Środowe popołudnie. Andrew Nagorski - szef redakcji "Newsweek International" w Nowym Jorku, a wcześniej wieloletni korespondent tego tygodnika w Polsce, wychodzi z hotelu Bristol. Szuka kantoru, by wymienić na złotówki 60 euro. Nie musi szukać zbyt długo. Naprzeciwko mieści się kantor InterChange Poland. Ale zamiast blisko 240 zł., inkasuje jedynie 163 zł. Bo kurs skupu waluty euro w kantorze w tym prestiżowym punkcie przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie wynosił tego dnia 2,73 zł. W tym samym czasie kilka kilometrów dalej w kantorze przy ul. Grójeckiej, ale oddalonym już od turystycznych atrakcji, euro można było sprzedać za 3,93 zł. "Stawki wyznacza właściciel" - usłyszeliśmy od pracownika kantoru InterChange. Kierownictwo firmy nie odpowiedziało na nasze pytania.

Reklama

Sieć InterChange ma swoje punkty w najatrakcyjniejszych miejscach polskich miast: przy ul. Floriańskiej, czyli w samym centrum krakowskiej starówki, na najpopularniejszym warszawskim deptaku, czyli przy ul. Chmielnej, czy w okolicach Dworca Centralnego w Warszawie. W porównaniu z konkurencyjnymi kantorami ceny skupu obcych walut są o ponad złotówkę niższe. "Stawki wyznacza rynek: albo się ma klienta, albo nie. A że cudzoziemcy dają się naciągać? Ja bym radziła kantory w centrum miasta omijać" - mówi nam pracownica kantoru Akcent przy Hali Banacha. Zdradza, że często stosowaną metodą, na jaką łapie się cudzoziemców, jest zamiana stronami tablic informacyjnych - kurs sprzedaży zamiast po prawej stronie pojawia się po lewej.

Teoretycznie kontrolę podmiotów prowadzących działalność kantorową prowadzi Narodowy Bank Polski. Ale w tym przypadku NBP ma związane ręce. "Przepisy nie nakładają na przedsiębiorców żadnych ograniczeń w zakresie ustalania kursów transakcji kupna i sprzedaży walut, w związku z czym ich stosowanie nie podlega naszej kontroli" - czytamy w odpowiedzi, jaką otrzymaliśmy z banku centralnego. NBP dodał, że sprawy związane z warunkami konkretnej umowy kupna i sprzedaży walut mogą być rozstrzygane jedynie na drodze cywilno-prawnej. Albo - w przypadku naruszenia przepisów o ochronie konkurencji i konsumentów - przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. "Przy dużych węzłach komunikacyjnych kantory narzucają wyższą marżę. Tak się dzieje w każdym państwie i konsumenci powinni o tym wiedzieć" - mówi Małgorzata Cieloch, rzeczniczka UOKiK. Sęk w tym, że nie wszyscy mają tego świadomość. A nieuczciwe kantory robią biznes podobnie jak taksówkarze zaskakujący turystów stawkami z sufitu.