RMF relacjonuje, że żandarmeria wojskowa zebrała już odłamki. Niektóre z nich ważyły kilka kilogramów. Sołtys zaś uspokaja, że nikomu nic się nie stało, nie ma też strat materialnych.

Wojsko zapowiada wyjaśnienie sprawy. Zbierze się nawet specjalna komisja. Ale już teraz mundurowi twierdzą, że to nie były odłamki z ostatniej detonacji, tylko jakieś stare, które być może pochodzą nawet z drugiej wojny światowej.

Reklama

Miejscowi zaprzeczają. Opowiadają, że są przyzwyczajeni do odgłosów detonacji, strzelania i huku czołgów. "Najlepiej wygląda to w nocy, gdy ze strzelnicy pociski rykoszetują i lecą przez całe jezioro na drugi brzeg. Wtedy widać tuż nad wodą ogniste smugi" - mówi nam jeden z mieszkańców Głęboczka.

Reporterom telewizji TVN24 miejscowi opowiadali, że już od kilku lat alarmują wojsko, iż odłamki spadają na ich teren. Ale armia nie reaguje. Jedynie, co robi, to wysyła żołnierzy, którzy zbierają z pól kawałki pocisków. Wojsko odpowiada, że mieli zgłoszenie tylko raz, kilka lat temu.

Reklama