Maszyny do gier spotkać można w Polsce wszędzie: na stacjach benzynowych, w pubach, kawiarniach, a nawet w sklepikach osiedlowych. Tylko w ubiegłym roku wydaliśmy na automaty do gry 8,5 miliarda złotych, a to więcej niż wartość krajowego rynku wódki - zauważa "Puls Biznesu”.

Reklama

"Automaty wciągają w hazard ludzi w każdym wieku, od młodzieży szkolnej, po starsze panie, np. sklepowe, barmanki, które grają na nich w czasie pracy. Tylko dlatego, że są tak powszechnie dostępne. To skandal, z tym coś trzeba zrobić" - mówi DZIENNIKOWI Andrzej Halicki, poseł Platformy Obywatelskiej, autor interpelacji w sprawie gier hazardowych.

Jeszcze dwa lata temu w Polsce było około 22 tysięcy popularnych maszyn jednorękich bandytów. Dziś jest ich dwa razy więcej: 44 tysięcy.

"Są dwa powody, dla których tak się dzieje. Pierwszym jest kryzys, Polacy tracą kontrolę nad swoimi finansami. A w takich wypadkach najczęściej pojawia się pokusa szukania wsparcia w ślepym losie, w opiece fortuny. Ale jest i druga przyczyna - powszechna dostępność automatów. My się przed nimi w ogóle nie bronimy" - mówi Krzysztof Łęcki, socjolog Uniwersytetu Śląskiego.

Reklama

Powszechną dostępność, a za tym popularność jednorękim bandytom zapewniła w 2003 roku nowelizacja ustawy hazardowej. Wprowadziła ona rozróżnienie na automaty o wysokich wygranych i niskich. Tymi ostatnimi, w teorii i zamyśle ustawodawcy, miały być urzadzenia, z których gracze korzystają dla rozrywki, a nie hazardu. Do nich zaliczono jednorękich bandytów.

I dlatego Automaty o Niskich Wygranych (AoNW) można ustawiać w zasadzie wszędzie. Ich właściciele płacą bardzo niski podatek od gier - ryczałtem 180 euro od maszyny miesięcznie. W zamian przestrzegać powinni formalnego zakazu przyjmowania maksymalnej stawki jednej gry wyższej niż 0,07 euro i nie wypłacać jednorazowej wygranej większej niż 60 zł.

Te formalne wymagania właściciele automatów obchodzą, wyposażając swe automaty w funkcję "bank". Pozwala ona skutecznie i legalnie ominąć formalne zakazy. Po prostu niedozwolony wkład do maszyny w wysokości 3 zł funkcja "bank" zamienia w 10 dozwolonych wkładów po 30 gr. A niedozwoloną wypłatę w wysokości np. 600 zł - w dziesięć dozwolonych wypłat po 60 zł. Taka interpretacja przepisów jest honorowana przez polskie władze skarbowe.

Reklama

"My na to patrzymy z dużą obawą. Z jednej strony musimy szanować prawo, wszechobecność jednorękich bandytów przyjąć do wiadomości. Z drugiej strony obserwujemy, że za pomocą jednorękich bandytów gangsterzy dokonują przestępstw, przede wszystkim prania pieniędzy" - mówi Grażyna Puchalska z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji. W nieoficjalnych rozmowach policjanci i funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyznają, że najaktywniejszy w wykorzystywaniu automatów do gier jest gang pruszkowski, i zwracają uwagę, że trudno ich przyłapać na gorącym uczynku. I ABW, i policja od kilku lat starają się zmienić prawo umożliwiające ustawianie jednorękich bandytów w dowolnym miejscu.

"Tylko w ten sposób można uchronić kolejnych graczy od uzależnienia od automatów. Mechanizm wciągania w nałóg w ich wypadku jest prosty, tak jak w wypadku alkoholizmu i nikotynizmu. Jeżeli coś sprawia przyjemność i jest w zasięgu ręki, zawsze zadziała na tę część społeczeństwa, która jest podatna na uzależnienia" - mówi nam profesor Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jednak wszystko wskazuje na to, że mimo protestów policji i polityków prawo dotyczące automatów do gry nie zmieni się istotnie. Ministerstwo Finansów przygotowało kolejną nowelizację ustawy o grach hazardowych. "Przewidujemy w niej zwiększenie wprowadzenia dodatkowych dopłat od operatorów maszyn losowych. Ale nie zamierzamy zmieniać przepisu, zezwalającego na ustawianie ich w pubach i sklepach" - mówi DZIENNIKOWI Witold Lisicki z Ministerstwa Finansów.