Ilona Jaczyńska, psycholog

Gdyby mi ktoś 15 lat temu powiedział, że można żyć z ciągłym bólem, wyśmiałabym go. Teraz wiem, że to prawda. 15 lat temu miałam wypadek samochodowy i od tego czasu ból mnie nie opuszcza. W wyniku złamania kręgosłupa mam zmiażdżony drugi krąg lędźwiowy i siódmy piersiowy. To cud, że w ogóle chodzę. Po wypadku trzy miesiące spędziłam w gipsie. Ból był wtedy niewielki, bo byłam całkowicie unieruchomiona. Prawdziwa gehenna zaczęła się potem. Chodziłam w gorsecie, a każdy nieostrożny krok lub gwałtowny ruch sprawiał mi ból. Brałam tolargin. Na szczęście jestem wytrzymała i wolałam zaciskać zęby niż przekraczać zalecane dawki. Wiedziałam, że jak uzależnię się od tak silnego leku, potem już nic mi nie pomoże. Dlatego nauczyłam się żyć z bólem - wiem jak siadać, jak przenosić ciężar ciała, aby w miarę normalnie funkcjonować. Najgorsze są wieczory, gdy po całym dniu opadają emocje i ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Kiedy zaczynam czuć promieniowanie w lewej nodze, wiem, że będzie naprawdę źle. To atak rwy kulszowej. Aby nie oszaleć z cierpienia, muszę leżeć kilka dni i przeczekać, aż wszystko się uspokoi. Wciąż czekam, aż ktoś mi pomoże.

Reklama

Helena Lipińska, urzędniczka

Miałam około 40 lat, kiedy pierwszy raz poczułam ten ból. I od tej pory rządzi całym moim życiem. To tak jakby ktoś przykładał mi do czoła rozżarzony pręt. Na początku wyrwano mi kilka zębów, sądząc, że źródło znajduje się w szczęce. Szybko się okazało, że to zapalenie nerwu trójdzielnego, obejmującego całą twarz. Nie wiadomo, skąd się wzięło, lekarze mówią, że może spotkać każdego. Ból odczuwałam przy każdym ruchu. Czasem budził mnie w nocy i już do rana nie pozwalał spać. Kiedy zaczynało boleć, leżałam na dywanie i wyłam. Leczyłam się wszelkimi sposobami: dożylne zastrzyki przeciwbólowe, blokady, laser. Czasem mi to pomagało, ból stawał się mniej dolegliwy. Ale zawsze wracał, więc żyłam w nieustannym strachu. Jeździłam od specjalisty do specjalisty. Chirurdzy chcieli mi nawet rozcinać czaszkę. Miałam dwie operacje, które przyniosły mi ulgę na jakiś czas. Nigdzie nie ruszałam się bez mocnych środków przeciwbólowych. Kilka lat temu trafiłam do warszawskiego Centrum Leczenia Bólu. I stał się cud. Pierwszy raz od wielu lat żyję bez bólu.

Reklama

Halina Miszelska, była pracownica zakładu farmaceutycznego

W pracy musiałam dźwigać ciężary, więc nie dziwiło mnie nagłe sztywnienie karku i ból przeszywający ciało. Lekarze też uspokajali, że prawdopodobnie ma to związek z pracą i muszę się do tego przyzwyczaić. Ja jednak czułam, że nie jest to normalne. Zwłaszcza że bóle zaczęły się, gdy miałam trzydzieści parę lat. Ale twardo zaciskałam zęby i jakoś dawałam sobie radę. Jednak ból był tak przeraźliwy, że kilka razy zdarzyło mi się zemdleć. W końcu okazało się, że mam maleńki guz, który uciska nerw. Bóle nie ustępowały, więc musiałam przerwać pracę. Cały czas brałam silne środki przeciwbólowe. Zalecano mi fizykoterapię, ćwiczenia fizyczne, ale nie byłam w stanie ich wykonywać. Trafiłam do Konstancina, gdzie proponowano mi operację bez gwarancji, że nie będę po niej sparaliżowana. Odmówiłam i cierpiałam dalej. 12 lat temu zaczęłam się poddawać akupunkturze. I ból zniknął.