Jak dramatyczny jest spadek formy studenckiej braci, dobitnie pokazują badania prowadzone od lat przez wykładowców warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Jeszcze w latach 70. studenci byli w stanie podciągnąć się na drewnianym drążku i wytrzymać średnio 16 - 17 sekund. Teraz już jedynie 10 sekund! "Bo dawniej wieczorami na osiedlach słychać było krzyki rodziców wzywających do domu dzieci biegające po podwórkach. Dziś próżno szukać takich scenek. Młody człowiek nie wychodzi na podwórko z kolegami, bo ma w domu komputer i internet" - mówi DZIENNIKOWI doktor Janusz Dobosz, współautor książki pt. "Kondycja fizyczna polskiej młodzieży".

Reklama

Eksperci są zgodni: fatalna kondycja studentów wynika z tego, że nikt - na przykład w szkole podstawowej - nie zaraził ich miłością do sportu. Nie wyczynowego, ale takiego, który zmuszałby do regularnego wysiłku fizycznego. A na dodatek przeciętny student je głównie chrupki, zupki w proszku i hamburgery, które popija napojami gazowanymi. Efekt? W ciągu ostatnich 20 lat liczba studentów z nadwagą wzrosła o połowę i teraz już co piąty waży o wiele za dużo.

Aby sprawdzić, jak to jest z kondycją polskich żaków, zrobiliśmy eksperyment. O wykonanie ćwiczeń z testu sprawnościowego opracowanego przez dr. Krzysztofa Zuchorę z AWF poprosiliśmy dwoje studentów. Co się okazało? Ilona i Maciek, oboje z wydziału dziennikarstwa na UW, wypadli wprawdzie nieźle w zadaniu, które polegało na szybkim biegu w miejscu i klaskaniu pod uniesioną nogą, ale całkiem polegli na skoku w dal z miejsca.

Potem spróbowali jeszcze pompek: Ilona zrobiła zaledwie 8, ale Maciek aż 30. Szybko okazało się jednak, że Maciek osiągnął niezły wynik, bo regularnie pływa. Ilona natomiast nie uprawia żadnych ćwiczeń, a na dodatek pali. "Dziewczynie zabrakło siły, a chłopakowi koordynacji ruchowej. Ale w sumie wypadli lepiej niż przeciętni studenci, którzy często są otyli i mają wady kręgosłupa" - ocenia ich wyniki trener Sylwester Kołyska z warszawskiego klubu Gymnasion.

Reklama

Naukowcy z Politechniki Wrocławskiej podają zatrważające dane: u ponad 20 proc. zbadanych studentów zdiagnozowano zmiany w obrębie miednicy oraz skrzywienie kręgosłupa. W czym leży problem? Przede wszystkim w tym, że uczelnie od lat zmniejszają liczbę godzin wychowania fizycznego. Teraz zgodnie z wymogami studenci muszą zaliczyć w sumie 60 godzin wuefu, czyli zaledwie cztery semestry. "Są też uczelnie, na których zamiast zajęć z wychowania fizycznego odbywają się wykłady z historii olimpizmu. Na innych studenci dostają zaliczenia na podstawie zaświadczeń, że uczęszczają na jakieś zajęcia sportowe. Wielu z nich je kupuje albo wyłudza" - mówi Michał Zawadzki, autor raportu o kondycji młodych ludzi opublikowanego w najnowszym numerze studenckiego magazynu "Dlaczego”. "A przecież tak niewiele trzeba, by być sprawnym. Wystarczy godzina ruchu dziennie, i to niekoniecznie w siłowni, może być zwykły spacer" - podsumowuje trener Sylwester Kołyska.