CBA zatrzymało dwóch drobnych biznesmenów i dwóch emerytowanych architektów przed dwoma tygodniami na terenie Trójmiasta. Prokuratorzy zarzucili im, że sprzedając działkę, na której miał stanąć hotel, powoływali się na wpływy wśród miejskich urzędników.

Reklama

Operację opisała poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". Mało kto jednak wie, że sprawy by nie było, gdyby nie Ryszard Krauze.

>>>Kto zabrał CBA sto tysięcy złotych?

"Operacja przeciwko biznesmenom zaczęła się w czerwcu 2008 roku. Agent CBA Paweł D. przeczytał wtedy ogłoszenie w lokalnej prasie o sprzedaży działki leżącej przy jednej z dróg wylotowych z Gdyni" - ujawnia DZIENNIKOWI były funkcjonariusz CBA, który niedawno zrezygnował z pracy.

Reklama

D. nie przypadkiem trafił na ogłoszenie. Od kilkunastu miesięcy śledził wszystko, co dotyczyło tego miasta. Wraz z dwójką innych agentów rozpracowywał sieć układów mających łączyć Ryszarda Krauzego z lokalnymi urzędnikami. Szefowie CBA podejrzewali, że w Gdyni nic się nie dzieje bez wiedzy biznesmena, a urząd miejski jest w rzeczywistości częścią imperium szefa słynnego Prokomu.

>>>CBA: Nie straciliśmy stu tysięcy złotych

Paweł D. wymyślił operację specjalną: wcielił się w biznesmena zainteresowanego kupnem tej działki. Po co? Aby zbudować na niej hotel. Ale właśnie w tym tkwił haczyk: lokalne prawo zabraniało postawienia na niej tego typu budynku. "CBA mylnie założyło, że właściciele działki będą musieli wręczyć łapówkę urzędnikom, aby zmienić warunki zabudowy" - tłumaczy prokurator z Warszawy znający akta sprawy. Aby pokonać tę "przeszkodę", sprzedający wynajęli dwóch znanych w Gdyni architektów. Ci obiecali załatwienie sprawy.

Reklama

Okazało się jednak, że urzędnicy stanowczo odrzucili już pierwszą, delikatną sugestię o przyjęciu łapówki. "Zamiast tego całkowicie legalnie wydali zgodę na zmianę warunków zabudowy" - tłumaczy nasz rozmówca z Prokuratury Krajowej.

Mimo to śledczy zdecydowali się zatrzymać właścicieli działki i wynajętych przez nich architektów. Nie można im było postawić zarzutów korupcji, ale jedynie powoływania się na wpływy wśród urzędników magistratu. Gdyński sąd zdecydował, że przedsiębiorcy trafią na najbliższy miesiąc do aresztu. Łagodniej potraktował emerytowanych architektów, którzy wyszli na wolność po wpłaceniu kaucji.

Trwająca dziewięć miesięcy operacja kosztowała CBA setki tysięcy złotych. Największą część kosztów stanowiła zaliczka w wysokości 100 tysięcy złotych, którą Paweł D. wpłacił, podpisując z przedsiębiorcami wstępną umowę kupna działki.

Na tym lista wydatków może się nie skończyć. Dokument zobowiązuje bowiem agenta CBA do nabycia wycenionej na trzy miliony złotych nieruchomości. "Jeśli biznesmeni zostaną uniewinnieni, to niewykluczone, że CBA będzie musiało ją wykupić" - uważa znający sprawę doświadczony prokurator z Prokuratury Krajowej.

Co ciekawe, przed kilkoma tygodniami "agent specjalny" D., który wymyślił całą prowokację, awansował. Został wiceszefem jednego z wydziałów w najważniejszym pionie CBA: zarządu operacyjno-śledczego. Rzecznik CBA Temistokles Brodowski powiedział nam tylko tyle, że cała operacja była legalna i odbywała się pod kontrolą Prokuratury Krajowej.