- Specjalnie dzwoniłem do Ministerstwa Sportu, by dowiedzieć się, co mamy robić i jakie mamy uprawnienia. Dowiedziałem się jedynie, że my w ogóle nie odpowiadamy za to, by dzieci jeździły w kaskach - mówi Bronisław Mrugała, prezes zarządu stacji narciarskich „Laworta” i „Gromadzyń” w Ustrzykach Dolnych. - Powiedziano mi, że nawet nie mamy obowiązku żadnych ostrzeżeń wywieszać. Ale i tak to zrobimy - dodaje.

Reklama

Podobne problemy mają administratorzy innych stoków. - Organizowaliśmy specjalne spotkania, by wyjaśnić jak ma wyglądać egzekwowanie tego przepisu, bo zarządcy niestety zostali zostawieni sami sobie bez żadnych wskazówek - mówi Sylwia Groszek z stowarzyszenia Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne. - Jedyne, co mogliśmy im doradzić, to właśnie wywieszanie na stronach internetowych i w pobliżu kas z biletami na wyciągi ostrzeżeń, że dzieci mają od lutego obowiązek jeździć jazdy w kaskach. Problem polega jednak na tym, że zarządcy nie mogą legitymować narciarzy, więc w efekcie nie mogą sprawdzić, ile lat ma dziecko. Jak inaczej mają się dowiedzieć, czy dziecko ma 14 i trzeba zwrócić mu uwagę na brak kasku, czy może jest już 16-latkiem i przepis go nie obowiązuje? - dodaje Sylwia Groszek.

Właśnie dlatego - jak zastrzegają zarządcy stoków narciarskich - nawet jeżeli zobaczą nastolatka bez kasku, nie będą mu zakazywać jazdy. - Jeżeli będzie z rodzicami, zwrócimy im uwagę, jeżeli sam - to tylko jemu. Ale tak czy inaczej: jeśli ma wykupiony karnet, to na stok go wpuścimy - dodaje Bronisław Mrugała.

Nowelizacja ustawy o kulturze fizycznej zakłada, że to opiekunowie młodego narciarza i snowboardzisty będą musieli dopilnować, by dziecko jeździło w kasku. Jeżeli opiekun, czyli nie tylko rodzic, ale także np. wychowawca kolonijny czy nauczyciel zlekceważy prawo i dopuści, by dziecko jeździło bez kasku, może zostać ukarany grzywną. Dziecka, które jeździ na nartach bez dorosłego opiekuna, nie będzie można jednak ukarać. - To nie jest czyn karalny, za który możemy ścigać. Więc jedyne, co zrobimy, to upomnimy i odeślemy takiego nastolatka do domu - mówi nadkomisarz Kazimierz Pietruch z Komendy Powiatowej Policji w Zakopanym.

Reklama

Sama policja, choć to właśnie ona ma obowiązek egzekwować nowe przepisy, nie zamierza do pracy na stokach skierować większej liczby funkcjonariuszy. Nowe obowiązki będą wykonywali ci policjanci, którzy już teraz dbają o bezpieczeństwo narciarzy. - W naszym rejonie jest ich obecnie sześciu i uważamy, że to wystarczy - mówi nadkomisarz Pietruch. - Zamiast zwiększać liczbę funkcjonariuszy na stokach, zorganizujemy specjalne zajęcia edukacyjne w szkołach.

Nakaz jazdy w kaskach dla dzieci i nastolatków obowiązuje już w wielu państwach Europy, m.in. we Włoszech oraz w Austrii.