Kamil Libich, inżynier z Lęborka, a od ponad dwóch lat mieszkaniec Wellington na północy Anglii może godzinami mówić o swojej pasji. Razem z nim prześledziliśmy, gdzie w Londynie dzieje się akcja "Misia".

Reklama

>>>Zobacz, jak dziś wyglądają miejsca znane z "Misia"

Epizody z filmu pamięta większość z nas: Ryszard Ochódzki z fałszywym paszportem ląduje w stolicy Anglii i ma za zadanie zdążyć przed mściwą byłą żoną i przepłacić pieniądze z jednego banku do drugiego. Wystarczy te kilka scen, by w 1979 roku pokazać dysproporcję między PRL i Zachodem.

p

>>>Londyńskie lotnisko zagrał wieżowiec

Reklama

Najpierw bohater trafia do sklepu zaprzyjaźnionego "pana Jana": długie zbliżenia na wyeksponowane szynki i podniesiony z ulicy udawany "kamyk z Jeleniej, przepraszam Jasnej Góry", który PRL-owski oportunista Ochódzki wręcza konserwatywnemu Polonusowi.
Sklep przestał istnieć kilka lat temu, ale Kamil Libich odkrył jego dawne miejsce w dzielnicy Clapham Junction. "Myślałem, że znajdę dawnego właściciela, a tam teraz jest jakiś orientalny bar z jedzeniem. Ale okolica, przystanek autobusowy, wszystko zostało takie samo" - mówi. Stanisław Tym, któremu podwójna rola Ryszarda Ochódzkiego i jego sobowtóra - warszawskiego cwaniaka Stanisława Palucha, przyniosła aktorską sławę, nie pamięta kto wybierał sklep, ani gdzie stał. Prawdopodobnie należał do kogoś ze znajomych ekipy - londyńskie epizody miały praktycznie zerowy budżet. "Parę rzeczy się załatwiło z Warszawy, a z resztą szliśmy już na żywioł" - opowiada aktor.

>>>Emigrant tropił Ryszarda Ochódzkiego

Reklama

Dokładnie w taki sam sposób załatwiano inne plenery i drugoplanowych aktorów: po znajomości, przez ciotki, kuzynów i przyjaciół. Jedna z takich osób namówiła czarnoskórą Brytyjkę, żeby zagrała sprzedawczynię, domniemaną córkę pana Jana, w "Continentalu". Inny przyprowadził Polaka, właściciela firmy reklamowej, który wcielił się w rolę kasjera w banku. Oczywiście statyści występowali za darmo.
Libich z największą łatwością znajduje w Londynie inne kultowe miejsce - bank, do którego Ochódzki wpłaca wyciągnięte pieniądze ("my money, wasz bank, na hasło, verstehen?", a w odpowiedzi słynne: "Dlaczego nie verstehen, my wszystko verstehen").

To dawny oddział Mellon Banku na Trinity Square niedaleko mostu Tower Bridge. Bank istnieje nadal, ale jego oddział już nie. Na jego miejscu znajduje się pub "The Liberty Bounds". Jak się dowiadujemy, spóźniliśmy się o 11 lat - fasady są wciąż takie same jak na filmie, ale od 1998 roku polewa się tu piwo. "Polska kultowa komedia, tutaj kręcona?" - śniady kelner nie dowierza własnym uszom. Po chwili wybucha śmiechem: "W 1979 roku nikogo z naszych pracowników nie było jeszcze na świecie".
A sam Stanisław Tym sprowadza nas na ziemię: "W środku Mellon Bank w życiu nie byłem. Nie mieliśmy pieniędzy na takie numery. Nakręciliśmy budynek z odległości, głos spoza ekranu gadał to swoje "verstehen" i tyle" - mówi.

>>>Emigranci wolą czytać po polsku

To nie koniec upadku Londynu Barei. "Śladu nie ma po ruchomych schodach, na których grany przez Tyma bohater zajadał się kiełbasą myśliwską" - smuci się Kamil Libich. Z londyńskiego krajobrazu pokazanego w "Misiu" zniknęły też charakterystyczne, czerwone budki telefoniczne, z których Ochódzki po wyjściu z banku zadzwonił do pana Jana z prośbą o nadanie telegramu od udawanej ciotki - kilka lat temu padły jako jedna z ofiar boomu komórkowego.
Sam Tym podpowiada jednak, że jeżeli ktoś chce którąś zobaczyć, to identyczne stoją przed ... urzędem miasta w Słupsku. "Zawsze jak na nie patrzę, to mi się "Miś" przypomina" - mówi.

>>>Znaki drogowe na Wyspach po polsku