KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Minister zdrowia Ewa Kopacz oświadczyła wczoraj w DZIENNIKU, że nie może obiecać Polkom bezpłatnego znieczulenia podczas porodu. I dodała, że poród to fizjologia i że powinien odbywać się siłami natury.
ZDZISŁAW GOŁASZEWSKI*: Jeśli poród byłby tylko fizjologią, my ginekolodzy i położnicy bylibyśmy zbędni. Kobiety rodziłyby same w domu. A znieczulenie nie wyklucza przecież naturalnego porodu.

Reklama

Pani minister argumentuje, że budżetu państwa nie stać na darmowe znieczulenia.
W cywilizowanym kraju powinny się znaleźć na to pieniądze. Normą powinien być poród bez bólu. Czy zgodziłaby się pani iść do stomatologa, gdyby ten odmówił znieczulenia? Nie, prawda? Więc dlaczego z porodami ma być inaczej? Mamy XXI wiek, a nie średniowiecze! To powinny być oczywiste rzeczy. Ból jest destrukcyjny, stresuje kobietę, a czasem wręcz utrudnia poród i powoduje komplikacje, które mogą się odbić na stanie dziecka.

Pana szpital oferuje bezpłatne znieczulenie wszystkim rodzącym pacjentkom. Jak to jest możliwe?
Płacimy anestezjologom za znieczulanie z pieniędzy, oczywiście bardzo małych, jakie dostajemy za każdy poród z Narodowego Funduszu Zdrowia. Pod względem ekonomicznym nie jest to dla nas dobre rozwiązanie. Uważam, że znieczulenie powinno być odrębną usługą, za którą NFZ będzie płacił szpitalom dodatkowe pieniądze.

Ile kosztuje was takie znieczulenie?
55 zł to koszty materiałów, a pracę anestezjologa wyceniamy na 250 zł.

Twierdzi pan, że znieczulanie nie bardzo wam się opłaca. Dlaczego więc to robicie?
Jakieś dwa lata temu znajoma ekspedientka powiedziała mi, że rodziła w prywatnej klinice, bo tam zapłaciła i bez problemu dostała znieczulenie. Zirytowało mnie, że tracimy pacjentki tylko z tego powodu, że boją się bólu porodowego. Uznaliśmy, że musimy dbać o renomę szpitala i komfort rodzących kobiet, niezależnie od trudności, jakie będą się z tym wiązać.

Reklama

Ile kobiet rodzi w waszym szpitalu?
Ok. 2,5 tys. rocznie. Znieczulamy od 60 do 80 proc. z nich.

A co z resztą?
Część pacjentek nie życzy sobie znieczulenia, u niektórych są przeciwwskazania medyczne, a są również takie, u których tolerancja na ból jest bardzo wysoka, a sam poród przebiega gładko.

Reklama

A jak sobie radzicie z brakiem anestezjologów? To był kolejny argument pani minister przeciwko bezpłatnym znieczuleniom.
Akurat nasz szpital jest w dobrej sytuacji, jeśli chodzi o obsadę anestezjologów. Rodzące znieczula specjalista, który pełni właśnie dyżur. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że są szpitale, w których brakuje lekarzy. Aby temu zaradzić, potrzebne są rozwiązania systemowe. W Polsce obowiązuje zasada, że jeden anestezjolog może uczestniczyć w jednym zabiegu. Tymczasem w całej Europie zachodniej jeden lekarz we współpracy z technikiem czy pielęgniarką anestezjologiczną może - oczywiście po spełnieniu określonych wymogów - równolegle prowadzić kilka zabiegów. Zachód już dawno zrozumiał, że szpitali nie stać na tak kosztowne jak w Polsce rozwiązania.

*Zdzisław Gołaszewski, ginekolog położnik, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. J. Śniadeckiego w Białymstoku

p

Danuta Kostecka*: Jestem zaszokowana słowami minister Kopacz, że poród to fizjologia i cierpienie jest naturalne. To tak jakby powiedzieć kobiecie, że jej obowiązkiem jest cierpieć.

Od kilkudziesięciu lat pracuję jako anestezjolog w Niemczech. Od 20 lat wykonuję zewnątrzoponowe i uważam, że to jedno z najwspanialszych osiągnięć współczesnej medycyny. Dla mnie jako lekarza to naprawdę cudowny moment, gdy wbijam cierpiącej kobiecie kateter, czyli rurkę, którą wpuszcza się znieczulenie, i widzę, jak na jej twarzy po zaledwie trzech minutach pojawia się uśmiech. Rodząca odpręża się, zaczyna lepiej współpracować z położnikiem. Należy obalić funkcjonujący powszechnie mit, że skoro kobieta dostaje lek z gatunku opiatów, to jest przez to otępiała i bezwładna. Wręcz przeciwnie, jest bardziej świadoma tego, co się z nią dzieje i skupiona na akcji porodowej.

Nie przekonuje mnie również kolejny argument pani minister. Anestezjologów brakuje w każdym szpitalu, ale jakoś nikt nie odmawia wycinania pacjentom wyrostka, bo nie ma specjalisty. Zadaniem szpitala jest zorganizować odpowiednią obsadę kadrową. W moim szpitalu jeden anestezjolog pełni specjalny dyżur w domu. Sama miałam taką umowę ze szpitalem i wielokrotnie byłam wzywana w nocy na salę porodową.

Znieczulenie to standard współczesnej medycyny i tak jest ono traktowane w większości cywilizowanych krajów. W Niemczech korzysta z niego ok. 70 proc. rodzących. Proszą o zastrzyk niemówiące po niemiecku emigrantki z Turcji, a nawet z krajów afrykańskich. Odmawiamy tylko wtedy, gdy są jakieś przeciwwskazania medyczne do zabiegu, takie jak np. zaburzenia krzepliwości krwi.

Brak mi również słów, gdy słyszę informacje o wymuszaniu od rodzących Polek pieniędzy za znieczulenie już na sali porodowej. To działanie okrutne, dramatyczne i wstrętne. Gdyby ktoś w Niemczech śmiał poruszyć przy rodzącej jakiekolwiek kwestie finansowe, zapewne musiałby pożegnać się z zawodem. Byłaby z tego wielka afera.

*Danuta Kostecka, anestezjolog z 35-letnim stażem zawodowym w miejskim szpitalu w Krefeld, od 4 miesięcy na emeryturze. Znieczuliła porody ponad tysiąca kobiet. Na pożegnanie dostała o kolegów z pracy prestiżową nagrodę: złotą igłę