Mieczysław Ropniewski z Sosnowca liczy, że wreszcie doczeka się odszkodowania. "Mam już proces z MTK o odszkodowanie. Ale ten tak się wlecze, że postanowiłem złożyć nowy o odszkodowanie od Skarbu Państwa" - mówi DZIENNIKOWI Ropniewski. "Na pewno nie złożę broni. Mam stwierdzony poważny uszczerbek na zdrowiu, a do tej pory wypłacono mi tylko standardowe pieniądze z ubezpieczenia oraz jednorazową zapomogę od prezydenta Chorzowa, a przecież jestem rencistą i nie stać mnie na kosztowne leczenie" - mówi.

Reklama

>>> Nie wszystkie rodziny domagają się odszkodowań

Cztery kancelarie adwokackie: dwie z Katowic, jedna z Sopotu i jedna z Gdańska jutro i pojutrze złożą w sądzie rejonowym w Katowicach wezwania do ugody. "W czerwcu 2008 roku Sąd Rejonowy w Chorzowie zdecydował, że 8 tys. odszkodowania jednemu z rannych w katastrofie powinna wypłacić nie spółka MTK, której wcześniej wytaczano procesy, ale Skarb Państwa" - mówi nam Marcin Marszołek z kancelarii prawnej "Wokanda" reprezentującej blisko 40 poszkodowanych w tragedii. "W oparciu o ten wyrok zdecydowaliśmy się żądać sprawiedliwości nie tylko od MTK, ale także od Skarbu Państwa" - dodaje Marszołek. Łącznie roszczenia ponad 70 poszkodowanych reprezentowanych przez "Wokandę" i kancelarię Piotra Misiewicza z Katowic wynoszą blisko 10 mln złotych.

Kolejnych 150 osób reprezentują wspólnie kancelarie z Trójmiasta. "Nasi klienci wnioskują łącznie o blisko 15 mln" - mówi nam mecenas Adam Car. "Wnioski zaczynają się od 10 tysięcy złotych za uszkodzenia ciała do 300 tysięcy za śmierć jedynego żywiciela rodziny" - dodaje adwokat. Według prawników wezwania do ugody kierowane do Skarbu Państwa to jedyna metoda, by poszkodowani doczekali się wreszcie odszkodowań. "Tych ludzi zostawiono samych sobie. Obiecywana pomoc okazała się albo minimalna, albo wręcz żadna" - mówi Marszołek. "A procesy cywilne drogie i długotrwałe" - dodaje.

Reklama

Dlatego choć prokuratura uznała, że poszkodowanych w tragedii było ponad 1300 osób, to do sądów wpłynęło dotychczas zaledwie 71 spraw o odszkodowania. 52 z nich zostały zakończone, 19 nadal się toczy. Łączna kwota żądań wyniosła kilkanaście milionów zł. Sądy zwykle przychylały się do roszczeń, choć zasądzały odszkodowania, zadośćuczynienia i renty w niższej kwocie niż domagali się poszkodowani: od kilku tysięcy do 250 tys. zł. Pełne odszkodowanie od MTK odebrało dotąd 10 pokrzywdzonych na łączną sumę około 400 tys. zł. Kolejnych 10 prawomocnych wyroków jest dopiero realizowanych, ale targi wypłacają pieniądze w ratach.

Skarb Państwa, a konkretnie Chorzów wcale jednak nie jest chętny płacić. - Na ten moment Skarb Państwa nie zamierza zawierać ugód. Nie zgadza się z zasadą odpowiedzialności przyjętą przez sąd, iż samoistnym posiadaczem hali, która uległa zawaleniu, jest Skarb Państwa - mówi Gabriela Kardas, rzeczniczka Urzędu Miasta w Chorzowie. Bardziej ugodowa jest MTK, do której też jest skierowana część wniosków o odszkodowania: - My od samego początku staramy się wszystkie sprawy załatwiać ugodowo. W miarę możliwości spłacamy też wszystkie zasądzone odszkodowania - mówi nam prezes MTK Piotr Kubica.

Do katastrofy doszło około godziny 17.15, 28 stycznia 2006 roku podczas wystawy gołębi pocztowych w hali Międzynarodowych Targów Katowickich. Pod dachem hali zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych. W raporcie przekazanym prokuraturze na początku maja 2006 powołani przez nią biegli podali jako powód katastrofy zmiany dokonane w projekcie wykonawczym w porównaniu do projektu budowlanego. Zmiany te polegały na zmniejszeniu ilości wsporników oraz innych elementów wzmacniających. W efekcie dach budynku nie wytrzymał ciężaru półtora metra śniegu i zawalił się.

Reklama

Śledztwo w tej sprawie prokuratura zamknęła dopiero w lipcu ubiegłego roku. Oskarżyła 12 osób, m.in. byłych szefów MTK i projektantów hali. Proces oskarżonych ruszy w czerwcu.

p

SŁAWOMIR CICHY: Pojawiła się szansa na uzyskanie odszkodowania od Skarbu Państwa za śmierć państwa bliskich. Złożyliście stosowne dokumenty w sądzie albo kancelarii prawnej?

URSZULA i HELMUT SOPA*: Nie. I nie zamierzamy tego robić. Chcemy tylko zapomnieć o tym, co się stało trzy lata temu. Straciliśmy pod gruzami hali troje bliskich: córkę, zięcia i wnuczka.

Większość osób jednak składa pozwy.

My straciliśmy na kompletowanie papierów półtora roku. Zadawano nam tysiące pytań. Mieliśmy wyliczyć straty. Jak to zrobić? Jak wycenić śmierć dzieci i wnuczka? Jak wycenić ogrom tragedii, która nas dotknęła? Przecież pozostałemu przy życiu drugiemu wnukowi musieliśmy po stracie rodzicow na nowo zorganizować życie i dom. Nie chcemy jeszcze raz przechodzić procedury sądowej.

Będą mieli rentę, dopóki chodzą do szkoły. A co potem?

Damy sobie radę. Nie chcemy usłyszeć w sądzie tego co jedna z wdów, że jej sytuacja materialna po zawaleniu się hali i śmierci męża się polepszyła i odszkodowanie jej się nie należy. Sędzia wyliczyła jej dochody po uwzględnieniu renty i wyszło, że w sumie ma o 600 zł więcej niż wtedy, kiedy mąż żył.

Będziecie Państwo w środę w Chorzowie przy obelisku upamiętniającym ofiary katastrofy?

Nie. My przeżywamy codziennie to wydarzenie. Jutro spotkamy się z innymi rodzinami - tu na miejscu w Nowej Wsi. Sąsiedzi stracili pięciu członków rodziny. Ale cieszę się, że choć od tragedii minęły trzy lata to przynajmniej dziennikarze nie zapomnieli o rocznicy.

*Urszula i Helmut Sopa mieszkają w Nowej Wsi pod Opolem. Z katastrofy ocalał tylko ich ośmioletni wnuczek Marek. Jego rodzicom i bratu nie udało się pomóc. Zginęli na miejscu.