Rzywuszki, mała wieś koło Łosic (Mazowieckie). Mieszka tu zaledwie kilkudziesięciu mieszkańców. W środku wsi stoi kapliczka, a tuż za nią mały murowany dom. To właśnie tu urodził się Krzysztof B., człowiek, który tak dotkliwie skrzywdził swoją rodzinę - czytamy w "Fakcie" .

Reklama

"Od dziecka był na bakier z prawem. Włamywał się do gospodarzy. Raz nawet okradł sklep" - mówi jedna z sąsiadek rodziny B. " Często wagarował " - dodaje Stanisława Litwińczuk, która pamięta małego Krzysztofa. "W ciągu kilku lat zaliczył kilka szkół, bo w żadnej nie mógł zagrzać miejsca. Nie mówił <dzień dobry>, nie patrzył w oczy. Sprawiał wrażenie fałszywego człowieka" - przyznaje inny sąsiad.

>>>Przeczytaj, co o sześciu latach gehenny mówi córka Krzysztofa B.

Konfliktów, jak twierdzą sąsiedzi, w rodzinnym domu B. nie było widać. "Żadna tam patologia, tylko jacyś zacięci byli. Mało serdeczni" - mówią ludzie.

"W tej rodzinie rządziła matka Zofia. Jej mąż Stanisław oraz dwaj synowie, Krzysztof i młodszy Janusz, byli jej całkowicie podporządkowani " - opowiada dziennikarzom Stanisław Litwińczuk. "Krzysiek miał od kogo się uczyć, jak być tyranem" - dodaje.

Reklama

Zdaniem sąsiadów, Zofia nigdy nie głaskała synów po głowie. "Raczej ścierą przegoniła po podwórku. Od małego kazała im harować. Często ich karała, zamykała w domu i zabraniała bawić się z innymi dziećmi " - opowiada sąsiad. "Ich ojciec nie miał nic do powiedzenia. W końcu Stasiek zmarł, chyba nie wytrzymało mu serce i padł na zawał " - dodaje.

Zofia, matka Krzysztofa, rzeczywiście sprawia wrażenie silnej kobiety. Gdy we wsi pojawili się dziennikarze, zareagowała ostro: "Krzysiu jest niewinny. Idźcie stąd, bo psami poszczuję" - krzyczała.

Reklama

Po godzinie do domu wrócił brat zatrzymanego za gwałty mężczyzny, Janusz. Był zamyślony i zamknięty w sobie. Kiedy zaczął rozmawiać z dziennikarzami, z domu wybiegła matka. Złapała syna za głowę i bez słowa wepchnęła do domu - relacjonuje "Fakt".

Krzysztof B. poznał swoją żonę Teresę na Dolnym Śląsku, gdzie wylądował w poprawczaku za włamanie do sklepu. Tam skończył Ochotniczy Hufiec Pracy, w którym zdobył zawód mechanika samochodowego. Nie odwiedzał matki w Rzywuszkach.

"On się jej chyba bał. Nie widywałem go tu przez lata. Pojawił się dwa lata temu z całą rodziną. Ale był taki sam, jak za młodu. Zacięty i jakiś dziwny" - opowiada sąsiad, Mieczysław.

Dzień, w którym Krzysztof poznał przyszłą żonę, był dla niej przekleństwem. Młody, przystojny mechanik szybko zawrócił jej w głowie. Nie zraziło jej nawet to, że Krzysztof miał zatargi z prawem i siedział w poprawczaku.

>>>Zobacz, co o swoim mężu mówi Teresa B.

Rodzicom Teresy nie podobała się znajomość córki z młodym kryminalistą. Dużo trudu włożyli w to, by wychować dziewczynę. Zadanie mieli niełatwe, ponieważ Teresa urodziła się w rodzinie patologicznej. Kiedy miała niecały rok, trafiła do domu przybranych rodziców - Felicji i Józefa Zamożniewiczów - czytamy w gazecie.

Chcieli jej nieba przychylić. Dlatego kiedy w życiu dziewczyny pojawił się chłopak z wyrokiem na koncie, zaczęli drżeć o jej przyszłość. Ale ona nie chciała ich słuchać. Nie przeszkadzało jej nawet to, że Krzysztof B. uciekł z wojska i szukała go żandarmeria wojskowa. Zaledwie trzy miesiące po tym, jak go poznała, stanęła z nim na ślubnym kobiercu.

Zamieszkali u rodziców Teresy. Krzysztof prowadził koło domu zakład lakierniczo-mechaniczny. Teresa pracowała w aptece. Mieli z czego żyć. Wkrótce na świat przyszła córka Alicja. 10 lat później później Jaś. Alicja rosła, a jej ojciec z każdym dniem stawał się coraz bardziej zaborczy. Na Alicji, Jasiu i Teresie wyładowywał frustracje z dzieciństwa - czytamy w "Fakcie".

Dwa tygodnie po tym, jak Alicja skończyła gimnazjum, ojciec zgwałcił ją po raz pierwszy. Potem robił to regularnie przez sześć lat. W tym czasie spłodził z nią dwóch synów.

W tym czasie zaczął podupadać jego zakład. "Przestał płacić podatki. Gmina wystawiła jego majątek na licytację " - mówi Salomea Wanda Fidler, sołtys Pasikurowic. Znowu zadarł z prawem. Fałszował dokumenty, prawdopodobnie w związku z legalizacją samochodów.

Wtedy podjął decyzję o powrocie w rodzinne strony. Z dnia na dzień spakował resztki dobytku i wyjechał do Grodziska na Podlasiu, gdzie wynajął dom.

"W lipcu tego roku często widywałam, jak Krzysztof wraz z Alicją idą razem do zagajnika" - opowiada dziennikarzom sąsiadka. "Jak pytałam, co wy tak chodzicie, to mówił, że idą się zrelaksować, żeby mieć dobry sen. A ta dziewczynka rzadko się uśmiechała. Na początku myśleliśmy, że jest upośledzona psychicznie. Potem odkryliśmy, że po prostu jest smutna ".

W poniedziałek Krzysztof B. został zatrzymany. Ma postawione zarzuty m.in. zmuszania i obcowania płciowego z nieletnią córką, rozboju, uwięzienia. Jego bratu Januszowi prokuratura postawiła zarzut pomocnictwa w uwięzieniu Alicji. Będzie odpowiadał z wolnej stopy. Podlascy policjanci zajęli się Alicją i jej mamą Teresą. Umieścili je w ośrodku, w którym mają stałą opiekę psychologów.