"Sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił dowody i zastosował właściwe surowe środki zapobiegawcze" - powiedział podpułkownik Paweł Nowakowski z wojskowego sądu okręgowego w Poznaniu.

Zdaniem sądu żołnierze mataczyli w śledztwie, podając nieprawdziwą wersję zdarzeń, które miały miejsce po tragicznym ostrzelaniu afgańskiej wioski. Obrońcy dwójki żołnierzy domagali się ich zwolnienia z aresztu za poręczeniem Dowódcy Wojsk Lądowych.

Reklama

Chorążemu Andrzej O. oraz plutonowemu Tomaszu B. za zabójstwo cywilów może grozić od 12 lat więzienia do dożywocia. Na rozpatrzenie przed sądem czekają w tej samej sprawie cztery kolejne wnioski żołnierzy podejrzanych o masakrę afgańskich cywilów.

Tragedia rozegrała się 16 sierpnia tego roku. Jeden z samochodów z polskimi żołnierzami wjechał na minę. Kolumnę wozów ostrzelali talibowie. Polscy żołnierze odpowiedzieli ogniem. Wezwali posiłki.

Po kilku godzinach przyjechał pluton szturmowy komandosów z 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego w Bielsku-Białej. Polacy ścigali zamachowców. Ślady doprowadziły ich do wioski Nangar Khel, którą żołnierze ostrzelali z karabinów i moździerza. Zginęło sześciu cywilów.

Reklama

Już po powrocie żołnierzy do kraju aresztowano siedmiu komandosów. Żandarmeria wojskowa weszła do ich domów bladym świtem, wyciągając żołnierzy z łóżek. Na oczach rodzin rzucono ich na podłogę i skuto kajdankami.

Sześciu usłyszało od prokuratury zarzut zabójstwa cywilów. Jeden z żołnierzy ma odpowiadać za atak na niebroniony obiekt cywilny.