też się znajdzie" – zapewniali siebie wzajemnie uśmiechnięci delegaci Platformy. Były wesołe rozmowy i dowcipkowanie. "Wiecie, czemu zamienili nam lokomotywę w Toruniu i teraz jedziemy w drugą stronę?" – pytał jeden z działaczy kolegów, którzy rozsiedli się w wagonie WARS-u. "Bo Rydzyk nie pozwolił, żeby nasz pociąg przejechał przez jego miasto i kazał nam wracać"– odpowiedział sam sobie.
Kiedy minęliśmy Włocławek, pierwsi działacze nie wytrzymywali trudów podróży. Ale od czego są koledzy – mocno zmęczonego delegata ułożyli na czterech fotelach.
W końcu pociąg usnął. Gdy rankiem dojeżdżaliśmy do Gdańska, organizatorzy wycieczki wysłali „przypominacza”. – Dojeżdżamy! Pamiętajcie posprzątać butelki i puszki! Przypominacz.
>>> Czytaj więcej w "Fakcie" o imprezie PO