To jeden z pierwszych wielkich przekrętów politycznych w dziejach Polski Ludowej. Referendum i wybory miały stwarzać pozory, że to Polacy sami decydują o swoim losie. Stalin, dobrze znający dzieje XIX-wiecznych polskich zmagań z rosyjskim zaborcą, powiedział kiedyś, że komunizm pasuje do Polski jak siodło do krowy. Przyznał też, że tylko Polacy i Węgrzy zasługują na własne niepodległe państwo. Może dlatego przystał na rodzaj Królestwa Polskiego w sowieckim wydaniu i nowym kształcie? Może, pamiętając lekcję z 1920 roku, wolał podporządkować sobie Polskę nie przez wariant "bałtycki", gdzie po prostu wchłonął Litwę, Łotwę i Estonię do imperium, ale przez "taktykę salami"? Polegała ona na przejmowaniu władzy "plasterek po plasterku", także przez chwilowy taktyczny sojusz komunistów z Polskiej Partii Robotniczej (PPR) z politykami z innych kręgów. Dzięki temu po rozmowach w Moskwie 28 czerwca 1945 roku powstał Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej (TRJN) Edwarda Osóbki-Morawskiego z wicepremierami Władysławem Gomułką i Stanisławem Mikołajczykiem. Referendum i wybory stanowiły kontynuację tej polityki. Nie miały jednak prowadzić do wielopartyjnego, demokratycznego sojuszu, lecz do zgrabnej likwidacji opozycji.

Reklama

Walka z Mikołajczykiem

Po utworzeniu TRJN doszło do sytuacji kuriozalnej. Mikołajczyk wchodził do rządu, ale jego Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) pozostawało największą legalną partią. Polityk ten popularnością bił na głowę wszystkich "luminarzy" PPR razem wziętych. Świadczą o tym choćby wydarzenia podczas rozgrywanego w Warszawie w przededniu referendum meczu piłki nożnej Polska-Jugosławia. Był na nim Mikołajczyk. Reakcję widowni na jego obecność plastycznie ujął związany z ruchem ludowym Stefan Korboński: "Ludzie zaczęli się tłoczyć ze wszystkich stron […]. Kto jeszcze siedział, ten wstał i rozległy się pierwsze oklaski […]. Nagle ktoś się rozdarł: <Niech żyje Mikołajczyk> i tysiące głosów powtórzyło ten okrzyk. Najliczniejsza w Polsce partia Mikołajczyka na początku 1946 roku była znacznie liczniejsza niż PPR. Raziło to i niepokoiło komunistów. Nie dziwi więc, że kiedy PSL w lutym tego roku odrzuciło propozycję utworzenia bloku wyborczego z pozostałymi partiami, komuniści nasilili trwającą już kampanię antypeeselowską. Nie ograniczali się w niej do wojny propagandowej, ale stosowali metody fizycznej eliminacji lokalnych liderów ugrupowania Mikołajczyka - w latach 1945-1947 tysiące działaczy PSL aresztowano, a co najmniej 100 skrytobójczo zamordowano. Głośny stał się mord na łódzkim ludowcu Bolesławie Ścibiorku dokonany przez UB 5 grudnia 1945 roku.

Pytania skrojone na miarę czasów

Komuniści przesuwali termin uzgodnionych na forum międzynarodowym wyborów parlamentarnych w Polsce między innymi ze względu na niemożność uporania się z wielką popularnością PSL. O przeprowadzeniu referendum przesądziła ustawa KRN z 27 kwietnia 1946 roku. Choć takiej opcji nie przewidywały żadne porozumienia międzynarodowe dotyczące Polski, Mikołajczyk uznał celowość referendum, żeby nie dać komunistom pretekstu do oskarżania jego oraz członków PSL o złą wolę.

Reklama

Polacy 30 czerwca 1946 roku mieli odpowiedzieć na trzy pytania: 1. Czy jesteś za zniesieniem Senatu; 2. Czy chcesz utrwalenia w przyszłej Konstytucji ustroju gospodarczego, zaprowadzonego przez reformę rolną i unarodowienie podstawowych gałęzi gospodarki krajowej, z zachowaniem ustawowych uprawnień inicjatywy prywatnej; 3. Czy chcesz utrwalenia zachodnich granic Państwa Polskiego na Bałtyku, Odrze i Nysie Łużyckiej. Zręcznie sformułowane pytania nie oddawały istoty problemów, jakimi żyli Polacy w tym okresie. Nie wolno było głośno mówić o utracie polskich Kresów Wschodnich z Wilnem i Lwowem, o faktycznej okupacji ziem polskich przez Armię Czerwoną czy o masowym terroryzowaniu społeczeństwa przez siły bezpieczeństwa.

p

Reklama



"PPS chce cię przekonać"

Komunistom zależało tylko na tym, by społeczeństwo na trzy pytania odpowiedziało pozytywnie. Rozpoczęli więc wojnę propagandową. Ulice polskich miast zalały plakaty nawołujące do głosowania "3 x tak". Każdy inny wariant komuniści interpretowali jako powrót do złych czasów. Straszyli widmem ponownego nastania rządów kapitalistów, co miało się wiązać z wyzyskiem robotnika i chłopa. Straszyli reinkarnacją hitleryzmu, a do Adolfa Hitlera porównywano każdego, kto nie pasował do komunistycznej układanki. "Wrogów" było wielu - od byłych żołnierzy AK po Mikołajczyka, mimo że wciąż oficjalnie był wicepremierem rządu, w którym zasiadali także politycy PPR.

