Dziś w kwartecie politycznym rozmawiamy o podziałach ideologicznych, a zatem o czymś, co ponoć w Polsce już nie istnieje. Ktokolwiek skrytykuje sensowność ideologicznych schematów, z miejsca usłyszy, że wyważa dawno otwarte drzwi. Przecież tych podziałów już nie ma. Zewsząd płyną zapewnienia, że nie ma żadnej ideologicznej prawicy ani lewicy, pozostała jedynie intelektualna inkwizycja, która wszędzie ideowców tropi, piewcy "końca wieku ideologii", którzy polują na czyste i neutralne umysły, zupełnie niezależne od ideowych schematów.

Reklama

Wystarczy jednak, że te neutralne umysły zobaczą w internecie zdanie ze słowami: ksiądz, gej, eutanazja czy aborcja, od razu stają na baczność. A ich wolne mózgi zaczynają reagować wedle prostego schematu. Jeśli poznamy ich pogląd na jedną sprawę, wiemy, co myślą o kolejnych stu. Jeśli kogoś głęboko oburzył homoseksualny ślub zawarty na drugiej półkuli, mamy już całą mapę jego świadomości. Wiemy, że nie lubi Tuska jak również Obamy, Owsiak go irytuje, Pospieszalski ubogaca. Śmieje się, gdy widzi człowieka z torbą ekologiczną, irytuje natomiast, gdy patrzy na rysunki Marka Raczkowskiego. Jeśli z kolei ktoś żywo reaguje na wieść o przestępstwie popełnionym przez nikomu nieznanego księdza, z miejsca wiemy, że dwa lata temu w Polsce było mu duszno, że Busha ma za idiotę, a Ziobrę niemal za gestapowca.

Każdy wiezień tych schematów czuje się przy tym absolutnie wolny duchem. Choć jego światopogląd wygląda jak "przekaz dnia", jak ułożona przez kogoś innego ściągawka, on wygłasza cudze mantry z dumą buntownika snującego własne improwizacje.

Ideologie nie są odzywającym się w masach atawizmem, to nie są ludowe formy politycznych przeżyć, ale zapis świadomości elit. Ideologie są najsilniejsze w dyskusji publicznej, gdzie nadal stanowią główny system pojęciowy służący do opisu polityki. Przy całym oficjalnym sceptycyzmie, przy wszystkich zaprzeczeniach ze strony elit geografia inteligenckich reakcji, tekstów publicystycznych, listów otwartych, wpisów internetowych nadal jest podyktowana przez ideologie.

Reklama

Nic dziwnego, ideologie od zawsze były ukochanym dzieckiem elit, kluczem do własnej politycznej ważności. Powstały w epoce rewolucji francuskiej jako rezultat dopuszczenia inteligentów do rządzenia. Wzięli oni wtedy odwet za wszystkie tysiąclecia bycia odsuniętym od władzy. Kto miał choć trochę wyobraźni, pisał własny projekt naprawy świata. Kazimierz Wielki nie wpadłby na to, żeby samemu rozstrzygać, czy białogłowa może się poddać aborcji. Marzący o lepszym świecie inteligenci - i owszem. Dla nich każdy detal był ważny, każda sfera życia niedoskonała, wszędzie było za mało albo wolności, albo równości, albo sprawiedliwości. Uwiedziona wizją naprawy świata polityka zaczęła się rozlewać na całość społecznego, a nawet prywatnego życia. Uznano, że spolityzować trzeba wszystko: ekonomię, obyczaje, moralność, literaturę. Dzisiejsza feministka nawet nie wie, że chce regulować rzeczy, które dawniej nawet najwięksi despoci pozostawiali poza kontrolą władzy.

Ideologie w elitach upadają powoli, bo te nie chcą się rozstać z polityką. Chcą być zarówno inteligentami, którzy piszą swoje książki i teksty, robią filmy i przedstawienia, jak i kolonizatorami polityki, którzy moralistycznymi homiliami próbują zmienić jej bieg. I do których politycy przychodzą z prośbą o wsparcie.

U źródła było wielkie marzenie o naprawie świata, dziś ideologia jest już przede wszystkim socjologicznym mechanizmem walki o własną społeczną ważność. Ideologie są ideologiami w marksowskim sensie, są opisami świata, które podyktował grupowy interes. Pod wszystkimi tyradami na temat roli "wartościh w polityce kryje się dowód na własne znaczenie.

Robert Krasowski