W sobotni poranek na polskie drogi krajowe wyjechało przeszło tysiąc pługów. W miastach akcje odśnieżania jeszcze zaczęły się już nocą z piątku na sobotę. W Warszawie na ulice wyjechało 308 pługosolarek. Tyle samo jeździło po stolicy w sobotnie popołudnie. To oznacza ogromny wydatek. Tegoroczna zima od października do końca grudnia kosztowała stolicę ok. 15 mln zł.

Reklama

"Ostatni weekend pochłonie kolejne kilka milionów z budżetu" - mówi Iwona Fryczyńska, rzecznik Zakładu Oczyszczania Miasta. Każda akcja, w której bierze udział 170 stołecznych solarek kosztuje 1,2 mln zł. Taka z udziałem 308 maszyn jest dwukrotnie droższa. A to przecież nie jedyne koszty. W ciągu doby w Krakowie trzeba wysypać na ulice około tysiąca ton soli drogowej. Każda kosztuje 300 zł.

Nieprzejezdnych było wiele dróg w całym kraju. Po kolizji kilku aut osobowych i ciężarówek przez około 5 godzin w sobotę zablokowana była autostrada A4 w okolicy Krzyżowej. W niedzielę TIR zablokował po południu wjazd na tą samą autostradę na węźle w Szarowie. Jazda ciężarówek w wielu miejscach była praktycznie niemożliwa. Dla właścicieli firm przewozowych to dramat. Tadeusz Wilk z Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych nie kryje, że zimowa aura grozi wielkimi stratami.

Atak zimy słono będzie kosztował także PKP. W ostatni weekend pięcio- czy sześciogodzinne opóźnienia pociągów były normą. Wiele składów musiało zatrzymywać się w polu w oczekiwaniu na naprawę oblodzonego zasilania. W niedzielę rano w trasę nie wyjechał pociąg z Warszawy do Krakowa i ekspres Tetmajer relacji Zakopane - Kraków. Pociąg z Warszawy do Gdyni Głównej było opóźniony aż o 9 godzin.

Reklama

Po południu z powodu awarii sieci energetycznej w niektórych miejscach Centralnej Magistrali Kolejowej pociągi stanęły w szczerym polu. Spółka PKP Intercity już wcześniej zapowiedziała, że pasażerowie pociągów, które spóźniły się ponad godzinę, mogą wystąpić o rekompensaty. "Ale wypłaty odbędą się na zasadzie bezgotówkowej" - mówi nam rzecznik PKP Intercity Paweł Ney. Będą to zniżki na zakup kolejnych biletów: dla pasażerów pociągów spóźnionych ponad godzinę 25 proc. upustu, dla tych spóźnionych ponad dwie godziny już 50 proc.

Uniknięcia kłopotów ze spóźnieniem nie gwarantowały linie lotnicze. Na warszawskim lotnisku im. F. Chopina zdecydowana większość międzynarodowych samolotów przylatywała z opóźnieniem. Podobnie było we Wrocławiu - przed południem w niedzielę samolot do stolicy odleciał opóźniony prawie godzinę.

Atak zimy spowodował też problemy z dostawą prądu. Wczoraj w świętokrzyskiem nie miało go w krytycznym momencie nawet 25 tys odbiorców, a w Opolu 20 tys. mieszkańców. Rekordy bił region częstochowski - aż 85 tys. ludzi bez prądu. Awarie nie ominęły nawet szpitala MSWiA w Częstochowie. Przyczyny wszędzie były podobne: przerwane linie energetyczne i uszkodzone stacje transformatorowe.

Meteorolodzy ostrzegają, że to nie koniec. Opady śniegu potrwają jeszcze przynajmniej do jutra. W środę może być od nich wolna północna i południowa Polska. W czwartek już nigdzie ma nie padać, ale będzie znacznie zimniej - do minus 10 stopni celsjusza na północy kraju.