Atmosfera strachu i nadużyć

Głosowanie przebiegało w atmosferze zastraszenia, a jego zasady nawet nie przypominały pozorów demokracji. Na przykład wrzucenie kartki białej uznano za odpowiedź pozytywną na wszystkie pytania. Łatwo też było postawiony przy pytaniu znak "-" zamienić na "+". Ostateczne wyniki podane do publicznej wiadomości dopiero 12 lipca zostały sfałszowane: "tak" na pytanie 1. odpowiedzieć miało 68,2% głosujących, na pytanie 2. - 77,3%, na pytanie 3. - 91,4%. Oficjalna frekwencja wyniosła 85,3%. W rzeczywistości w opinii profesora Andrzeja Paczkowskiego w skali kraju "3 x tak" odpowiedziało nie więcej niż 27% głosujących, "3 x nie" odpowiedziało zaś nie mniej niż 33%. Jak pisze Andrzej Friszke, z ujawnionych w latach 90. dokumentów wynika, że na czas referendum przyjechała do Polski specgrupa oficerów NKWD pod nadzorem Arona Pałkina. Zajęła się ona sfałszowaniem blisko 6000 protokołów komisji wyborczych i 40 tysięcy podpisów ich członków.

Nie chcesz wojny - głosuj

Autentyczne wyniki mogłyby utwierdzić społeczeństwo w błędnym przekonaniu, że koniec rządów komunistycznych jest bliski. Stąd może zbytni był optymizm zawarty w ulicznym haśle z 1946 roku: Hej pepeery, szykujcie rowery, bo będziecie uciekać jak hitlery. Tymczasem mając tak przygotowany grunt - udane fałszerstwo plebiscytowe wsparte obecnością armii radzieckiej i nieustającym terrorem bezpieki - rządząca partia wyznaczyła datę wyborów do sejmu na 19 stycznia 1947 roku. Sześć miesięcy poprzedzających głosowanie upłynęło według znanego scenariusza. Szalały komunistyczne represje, przeciwników politycznych więziono. Machina cenzury i rozbuchanej propagandy działała sprawnie, a zastraszenie było takie, że ludzie bali się, czy przy wejściu do lokalu komisji nie będą sprawdzać kartek, a nawet... rewidować - wspominała Maria Dąbrowska. W najlepszym razie grano na ludzkich nerwach, jak w haśle przedwyborczym: Kobieto, nie chcesz wojny, głosuj na listę nr 3. Na liście tej znalazła się PPR z jej sojusznikami z tzw. bloku demokratycznego - politykami PPS, SL i SD, którzy godzili się na współpracę z komunistami. Oficjalnie frekwencja wynosiła 89,9%. Na blok demokratyczny oddano ponoć 80,1% głosów, a na PSL... tylko 10,3%. Oczywiście podane wyniki znowu zostały sfałszowane, co sarkastycznie komentowała ulica, powtarzając, że urna wyborcza to magiczna szkatułka, wrzucasz Mikołajczyka, wychodzi Gomułka. Był to już drugi w krótkim okresie Polski Ludowej "cud nad urną". Sfałszowane wybory legalizowały władzę komunistów zależnych od Kremla. Czwartego lutego zebrał się sejm, który następnego dnia wybrał na prezydenta RP bezpartyjnego Bolesława Bieruta. Sejm 19 lutego uchwalił tzw. małą konstytucję. Wkrótce komuniści rozbili zbrojne podziemie. Toczyły się liczne pokazowe procesy działaczy niepodległościowych, także na podstawie uchwalonego 13 czerwca niezwykle represyjnego tzw. małego kodeksu karnego. W atmosferze nagonki na PSL Mikołajczyk zagrożony aresztowaniem, procesem i wyrokiem śmierci 21 października 1947 roku potajemnie opuścił Polskę. Tak oto komuniści z pomocą kłamstw, represji i Armii Radzieckiej umacniali swoją władzę.

Jak głosować 30 czerwca?

Jedno z tysięcy haseł propagandy komunistycznej podkreślało: "Trzy razy tak, to Polaka znak, dwuizbowy parlament - gadulstwo i zamęt." Wbrew temu szersze kręgi społeczeństwa miały inny pogląd. Zwolennicy Mikołajczyka zalecali głosować "nie" na pytanie 1., a "tak" na pozostałe. Wyrażały to okolicznościowe hasła typu: Tylko kaczka, głupi ptak, woła zawsze tak, tak, tak. Mądry człowiek za to wie i na pierwsze mówi nie. Ten wierszyk oczywiście powtarzano na ucho, bo tylko takie propagandowe pole manewru mieli zwolennicy PSL. Ewentualnie mogli jeszcze kupować od ulicznych sprzedawców drewniane osiołki, które za pociągnięciem sznurka trzykrotnie potakiwały głową. Z kolei pozostające w konspiracji Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) nawoływały do głosowania trzy razy "nie", by zdecydowanie podkreślić niezgodę na sowietyzację Polski. Natomiast powstałe 2 września 1945 roku z dawnych środowisk poakowskich konspiracyjne Zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość" (WiN) wzywało do odpowiedzi "nie" tylko na pierwsze dwa pytania.

p