Przyszłość Stańczaka była jasna już w jego dzieciństwie. Urodził się w 1966 roku we wsi Potok koło Krosna otoczonym przez liczne szyby ropy naftowej na wzgórzach otaczjących wieś. Od ponad stu lat przemysł naftowy jest tu głównym źródłem dochodu i dlatego Stańczak po skończeniu podstawówki, jak niemal wszyscy koledzy z klasy, zdecydował się na naukę w "Naftówce", czyli zespole szkół im. Ignacego Łukasiewicza. Po skończeniu technikum Stańczak poszedł na Politechnikę Krakowską, a po studiach rozpoczął pracę jako inżynier górnictwa.

Reklama

Najpierw pracował w Małopolsce, szukając ropy pod Bochnią. Potem trafił do krakowskiej firmy Geofizyka. W sierpniu jako jeden z 18 inżynierów z tej firmy wyjechał na badania do Pakistanu. Zajmował się wykonywaniem zdjęć sejsmicznych, które ułatwiają poszukiwanie złóż surowców. Właśnie podczas wyjazdu do takiego badania został 28 września porwany.

Życie prywatne Stańczaka jest szczelnie chronione tak przez jego pracodawcę, jak i przez służby specjalne. Do tego stopnia, że o jego byłej żonie i 13-letnim synu opinia publiczna dowiedziała się czegoś więcej niż to, że istnieją, zaledwie kilka dni temu. Dorota Bartula pokazała się publicznie tuż przed 4 lutego, czyli terminem wyznaczonym przez porywaczy. "To krzyk rozpaczy. Mój i mojego dziecka. Zróbcie wszystko, co się da, by go uwolnić" - apelowała kobieta. Wcześniej nie wypowiadała się publicznie, poprosiła nawet ABW o ochronę przed mediami. Stańczak z Bartulą rozwiódł się kilka lat temu i od tamtej pory mieszkał razem z siostrą i matką w Krośnie.