Dzisiaj Marcin Jasiński, z zawodu stolarz, wraz z innymi przekroczy bramę koszar 3. Batalionu Zabezpieczenia na warszawskiej Cytadeli. Według Ministerstwa Obrony Jasiński jako ostatni Polak dostał powołanie do armii, a każdy następny przyjęty po nim do służby będzie już zawodowcem. Jasiński nie uważa, żeby spotkało go jakieś nieszczęście. Wprost przeciwnie - mówi, że jest szczęśliwy, że zdążył.

Reklama

>>>Przeczytaj o ostatnim poborze w Polsce

BARTŁOMIEJ LEŚNIEWSKI: Jest pan ostatnim poborowym w Polsce. Dostał pan bilet jako ostatnia osoba. Pech, nie?
MARCIN JASIŃSKI: Naprawdę ostatnim? Od pana się dowiaduję. To żaden pech. To zaszczyt. Ja chciałem iść do wojska.

Co? Do służby zasadniczej?
W mojej rodzinie służbę wojskową zawsze traktowaliśmy jak dobrą rzecz ? obowiązek, który wykonuje się chętnie. W wojsku w czasie II wojny służył dziadek. Służył też mój ojciec, został nawet w armii nieco dłużej jako żołnierz nadterminowy. A ja od chłopca wiedziałem, że kiedyś mundur założę i ja. Nigdy do głowy nie przyszła mi myśl, że może być inaczej. Pecha miałbym, jakbym nie trafił do armii.

Reklama

Nigdy nie przyszła panu do głowy myśl, żeby się od wojska wymigać? Pokolenia Polaków myślały głównie o tym.
Nie. Chcę postąpić jak mój ojciec. Iść do armii, zobaczyć, na czym polega służba. A potem tak się może złożyć, że w armii zostanę. To dobry fach, nieźle płatny, stabilny. Poza tym teraz nie trzeba służyć dwa lata, by w wojsku zacząć zarabiać jako żołnierz nadterminowy. Wystarczą trzy miesiące i już można o to prosić. A ja zawsze wojsko lubiłem, żołnierze mi imponowali.

Co na to koledzy? Przecież wielu z nich usiłowało uniknąć poboru?
To prawda. Tego, co mówiłem, słuchali z niedowierzaniem, niezrozumieniem. Ale w końcu zaakceptowali, uznali, że to moja sprawa. Koleżanki były bardziej wyrozumiałe. Mówią, że mam przyjechać w mundurze na następną imprezę.

Pytał pan kolegów po służbie, czego się można spodziewać w pańskiej jednostce?
Nie. Postanowiłem o nic nie wypytywać, nie nastawiać się na nic, nie martwić o nic zawczasu. Tak naprawdę jedyne poważne przygotowania to wizyta u fryzjera. Już ostrzygłem się na rekruta, by oszczędzić roboty jednostkowemu fryzjerowi.