Próbka, w której inspektorzy wykryli groźne dioksyny, pochodzi z boczku, którego ponad 20 ton trafiło do województwa łódzkiego. Prawie dwie tony tego samego trującego mięsa trafiły na Mazowsze. Próbki z innych regionów Polski wciąż są badane.

Reklama

"Boczek, z którego pochodzą próbki, został w całości zatrzymany przez inspekcję weterynaryjną i będzie zniszczony. Trafi na kompost. W żadnym razie nie trafi już do spożycia" - mówi DZIENNIKOWI Jażdżewski.

Do naszego kraju od września trafiło prawie 700 ton irlandzkiego mięsa. Większość - do sklepów. Sanepid wycofuje mięso ze sprzedaży, bo może ono zawierać niebezpieczną dla zdrowia truciznę - dioksyny. To właśnie nimi otruto prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę. Polityk przeżył zamach, lecz trucizna zostawiła na jego twarzy szpecące blizny.

Europejska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności poinformowała, że zatrucie ma swój początek najprawdopodobniej we wrześniu. Dioksyny znajdowały się w skażonej paszy dla zwierząt. Dlatego wszystkie produkty zakupione po 1 września powinny zostać zniszczone.

Reklama

Zdaniem specjalistów nie ma bezpośredniego zagrożenia dla życia po spożyciu skażonego mięsa. "Nie ma potwierdzonych informacji o jednorazowym zatruciu się dioksynami przez człowieka. Obrazowo mówiąc aby stężenie było szkodliwe dla organizmu trzeba by zjeść kilkadziesiąt kilogramów mięsa - mówił w rozmowie z "DZIENNIKIEM" doktor Piotr Burda konsultant krajowy w dziedzinie toksykologii.

Jednak eksperci ostrzegają jednocześnie, że nawet mała dawka dioksyn nie jest obojętna dla zdrowia. Trucizna jest magazynowana m.in. w wątrobie. Gdy jej stężenie przekroczy krytyczny poziom może wywołać chorobę, np. raka.

Tydzień temu Komisja Europejska zapowiedziała, że będzie dokładnie monitorowała sprawę pochodzącej z Irlandii wieprzowiny skażonej dioksynami i poprosi ekspertów ds. żywności z UE, by wymieniali się informacjami. Pochwaliła również Irlandię za szybką reakcję i błyskawiczne wycofanie skażonego mięsa z obiegu.