Prokuratura nie podaje, o jakie śledztwo chodzi. Według mediów sprawa dotyczy ujawnienia zeznań na temat przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa.

Reklama

"Prokurator przedstawił Krzysztofowi S. zarzut publicznego rozpowszechnienia bez zezwolenia od 4 stycznia 2009 roku w telewizyjnym wydaniu programu <Fakty>, a także w ogólnodostępnych portalach internetowych tvn24.pl, wiadomości z postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie" - powiedziała prok. Marcinkowska. Jak dodała, "w szczególności chodzi o fragmenty zeznań świadka, złożone w tym postępowaniu, zanim te materiały zostały ujawnione w postępowaniu sądowym".

Podejrzany dziennikarz nie przyznał się do stawianego mu zarzutu; skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień i udzielania odpowiedzi na pytania. Złożył krótkie oświadczenie, że działał zgodnie z prawem i obowiązkami dziennikarza, a tymi obowiązkami było informowanie społeczeństwa o sprawach, które są przedmiotem zainteresowania opinii publicznej. Jutro podobny zarzut ma usłyszeć inny dziennikarz, wezwany na ten dzień do krakowskiej prokuratury.

Jak podawały media, chodzi o Mariusza Gierszewskiego z Radia ZET. Gierszewski powiedział portalowi tvn24.pl, że chodzi zapewne o zeznania prokuratorów w sprawie przecieku o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa; materiał przygotowali wspólnie ze Skórzyńskim. Dziennikarze opublikowali go 4 stycznia ubiegłego roku. Dowodzili, że prokurator Jerzy Engelking, najbliższy współpracownik Zbigniewa Ziobry, mimo braku dowodów wskazał Janusza Kaczmarka jako źródło przecieku w akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Dziennikarze powoływali się na zeznania śledczych badających tę sprawę, które ci złożyli w rzeszowskiej prokuraturze.

Reklama

Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie prowadzi śledztwo w związku z domniemanym przekroczeniem uprawnień przez prokuratorów, funkcjonariuszy ABW i CBA w sprawie przeciwko byłemu szefowi MSWiA Januszowi Kaczmarkowi oraz dotyczące multimedialnej konferencji wiceprokuratora generalnego Jerzego Engelkinga w 2007 r.

Jak informowała wcześniej krakowska prokuratura, zarzuty stawiane dziennikarzom dotyczą art. 241 kodeksu karnego, który mówi o tym, że "kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Chodzi o to, że materiały z postępowania prokuratorskiego mogą być ujawniane jedynie za zgodą organu prowadzącego postępowanie według określonej procedury, która w tym przypadku powinna być zastosowana również przez dziennikarzy.

Czytaj dalej...

Reklama



"Nie jest to zamach na wolność mediów" - mówił dziennikarzom podczas konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu prokurator okręgowy w Krakowie Artur Wrona. "Media mają swoje obowiązki, a my mamy swoje. W materiale, który był publikowany, są cytaty z protokołu. To znaczy, że dziennikarze mieli dostęp do protokołu, do którego nie mieli prawa dostępu i o udostępnienie którego się nie zwrócili" - wyjaśniał prokurator.

Prokurator Wrona wskazał, że sprawa będzie oceniana także pod kątem społecznej szkodliwości czynu. Według prawnika, do którego zwróciła się PAP, oznacza to, że nawet gdyby doszło do przedstawienia zarzutów, ale z oceny prokuratury wynikało, iż działanie dziennikarzy nosiło cechy znikomej społecznej szkodliwości, postępowanie mogłoby zostać umorzone. Na polecenie Prokuratury Krajowej akta tej sprawy sprawdza Prokuratura Apelacyjna.

Kaczmarek (szef MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego), Konrad Kornatowski (b. szef policji) i biznesmen Ryszard Krauze byli podejrzani o utrudnianie śledztwa ws. wyjaśnienia przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. O zarzutach informował Engelking na specjalnej multimedialnej konferencji prasowej, na której przedstawiono podsłuchy rozmów trójki i komputerową symulację przemieszczania się Kaczmarka 5 lipca 2007 r. przez Warszawę, gdy dotarł on na 40. piętro hotelu Marriott - tam miał się spotkać z Krauzem. Śledztwo to umorzono w październiku ub. roku.