Straty były ogromne, przede wszystkim w ludziach. W 1943 roku zmarł nieodżałowany Eugeniusz Bodo - wielki gwiazor przedwojennego kina, który śpiewał choćby "Ach, śpij, kochanie" czy "Już taki jestem zimny drań". Najprawdopodobniej został aresztowany we Lwowie przez NKWD w 1941 roku, a następnie więziony w Ufie i Moskwie. O jego uwolnienie zabiegali w imieniu polskiej ambasady dyplomaci Tadeusz Romer i Stanisław Kot, niestety bezskutecznie, bowiem władze radzieckie nie podjęły rozmów ze względu na szwajcarskie obywatelstwo aktora. Z tego też powodu nie objęła Bodo amnestia dla obywateli polskich. Został wywieziony do łagru, gdzie nie wytrzymał głodu, wycieńczenia i upodlenia. Propaganda komunistyczna w kraju starała się przekonać jego wielbicieli, że Bodo zginął rozstrzelany przez Niemców w czasie łapanki na ulicach Lwowa, dopiero po latach prawda wyszła na jaw.

Reklama

Tragiczny los nie ominął także Kazimierza Junoszy-Stępowskiego, który zagrał w wielu przedwojennych filmach, m.in. "Profesorze Wilczurze", "Znachorze", "Trędowatej". Kula wystrzelona 5 lipca 1943 roku była przeznaczona dla jego żony - konfidentki gestapo. Gdy do mieszkania weszli żołnierze podziemia i wygłosili wyrok na zdrajczynię, Junosza-Stępowski zasłonił ją własnym ciałem - zmarł od ran w szpitalu.

W czasie powstania warszawskiego życie straciła Ina Benita - wielka artystka filmu i teatru. Jej występy w "Cyruliku Warszawskim", "Wielkiej Rewii" czy "Morskim Oku" oklaskiwała głównie męska część publiczności, ponieważ uchodziła za niebezpieczną piękność - femme fatale. Pierwszy raz uciekła śmierci tuż przed wybuchem powstania, kiedy ją zwolniono z Pawiaka. Drugi raz się nie udało - zginęła w czasie ewakuacji kanałami ze Starówki wraz z dwumiesięcznym dzieckiem.

W marcu 1945 roku zmarł w obozie koncentracyjnym Mauthausen konstruktor pionierskich aparatów kinematograficznych Kazimierz Prószyński. W listopadzie 1944 roku odszedł ranny w powstaniu Karol Irzykowski. Był genialnym krytykiem filmowym i teatralnym, z którego zdaniem liczyli się wszyscy polscy twórcy. Jego praca "Dziesiąta Muza" z 1924 roku do dziś jest czytana i ceniona przez znawców. Była to pierwsza w kraju i jedna z pionierskich na świecie monografii opisujących istotę sztuki filmowej.

Reklama

Wielu twórców filmowych w czasie wojny koleje losu rzuciły na obce ziemie. W 1939 roku wyjechała do Stanów Zjednoczonych Jadwiga Smosarska - przez wielu uznawana za największą gwiazdę przedwojennego kina polskiego. Także Hanka Ordonówna nie wróciła do kraju z wojennej tułaczki. Po uwolnieniu z sowieckiego łagru zorganizowała sierociniec dla dzieci polskich wygnańców, ewakuowany potem przez Indie do Libanu. Zmarła w 1950 roku w Bejrucie na gruźlicę, która była pamiątką po wojennych trudach. Scenarzysta i autor tekstów piosenek, poeta Marian Hemar, który nie zgadzał się na komunistyczne porządki w kraju, wybrał wolność w Anglii. Także Henryk Wars, genialny kompozytor filmowych szlagierów, takich jak "Miłość ci wszystko wybaczy" czy "Umówiłem się z nią na dziewiątą", wyjechał po wojnie do Ameryki.

p



Wszystko od zera

Reklama

Kto myślał o kinie, gdy brakowało jedzenia, dachu nad głową, pracy? Wydawać się mogło, że sztuka to ostatnia rzecz, która może zaprzątać głowy ludzi po wojnie. Pierwszy polski film po 1945 roku szybko rozwiał tego typu pomysły. Tysiące Polaków szturmowało kina, rozgrywały się istne bitwy o bilety, z hukiem leciały szyby kin, trzeszczały w zawiasach drzwi… Ale zacznijmy od początku.

Polskie kino nie istniało. Gwiazdy przetrzebiła wojna, ludzie kina jęli się innej pracy dającej chleb. W gruzach legły wytwórnie, atelier i laboratoria, kina. Zniszczony został sprzęt filmowy i rodzime fabryki zajmujące się jego produkcją. Nie istniał system dystrybucji, ponadto rozpoczęła się walka komunistycznej władzy z prywatnymi producentami filmowymi. Ale nie wszyscy zapomnieli o X muzie.

