Zirajewski, gangster, członek gdańskiego "klubu zabójców" był najważniejszym świadkiem w sprawie zabójstwa byłego komendanta głównego policji. To jego zeznania pogrążyły polonijnego biznesmena Edwarda Mazura, podejrzanego o zlecenie tego morderstwa. To dzięki zeznaniom Iwana na ławie oskarżonych zasiądą dwaj gangsterzy: Ryszard Bogucki i Andrzej Zieliński ps. Słowik. Obaj są oskarżeni o współudział w zabójstwie Papały.

Reklama

Jak wyglądały ostatnie chwile życia Zirajewskiego? Leżał w izolatce szpitala w gdańskim areszcie śledczym. Sala była przeszklona. Obserwował go strażnik. Każdy jego ruch rejestrowała kamera. Około godziny 15 Zirajewski wstał z łóżka, umył nogi. Gdy wracał na łóżko, nagle się przewrócił i upadł.

Zgodnie z zaostrzoną procedurą drzwi izolatki były zamknięte, a strażnik nie miał do nich kluczy. Natychmiast pobiegł po nie do dyżurki. Gdy w końcu otworzył drzwi, Zirajewski już nie żył. Jaka była przyczyna śmierci? Wczoraj do późna trwała sekcja zwłok. W jej trakcie lekarze byli jednak pewni: przyczyną był zator obu tętnic płucnych. Według patologa prowadzącego autopsję, był on wywołany skrzeplinami z naczyń krwionośnych w nogach, które z krwią przedostały się do tętnic. - Przyczyn zatoru tętnic płucnych może być wiele: otyłość, długotrwałe unieruchomienie, powikłania po radioterapii. Zator do niedawna był uważany za losową przyczynę zgonu, tak jak w przypadku tragicznej śmierci lekkoatletki Kamili Skolimowskiej - mówi nam prof. Marian Zembala, kardiochirurg.

Niedawno Zirajewski przeszedł zapalenie płuc. A na tydzień przed śmiercią przedawkował leki nasenne. To dlatego 28 grudnia trafił na odtrucie do Pomorskiego Centrum Toksykologii w szpitalu MSWiA w Gdańsku. Potem został odesłany do szpitala więziennego.

Reklama

Szef Służby Więziennej płk Kajetan Dubiel ujawnił wczoraj, że 16 i 22 grudnia Zirajewski widział się z żoną. W dniach 22 i 23 grudnia otrzymywał paczki żywnościowe. Ale inni więźniowie opowiedzieli też strażnikom, że dzień przed Wigilią Zirajewski dostał też gryps od innego skazanego. Według Dubieli, po lekturze Iwan spalił ten gryps. A razem z nim większość swojej korespondencji, pism i notatek.

Pięć dni później Zirajewski nie przyszedł na poranny apel. Lekarz stwierdził zatrucie lekami. - Zakwalifikowaliśmy to jako próbę samouszkodzenia - tłumaczy Dubiela. Zdaniem policjantów z grupy specjalnej Generał rozpracowującej sprawę mordu na gen. Papale, Zirajewski gromadził leki i kupował je od innych więźniów. Chciał się otruć, a następnie trafić do szpitala i z niego uciec. Po co, skoro zostały mu niecałe cztery lata do końca wyroku za współudział w zabójstwie biznesmena z Trójmiasta? Policjanci twierdzą, że w grypsie, który dostał mogły znajdować się groźby pod adresem jego żony i dzieci. Zirajewski miał wielu wrogów.

Czy na jego śmierci mógł zyskać Edward Mazur? Raczej nie. Amerykański sąd uznał przecież zeznania Zirajewskiego w jego sprawie za niewiarygodne i nie zgodził się na ekstradycję biznesmena. Na śmierci Iwana stracić mogą Słowik i Bogucki. W trakcie ich procesu obrońcy zamierzali wykazać, że Zirajewski w wielu sprawach kluczył i zmieniał zeznania. Teraz sąd go już nie przesłucha tylko zaliczy do dowodów jego zeznania ze śledztwa.

Jak to możliwe, że tak ważny świadek mógł w więzieniu otruć się lekami? Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowki nie odpowiada teraz na to pytanie. Twierdzi, że zrobi to po skończeniu pracy przez specjalnego zespołu, który na jego polecenie bada okoliczności śmierci Zirajewskiego.