Niedawno lekarz stwierdził, że nic więcej już nie można zrobić dla mojego ciężko chorego synka. 6-letniego Nataniela uratuje teraz tylko przeszczep serca.

Zaczynam powoli godzić się z tą wiadomością, podobnie jak z myślą, że szansa na normalne życie dla mojego dziecka oznacza śmierć jakiegoś innego.

Nie wiem, jak przekonałabym inną matkę, żeby pozwoliła na pobranie serca od jej zmarłego syna czy córki. Trudno mówić komuś coś takiego w obliczu jego ogromnej tragedii. Może po prostu pokazałabym takiej zrozpaczonej kobiecie zdjęcie mojego Natana? Może gdyby go poznała, zobaczyła, jak radośnie się uśmiecha, zgodziłaby się na oddanie serca swojego dziecka, by moje mogło żyć?

Nataniel urodził się ze złożoną wadą serca. Pierwszą operację przeszedł, gdy miał zaledwie pięć dni. Przez dwa i pół miesiąca przy oddychaniu wspomagał go respirator. Potem była jeszcze druga i trzecia operacja. Teraz mój syn ma sześć lat. Jest radosnym, dobrze rozwijającym się dzieckiem. Chodzi do przedszkola, uczy się.

Ale nie może żyć tak jak jego rówieśnicy. Nie wolno mu biegać, szybko chodzić, uprawiać sportu, bo bardzo się wtedy męczy. Od codziennego brania leków na serce Natan ma powiększoną wątrobę. Każda niewydolność organizmu i pogorszenie krążenia grozi mu udarem albo zawałem.

Muszę ciągle go pilnować. On sam nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie może zapisać się na wymarzone lekcje karate, dlaczego na spacerze pani przedszkolanka trzyma go za rękę i nie pozwala biegać. Czasem jest tak zmęczony, że w drodze z przedszkola muszę go nieść. Coraz częściej pyta mnie z płaczem: mamusiu, dlaczego jestem gorszy od kolegów? Mówię mu wtedy, że ma chore serduszko i że dostanie nowe. Ja naprawdę w to wierzę. Wierzę w ludzką dobroć.

Agata Stanny jest mamą 6-letniego Nataniela, mieszkają w Świnoujściu



>>> Pan Marian od siedmiu miesięcy czeka na życie http://www.dziennik.pl/wydarzenia/spoleczenstwo/article342804/Od_siedmiu_miesiecy_czekam_na_zycie.html



















Reklama