W pierwszą rocznicę katastrofy CASY odbywają się uroczystości ku czci ofiar tragedii w Mirosławcu. Przy pomniku upamiętniającym lotników odbył się apel poległych, w którym udział wzięli m.in. minister obrony narodowej Bogdan Klich, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło oraz dowódca Sił Powietrznych, generał broni pilot Andrzej Błasik.

Reklama

"Tamtego dnia ogromną stratę poniosły rodziny zmarłych, Wojsko Polskie oraz cała Rzeczpospolita" - napisał prezydent Lech Kaczyński w liście skierowanym do uczestników uroczystości. List, podczas uroczystości przed pomnikiem, odczytał Aleksander Szczygło.

Podczas uroczystości odczytano nazwiska ofiar katastrofy, a następnie uczestnicy apelu oddali im hołd. Odczytano również wiersz żałobny "Jak ciężko nagle odchodzić" pułkownika rezerwy Janusza Kowalskiego. Potem zgromadzeni odmówili krótką modlitwę za wszystkich, którzy zginęli w katastrofie.

Piloci do końca nie byli świadomi położenia CASY. Na zakończenie pierwszej części obchodów rocznicy tragedii odegrano "Marsz Lotników", po czym złożono wieńce i wiązanki kwiatów.

Od godziny 12. w kościele w Mirosławcu odprawiane jest ekumeniczne nabożeństwo w intencji ofiar katastrofy. Ceremonię zakończy koncert żałobny w wykonaniu Orkiestry Reprezentacyjnej Sił Powietrznych.

Reklama

Historia katastrofy

Samolot CASA C-295 M z 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego rozbił się 23 stycznia 2008 roku o godz. 19.07. Akurat podchodził do lądowania w Mirosławcu. Zginęło 20 osób - czterech członków załogi i 16 pasażerów - oficerów wracających z konferencji na temat bezpieczeństwa lotów. Samolot po starcie z Warszawy lądował w Powidzu i Poznaniu, miał lecieć do Mirosławca, Świdwina i Krakowa, gdzie znajduje sie baza 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego

Reklama

Przyczyny katastrofy badano bardzo długo i do dziś nie znamy całej prawdy na temat tamtych wydarzeń. Wiadomo, że nad Mirosławcem w chwili katastrofy padał deszcz, a pilot podchodził do do lądowania dwa razy. W końcu komisja uznała, że odpowiedzialność za katastrofę spoczywa m.in. na załodze, bo nie znała tej wersji CASY i nie włączyła wszystkich dostępnych systemów nawigacyjnych.

W kwietniu 2008 roku minister obrony Bogdan Klich odwołał dyżurnych z lotniska w Mirosławcu, którzy mieli sprowadzić CASĘ na ziemię. Z pracą pożegnali się: dwaj kontrolerzy, starszy dyżurny zmiany bojowej, a także podpułkownik Leszek Leśniak, szef 13. eskadry z Krakowa, z której pochodzili piloci samolotu, oraz major Jędrzej Wójcicki, komendant wojskowego portu lotniczego w Mirosławcu.

Wszystkich odwołanych wojskowych przeniesiono do rezerwy kadrowej.

W maju 2008 roku komisja oskarżyła 23 żołnierzy, którzy mieli przyczynić się do katastrofy. Wśród wojskowych, którzy trafili pod lupę przełożonych, znaleźli się oficerowie i podoficerowie. Skończyło się na upomnieniach, naganach i karach pieniężnych.

We wrześniu trzech odwołanych oficerów, decyzją ministra Klicha wróciło do służby, z zastrzeżeniem, że nie będą oni pełnić funkcji kierowniczych. Chodzi o byłego dowódcę 13. eskadry z Krakowa ppłka Leszka Leśniaka, kontrolera lotów kpt. Andrzeja Koniarza i dyżurnego z Centrum Operacji Powietrznych ppłka Marka Sołowianiuka. Pozostali dwaj oficerowie przeszli na emeryturę.

15 grudnia 2008 roku prokuratura postawiła pierwsze zarzuty w tej sprawie. Usłyszał je były dowódca krakowskiej eskadry. Śledczy postawili lotnikowi zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Miał wyznaczył pilotów, z których jeden nie miał uprawnień do latania w nocy, a drugi nie mógł pilotować tej wersji maszyny. Lotnik nie przyznał się do winy.