"Po wakacjach planujemy własne badania na ten temat. Będziemy się starali stwierdzić, jakie są możliwości i korzyści wprowadzenia programów z napisami" - zapowiada w rozmowie z DZIENNIKIEM wiceprezes TVP Marcin Bochenek. Także Polsat przewiduje rozmowy o zniesieniu lub ograniczeniu lektora. "Do tej pory nie obradowaliśmy na ten temat, ale jest to sprawa na tyle godna zastanowienia, że na pewno ją podejmiemy" - mówi dyrektor programowa stacji Nina Terentiew.

Reklama

Najbardziej zainteresowane lansowaniem napisów jako sposobu na zwiększenie anglojęzyczności i kontaktu z pisanym językiem są dwa ministerstwa: kultury i edukacji narodowej. Szefowa MEN Katarzyna Hall zamierza włączyć postulat napisów do rozmów o pakiecie edukacyjnym TVP, zaś minister kultury Bogdan Zdrojewski zapowiada interwencję w sprawie filmów i programów. "Potrzebne jest porozumienie telewizji publicznej i stacji prywatnych, które wspólnie mogłyby wypracować określony skuteczny sposób nadawania programów z napisami. Zależy to od ich dobrej woli, ale my postaramy się, by takiej woli nie zabrakło" - deklaruje minister Zdrojewski.

Podjęcie działań w sprawie napisów zapowiedzieli również parlamentarzyści. Senator PO Andrzej Person zadeklarował w rozmowie z DZIENNIKIEM, że nakłoni senacką komisję środków łączności do przygotowania specjalnej uchwały Senatu nawołującej TVP do wprowadzenia napisów. Z kolei inny senator tej partii - Krzysztof Kwiatkowski - wyśle do telewizji publicznej list z pytaniem o kroki, jakie nadawca zamierza podjąć w sprawie subtytułowania.

DZIENNIK zlecił w międzyczasie badania, z których wynika, że napisy w telewizji popiera 19 proc. Polaków, a wśród osób wykształconych i młodych odsetek ten rośnie do 32 - 33 proc. To wciąż mniejszość, jednak zwolenników napisów jest czterokrotnie więcej, niż uważano do tej pory.

Reklama

Telewizje powoływały się na badania z 2005 roku i oceniały ich odsetek na 5 proc. W takiej sytuacji nawet posiadacze telewizorów z dostępem do cyfrowej telewizji przez większość stacji byliby pozbawieni opcji wyboru między napisami a zagłuszającym film głosem polskiego lektora. Wprowadzenia liter bezskutecznie domagały się również stowarzyszenia osób głuchych i niedosłyszących.

Dla socjologów tymczasem jest jasne: poparcie dla napisów rośnie i będzie rosnąć, bo do głosu dochodzi pokolenie, które doskonale wie, że w ten sposób funkcjonują telewizje w kilkunastu krajach Europy i że to one są najbardziej anglojęzyczne. Zwiększa się też wśród Polaków poziom wykształcenia. "Wystarczyła kilkudniowa akcja informacyjna, by wielokrotnie wzrosło zainteresowanie społeczne tym tematem" - mówi DZIENNIKOWI socjolog Kazimierz Krzysztofek.

p

Reklama

ILONA BLICHARZ: Polskie telewizje zaczynają myśleć o możliwości dołączania napisów do obcojęzycznych filmów. Jakie to ma znaczenie przy odbiorze filmów?
KRZYSZTOF ZANUSSI: Ogromne. Kiedy tłumaczenie jest czytane przez lektora, to wygląda trochę tak, jakby ktoś opowiadał o tym, co mówią aktorzy. To sprawia, że ginie cała muzyczność. Przez ostatnie lata nie rozwija się już obrazu, a właśnie poprawia możliwości foniczne w filmach - choćby ogromna popularność płyt ze ścieżkami dźwiękowymi - to dowodzi jak istotny jest głos aktora i muzyka. Lektor tylko przeszkadza i na dodatek często brzmi po prostu śmiesznie.

Czy widział Pan swoje filmy w innych krajach tłumaczone przez lektora?
Oglądałem wiele razy np. w Rosji i sprawiało mi to wielką przykrość.

Polacy coraz bardziej przekonują się do napisów, ciągle jednak są ostrożni. Dlaczego wciąż obawiają się filmu z napisami?
Po pierwsze, jesteśmy narodem, który niedawno wyszedł z analfabetyzmu, a zdolność czytania nie jest wcale tak powszechna jak nam się wydaje. Po drugie, często to zwykłe lenistwo. Wzrost liczby osób, które popierają napisy świadczy jednak, że zaczynamy dorastać do pewnych zmian.

Czy angielski jest tak ważny w świecie filmu?
Jest niezbędny. Ten język zdominował naszą branżę. Wielu jest aktorów czy reżyserów, którym brak angielskiego przeszkodził w karierze, jak chociażby świetnie zapowiadająca się rosyjska aktorka Tatiana Samojłowa, która po bardzo dobrej roli w „Lecą żurawie” miała wielka szansę, ale reżyserzy, nie mogąc się z nią porozumieć, przestali zapraszać ją do swoich filmów.

*Krzysztof Zanussi - reżyser i scenarzysta takich filmów, jak m.in. "Cwał", "Persona non grata", "Życie rodzinne", "Barwy ochronne" czy "Serce na dłoni".