Stanisława Skwarlińska, pacjentka Zbigniewa Religi:
Pożegnam dzisiaj człowieka, który uratował mi życie. Gdyby nie on, od 20 lat leżałabym w ziemi. To był niezastąpiony człowiek. Zawsze będę pamiętać, jak nad szpitalnym łóżkiem stawał solidny, przystojny facet i z uśmiechem na twarzy pytał, jak się czuję. Jak nikt inny umiał rozmawiać z ludźmi. Kiedy mnie przyjmował do szpitala, zataił, że planuje transplantację serca. Wiedział, że ta informacja byłaby dla mnie zbyt szokująca, więc czekał do ostatniej chwili. Pewnego dnia po prostu do mnie przyszedł i powiedział: ”Mam dla pani niespodziankę. Będzie dla pani nowe serce, zgadza się pani na przeszczep? Ma pani 95 proc. szansy na przeżycie”. Nie mogłam odmówić.

Reklama

Profesor Religa umiał dodawać pacjentom otuchy. Będzie mi brakować jego uśmiechu i tego, jak umiał chorych natchnąć nadzieją. Robił to w sposób konkretny i rzeczowy, ale potrafił też się rozczulić. Na nas, ludzi z przeszczepami serca, szczególnie chuchał i dmuchał. Do mnie zawsze mówił: „Ty kruszynko wyszłaś z tego, wygrzebałaś się”.Traktowałam go jak ojca. I tak go dziś żegnam, jak ojca.

Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia:
Najbardziej będzie mi brakowało człowieka, do którego miałem niezwykłe zaufanie. A takich ludzi w życiu nie spotyka się wielu. I choć początki naszej politycznej współpracy bywały napięte, to potem nabraliśmy do siebie zaufania. Zbigniew Religa był niezwykle lojalnym człowiekiem i zwierzchnikiem, to jego najbardziej charakterystyczna i zarazem wyjątkowa cecha. Kiedy udało nam się coś ustalić, trzymał się tego do końca. Był lojalny do bólu, co w polityce nieczęsto się zdarza.

Tęsknić też będę za naszymi osobistymi kontaktami. W ostatnim roku byłem jego zdrowotnym powiernikiem, ale nasze rozmowy nabierały nieraz bardzo osobistego tonu. Ceniłem go bardzo za energię, ale i wieczny optymizm. Zdawał sobie sprawę ze swojego stanu, ale do końca nie stracił ducha.

Reklama

Edmund Wittbrodt, były minister edukacji i senator:
Z profesorem Religą siedzieliśmy wiele lat obok siebie w Senacie. To był wesoły, towarzyski, ale przede wszystkim bardzo zabiegany polityk. Ciągle gdzieś wyjeżdżał, komuś pomagał. Ale czasem udało się mu wyrwać do takiego naszego małego pokoiku w Senacie. Siedzieliśmy tam z Kutzem i Piesiewiczem, a Zbyszek opowiadał dowcipy.

Gdy rozmawialiśmy pół roku temu przez telefon, bardzo zabiegał o to, aby w Polsce powstało sztuczne serce. To było jego idee fixe. Ale wcale to nie oznacza, że miał klapki na oczach i jego zainteresowania skupiały się tylko wokół tematyki zdrowotnej. Gdy kandydował na prezydenta poprosił mnie, abym mu przygotował takie obszerne opracowanie na temat edukacji. Zbyszek wielokrotnie mi mówił jak ważna jest nauka i rozwój. Zawsze był świetnie przygotowany do wystąpień w sejmie, nie uznawał pieniactwa.

Najbardziej będzie mi brakowało właśnie jego ogromnej klasy, kultury i spokoju. Takich osób na naszej scenie politycznej jest naprawdę niewiele. To był człowiek, który nigdy nikogo nie atakował personalnie, on atakował problem.

Monika Olejnik, publicystka Radia Zet i TVN:
Zapamiętam go jako wybitnego lekarza, uroczego człowieka. Pełnego kultury osobistej, z poczuciem humoru. Dobrego człowieka.