W 1945 roku scenarzysta Ludwik Starski i reżyser Leonard Buczkowski zapalili się do pomysłu nakręcenia średniometrażowego filmu, który ocaliłby od zapomnienia antyhitlerowskie piosenki śpiewaków ulicznych. Pierwszy z nich jak nikt znał się na piosence, ponieważ był autorem wielu przedwojennych szlagierów. Drugi był reżyserem tak wszechstronnym, że bez problemu odnajdował się zarówno w tematyce historycznej, jak i obyczajowej, komediowej czy sensacyjnej. Jasne było, że wspólnie mogą wyczarować obraz ważny i oddający ducha wojennej piosenki. Początkowo pomysł na film był skromny - ot, prosty dokument, luźno dramaturgicznie związana antologia kilkunastu szlagierów okupacyjnych.

Realizatorzy ogłosili w prasie: Zabroniona piosenka, przybrana w niezgrabne rymy, była często zwycięskim konkurentem propagandowych ryków oszalałej tuby Goebbelsa. Dziś chcemy ją odnaleźć i utrwalić na taśmie. Zwracamy się do wykonawców zabronionych piosenek z okresu okupacji, by przypomnieli sobie swój repertuar i zgłaszali się do Filmu Polskiego […]. Prosimy również osoby, które gromadziły odpisy tego rodzaju utworów, o udostępnienie nam swych zbiorów. Odzew społeczny był wielki. Materiał się rozrastał, mnożyły się wątki, scenariusz przybierał na objętości i sile wyrazu. Władza, widzowie i filmowcy domagali się filmu pełnometrażowego z prawdziwego zdarzenia. W grudniu 1945 roku ruszyło w Łodzi atelier filmowe. Nie było wyjścia - Buczkowski i Starski musieli stać się wiekopomnymi twórcami pierwszego po wojnie obrazu fabularnego.

Hit bez gwiazd

Fabuła pozostała prosta. Muzyk Roman Tokarski (Jerzy Duszyński) w atelier filmowym przy fortepianie opowiada o piosenkach czasów okupacji i związanych z nimi dramatycznych wydarzeniach, wspomina ludzi i burzliwe dzieje Warszawy. Słyszymy historię jego siostry Haliny (Danuta Szaflarska), pięknej działaczki podziemia, a także ich zatroskanej matki (Janina Ordężanka). Śledzimy tragiczne losy ukochanego Halinki, Ryszarda (Jan Świderski). Współczujemy Żydowi ukrywającemu się w mieszkaniu w sąsiedztwie Tokarskich, z odrazą patrzymy na konfidentkę Marię Kędziorek, która ginie z wyroku podziemia. A wszystko okraszone niezapomnianymi melodiami udręczonej stolicy. Z ekranu słychać: Siekiera, motyka, styczeń, luty, Niemiec z Włochem gubią buty…, Jak tu być i o czym śnić, hycle nam nie dają żyć… czy Czerwone jabłuszko pokrojone na krzyż, czemu ty żandarmie krzywo na mnie patrzysz… Na ekranie wykonywali je zarówno autentyczni muzykanci, jak i wschodzące gwiazdy kina. Swoją drogę zawodową na planie "Zakazanych piosenek" zaczynała młodziutka Alina Janowska, która zagrała uliczną śpiewaczkę w filuternym berecie. U progu aktorskiej kariery stała podobnie rozśpiewana Hanka Bielicka. Nowymi twarzami było też ekranowe rodzeństwo - Danuta Szaflarska i Jerzy Duszyński, szybko okrzyknięty amantem. W małych rólkach zaprezentowali się również Zofia Mrozowska i Andrzej Łapicki, którzy wkrótce stali się ulubieńcami publiczności.

"Zakazane" - poprawione

Popularności obrazu nie zaszkodziła nawet ingerencja decydentów z kręgów władzy ludowej w oryginał filmu... już po premierze. Taśmy wycofano z kin i poddano przeróbkom, m.in. według wskazówek Adama Ważyka - byłego żołnierza Wojska Polskiego w ZSRR, literata i komunistycznego propagandysty. Nowa wersja służyła podrasowaniu faktów dotyczących walki przeciw hitleryzmowi - zdewaluowaniu wkładu polskich żołnierzy walczących na Zachodzie, a za to podkreśleniu "dziejowej roli" Armii Czerwonej w zwycięstwie nad III Rzeszą. "Poprawiono" też niektóre teksty piosenek. Cenzorzy zmienili m.in. słowa odbudujemy Polskę od morza do morza na odbudujemy Polskę od gór aż do morza, a ze szlagierowej wyliczanki siekiera, motyka, bimber, szklanka zrobiono bardziej wychowawczą: siekiera, motyka, piłka, szklanka. Ale niezależnie od tego, komu szkodził bimber i jak traktowano realia historyczne, film po prostu się podobał i odniósł niebywały sukces. Brak rozpoznawalnych gwiazd, schematyczne postaci, wątła i mocno naciągana fabuła, kiepski dźwięk i obraz - dla publiczności były to usterki całkowicie nieistotne. Wszyscy ruszyli do kin obejrzeć pierwszy powojenny polski film. W dniu premiery w 1947 roku w warszawskim kinie Palladium działy się sceny dantejskie! A po wyjściu z seansu trudno było znaleźć widza, który by nie płakał na "Zakazanych piosenkach". W ciągu 20 lat od premiery film obejrzało około 14 milionów widzów.





p