Według policjantów, którzy oglądali miejsce wypadku, żaden z samochodów nie jechał zbyt szybko. Dziennik.pl dotarł do informacji, że mundurowi szacują predkość obu aut - mercedesa Geremka i fiata ducato - na 90-100 km na godzinę.

Gdyby auta miały jechać z większą prędkością, samochody po zderzeniu byłyby gdzie indziej - mówią nieoficjalnie policjanci. Dodają, że pojazdy jadące za autami uczestniczącymi w wypadku zdążyły wyhamować, a to też uwiarygadnia hipotezę o niezbyt dużej prędkości.

Reklama

Świadkowie wypadku mówią, że słyszeli huk pękającej opony. Czy właśnie to było przyczyną tragedii? Zbadają to biegli, bowiem opona mogła wybuchnąć już w momencie zderzenia samochodów.

Jak dowiedział się dziennik.pl, wstępne hipotezy mówią też, że Bronisław Geremek mógł zasłabnąć za kierownicą. Jednak jego pasażerka nie pamięta, by profesor miał kłopoty ze zdrowiem podczas jazdy. "To trwało ułamki sekund. Nawet nie wiem, jak to się stało" - tak, tuż po wypadku, mówiła policjantom pasażerka profesora. Była przytomna. Nie było widać, by z Bronisławem Geremkiem działo się coś złego - opowiadała.

Reklama

Kobieta nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Geremek nagle zjechał na przeciwległy pas. Profesor jechał mercedesem z Warszawy w stronę granicy z Niemcami. Prawdopodobnie udawał się do Brukseli.

Geremek zginął na miejscu. Towarzysząca mu kobieta trafiła do szpitala. Wypadek przeżyli również ludzie jadący fiatem.

Jedna osoba z fiata została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Poznaniu. Pasażerka profesora oraz druga osoba z fiata karetkami trafiły do szpitala w Nowym Tomyślu.

>>> Przeczytaj, kim był Bronisław Geremek