Do awanury doszło w koszarach przy ul. Pienistej, gdzie stacjonują kompanie policjantów służby kandydackiej, czyli poborowych wybierających służbę w policji zamiast wojska. Choć nie było poważnie rannych, to nie obeszło się bez rozbitych nosów, siniaków i licznych zadrapań. Najciężej poszkodowanym funkcjonariuszem zajęli się lekarze ze miejscowej kliniki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Reklama

"Zrobiono mu prześwietlenie i założono na rękę szynę. Kursant otrzymał także zwolnienie lekarskie. Na temat jego obrażeń będzie musiał się jeszcze wypowiedzieć biegły" mówi podinsp. Magdalena Zielińska, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi. Najprawdopodobniej awantura rozpoczęła się, gdy funkcjonariusze z pododdziału "starego rocznika napadli na salę, gdzie spali ich młodsi koledzy.

Ci nie oddali się bez walki. Doszło do szarpaniny i walki na pięści. Porządek zaprowadził dopiero powiadomiony o rozróbie przez służbę dyżurną mł. insp. Marek Wawrowski, zastępca dowódcy Oddziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. "Miejsce, w którym walczyli policjanci, wyglądało jak po przejściu huraganu. Poprzewracane łóżka, rozbity sprzęt, powyłamywane drzwi. Oszacowaniem szkód mają się zająć przedstawiciele komendanta wojewódzkiego" mówi jeden z łódzkich funkcjonariuszy.Wczoraj w koszarach przy ul. Pienistej od rana pracowali policjanci z wydziału kontroli Komendy Wojewódzkiej. Sprawdzali m.in., czy doszło do przestępstwa, czy też tylko do nieetycznego zachowania policjantów. Sprawą ma się zająć również poleska prokuratura.

"O ewentualnym wszczęciu śledztwa zdecydujemy, gdy zapoznamy się ze zgromadzonym w sprawie materiałem" - mówi Maria Szcześniak-Bauer, prokurator rejonowy Łódź Polesie.

Reklama