"Wiele historii, które pojawiają się w "Londyńczykach" nie mieści się w głowie. Proszę pokazać mi sklep z bielizną, gdzie Polki zmuszane są do pracy w negliżu. Chętnie się tam przejdę" - denerwuje się Monika Tkaczyk, członek zarządu Poland Street i pomysłodawczyni akcji.

Reklama

"Ten serial, ale też i inne doniesienia polskich mediów utrwalają przykre stereotypy, których Polacy w kraju nie maja możliwości zweryfikować" - dodaje Jacek Winnicki, rzecznik organizacji.

Członkowie Poland Street przyznają, że do napisania listu przygotowywali się ponad miesiąc. Rozmawiali z Polakami mieszkającymi w Londynie, przeglądali fora internetowe. Jak podkreślają, organizacja nie chce wywoływać zamieszania i zdejmować serialu z anteny.

"To tylko podniosłoby oglądalność, a nie o to nam chodzi. Zależy nam na tym, żeby producenci zrozumieli, że opisując nas w ten sposób wysyłają w świat informację, że Polacy na Wyspach to nieudacznicy i rasiści. Jeśli serial ma pojawić się w BBC czy telewizji w Japonii czy Francji, powinny pojawić się tam wątki realistyczne. W Wielkiej Brytanii jest tysiące emigrantów, którym się udało, mają dobre prace i są szanowani. Proszę to też pokazać" - wylicza Tkaczyk.

Reklama

Jeszcze przed emisją serial budził wśród emigrantów mieszane uczucia. "Pewnie znów będzie budowlanka, słaby angielski, benefity i jedzenie łabędzi" - narzekali na listach dyskusyjnych.

"Oglądałem kilka razy i uważam, że to produkcja lekko tendencyjna" - przyznaje Marcin, 30-letni księgowy mieszkający w Londynie od 4 lat. "Miały być i złe i dobre historie, wyszło tragikomicznie. Nie chciałbym, żeby taki serial leciał w brytyjskiej telewizji, bo to woda na młyn dla brukowców pokroju <The Sun>" - dodaje Polak.

Poland Street liczy na to, że do ich protestu dołączą się inne organizacje polonijne i mieszkający na Wyspach Polacy. Zjednoczenie Polskie już poparło inicjatywę i przekazało list Telewizji Polskiej.

"Londyńczycy" mieli być pierwszym serialem telewizyjnym w Polsce produkowanym na taką skalę. Dialogi po angielsku, polskie napisy zamiast głosu lektora, czy zdjęcia w najbardziej znanych londyńskich dzielnicach - Soho, Canary Wharf czy na licznie zamieszkałym przez Polaków Ealingu - wszystko zapowiadało duży sukces komercyjny. Pierwsze odcinki osiągały oglądalność bliską 5 mln widzów.