Bulwersujące zdarzenie z udziałem byłego posła miało miejsce w nocy z wtorku na środę. Rokita został poturbowany przez policjantów, siłą wyprowadzony z pokładu samolotu na lotnisku w Monachium i w kajdankach zawieziony na komisariat.

Awantura rozpoczęła się tuż przed startem maszyny. Jak relacjonowała towarzysząca mu żona, Nelli Rokita, wszystko zaczęło się od płaszcza, który nie mieścił się w schowku klasy ekonomicznej, gdzie oboje mieli wykupione bilety.

Reklama

Jan Rokita położył go na pustym fotelu, co z kolei nie spodobało się niemieckiej stewardesie. Po krótkiej wymianie zmian nagle poleciła ona opuścić pokład byłemu posłowi. Gdy Rokita odmówił, weszli policjanci. Potraktowali byłego polskiego parlamentarzystę jak bandytę. Zapewne nieświadomi, że cała sprawa dotyczyła tylko płaszcza. "Polska załoga miałaby więcej cierpliwości. Poświęciłaby więcej czasu na uspokojenie pasażera i nie wyrzucałaby go tak szybko z pokładu" - mówi pilot LOT z 20-letnim stażem.

p

BARBARA SOWA: Jak powinna zachować się załoga samolotu w przypadku Jana Rokity? Czy pańskim zdaniem niemiecka stewardesa i załoga Lufthansy zachowali się należycie
TOMASZ SMOLICZ*: Nie sądzę. Od stewardesy wymaga się przede wszystkim kultury w kontaktach z pasażerami. Tutaj chyba tego zabrakło. Przypomnę, że całe zamieszanie miało miejsce w nocy, a samolot miał godzinne opóźnienie. Wiec nie ma się co dziwić, że pasażerowie byli rozdrażnieni. Stewardesa powinna zdawać sobie z tego sprawę. Rozumiem, że rozdrażnił ją przedmiot pozostawiony luzem w czasie startu, ale to można było inaczej rozwiązać.

Reklama

Zakuwanie pasażera w kajdanki i wysyłanie na komisariat za złe ulokowanie płaszcza, to już chyba gruba przesada.
Zapewne tak. Nie wiem, czy tutaj zareagował kapitan, czy zawierzył relacji stewardesy. Kapitan ma oczywiście obowiązek zadbać o bezpieczeństwo pasażerów i w każdej chwili może wyrzucić pasażera, który sprawia kłopoty. Ja zawsze w takich przypadkach sam wychodziłem z kokpitu i oceniałem sytuację, bo relacje stewardesy są czasem przesadzone. Nie wiem, czy niemiecki pilot zrobił to samo.

*Tomasz Smolicz jest pilotem z wieloletnim doświadczeniem za sterami samolotów latających w barwach LOT. Obecnie na emeryturze.

Reklama



BARBARA SOWA: Z relacji Jana Rokity i jego żony wynika, że stewardesa rzucała ich rzeczami osobistymi. Czy takie zachowanie załogi mieści się w normach obowiązujących na pokładzie samolotu?
PILOT*: Oczywiście, że nie. W tym przypadku wystarczyło grzecznie zwrócić uwagę, że płaszcz nie może leżeć na siedzeniu. Można było zdecydowanie łagodniej i uprzejmiej zaproponować inne miejsce w schowku na bagaże. Reakcja niemieckiej stewardesy na pewno nie była stosowna.

Członkowie pana załogi też by się tak zachowali?
Zapewne nie. U nas obowiązuje sztywny regulamin i precyzyjnie opisana procedeura postępowania w takich przypadkach. Pasażer, jeśli zachowuje się niewłaściwie, najpierw dostaje ustne ostrzeżenie, później pisemne, a dopiero w ostateczności, jeśli je zignoruje, zostaje wyproszony z pokładu.

Zdarzyło się panu kiedykolwiek wyprosić pasażera z samolotu?
Tak, ale w zdecydowanie bardziej drastycznych przypadkach. Przypominam sobie sytuację, gdy będący pod wpływem alkoholu Włoch rzucił w czasie lotu w stewardesę puszką z sokiem pomidorowym. Po wylądowaniu wezwałem służby lotniskowe, które wyprowadziły go z pokładu.

*Nasz rozmówca jest pilotem LOT z wieloletnim stażem