Zieleniewo, licząca 76 domów wioska niedaleko Choszczna (Zachodniopomorskie). Rozmawiamy z jedną z mieszkanek (prosi o anonimowość) i pytamy o karetki porywające dzieci. "To nie karetki, tylko bus z przyciemnionymi szybami i bandyci uprowadzający dzieci. Raz zaczepili 18-letniego chłopaka, a potem matkę z dzieckiem" - odpowiada z całą powagą.

Reklama

"Zrobili komuś krzywdę?" - dociekamy.

"Ta kobieta, jak wróciła do domu, była cała roztrzęsiona. Bo oni najpierw wolno za nią jechali, potem zatrzymali się obok. Na szczęście zdążyła uciec do domu" - relacjonuje nasza rozmówczyni.

"Chcieli czegoś od niej? Zaczepiali?" - dopytujemy.

"No nie. Mówiłam, że zdążyła uciec" - mówi z naciskiem kobieta. I dodaje, że zabroniła swoim wnukom chodzić w pojedynkę i zbliżać się do samochodów przejeżdżających przez wieś. "Nie wiem, czy to prawda, czy plotka, ale na zimne dmucham. Bo oni podobno ludzi na narządy porywają" - tłumaczy.

Reklama

Rzekomi porywacze grasowali kilka tygodni wcześniej również w Wielkopolsce, na Podkarpaciu, teraz przenieśli się też w Lubuskie. Fora internetowe aż kipią od przerażających opowieści ludzi, którzy słyszeli o bandytach. Na sennym zwykle forum lokalnego portalu Choszczno.info.pl jest prawie 100 komentarzy na ten temat.

Policja próbuje dementować plotki. Bez skutku. "Nie dostaliśmy żadnego zgłoszenia, czy nawet sygnału z tych miejscowości, że ktoś czuje się zagrożony, że zauważył coś niepokojącego" - zapewnia w rozmowie z DZIENNIKIEM Jakub Zaręba z komendy powiatowej w Choszcznie. Jednocześnie zauważa, że informacje o rzekomych porwaniach czy znalezionych zwłokach co jakiś czas elektryzują mieszkańców. "Pojawiają się zwłaszcza latem" - dodaje.

Reklama

Przypadek mafii uprowadzającej ludzi na narządy to przykład klasycznej miejskiej legendy - plotki, która, choć nie ma żadnego związku z faktami, budzi grozę i wywołuje wielkie emocje. Prof. Jacek Leoński, socjolog, tłumaczy zjawisko rozprzestrzeniania się tego typu plotek i urastania ich do rangi miejskich legend potrzebą poszukiwania tajemniczości. "To coś, czym można żyć przez jakiś czas, ekscytować się, dyskutować. Zaprzeczenia policji dodają dodatkowej aury tajemniczości, jakiegoś spisku" - mówi DZIENNIKOWI prof. Leoński. Widmowi porywacze budzą więc strach, choć nikt ich nigdy nie widział.

p

Miejskie legendy - ramka

Złodzieje krwi i nerek

Plotka obiegała Polskę w latach 60. i 70. XX w., a po raz pierwszy pojawiła się na Śląsku. Mówiła o kursującej po mieście czarnej limuzynie z białymi firankami. Według różnych wersji, jeździli nią księża, zakonnice, Żydzi, ewentualnie wampiry lub sataniści. Krążyli po drogach po zmroku, wciągali spacerujące samotnie dzieci i spuszczali im krew, która miała służyć jako lekarstwo dla bogatych Niemców umierających na białaczkę. Po pewnym czasie legenda o czarnej wołdze uległa skrzyżowaniu ze słynną plotką o złodziejach nerek puszczoną w obieg przez KGB.