Polacy doskonale znają teorię rozwiązywania konfliktów: aż 90 proc. ankietowanych przez CBOS zadeklarowało, że najlepsza jest na to rozmowa. W praktyce jednak wychodzi im to dużo gorzej. Jak wynika z badań, dla zachowania pozornej harmonii w związku są w stanie poświęcić nawet ważne cele i potrzeby. Kiedy więc pojawia się trudny problem, aż co trzeci Polak woli udawać, że nic się nie stało. I choć często taka para jest uznawana za udaną - właśnie dlatego, że się nie kłóci - psycholodzy ostrzegają, że to zła metoda. Skrywane frustracje mogą bowiem wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie, a nawet doprowadzić do rozpadu związku.

Reklama

>>>Małżeństwo nie zawsze zabija miłość

Kłótni o wiele chętniej unikają mężczyźni. Kładą uszy po sobie i wolą nawet przyznać rację partnerce, niż zaczynać sprzeczkę. Kobiety natomiast prą do zwarcia, a aż połowa z nich zrobi wszystko, by konflikt został rozwiązany... na ich warunkach.

Ten scenariusz doskonale zna 30-letnia Monika z Warszawy, mężatka od ośmiu lat. W jej związku kłótnie wybuchają o byle co - od mycia naczyń po wychowanie dzieci. "Kiedy zaczynam poważną rozmowę, chcę wytłumaczyć mężowi moje racje. A kiedy on nie chce ich zrozumieć albo nie godzi się na proponowane przeze mnie rozwiązanie, zaczynam krzyczeć albo płakać" - przyznaje. Ale zaraz dodaje, że te metody są skuteczne, bo zazwyczaj udaje się jej przeforsować własne zdanie. Po prostu mąż uznaje, że nie warto się kłócić i macha ręką, zgadzając się na wszystko.

Reklama

Podobnie na domowe sprzeczki reaguje zdecydowana większość mężczyzn. Zamykają się w sobie, wychodzą z domu albo wracają późno z pracy. Po prostu - jak tłumaczą psychologowie - próbują uniknąć konfrontacji. "Mężczyźni najbardziej nie lubią w swoich partnerkach tego, że reagują emocjonalnie i przy kłótniach podnoszą głos. Nie mają pojęcia, jak się w takiej sytuacji zachować" - mówi mediator Maciej Tański.

>>>Kłótnie szkodzą żonom, ale nie mężom

Psycholog Monika Kozak ostrzega jednak, że taki sposób rozwiązywania domowych sporów prowadzi donikąd. Albo kończy się frustracją partnera, który ustąpił, ale niczego to nie zmieniło, albo poczuciem porażki, bo ten, kto wiele razy ustępuje, w końcu czuje się przegrany. Tak właśnie było w przypadku 31-letniego Piotra z Warszawy. Zazwyczaj dla świętego spokoju pozwalał partnerce decydować o większości spraw. "W końcu zauważyłem, że moje milczenie żona traktuje jak przyznanie jej racji. Zbuntowałem się i w tych bardziej zasadniczych sprawach zacząłem walczyć o moje zdanie" - opowiada.

Reklama

Co ciekawe, zupełnie inaczej zachowują się ludzie żyjący w nieformalnych związkach: oni zazwyczaj dążą do konfrontacji. "To przejaw konformizmu w małżeństwie. Boimy się, że poważny spór mógłby doprowadzić do poważnych spięć i nie daj Boże do rozwodu. Natomiast w wolnym związku łatwiej się rozstać, więc ludzie nie boją się kłótni" - tłumaczy Maciej Tański.

Badanie CBOS pokazało także, że aż co dziesiąty Polak w chwili konfliktu urządza swoisty strajk domowy - odmawia robienia zakupów, sprzątania, a czasem nawet spożywania wspólnych posiłków. Bardzo często kłótnie kończą się tzw. cichymi dniami. "Ostatnio siedzieliśmy razem z mężem na kanapie i rozmawialiśmy, a on nagle powiedział coś złośliwego" - opowiada 37-letnia Agnieszka z Krakowa. Tak ją to zabolało, że uciekła do łazienki. "Słyszałam przez drzwi, że burczy pod nosem, iż zachowuję się jak księżniczka, więc robiłam się jeszcze bardziej zła. W końcu przyszedł do łazienki z pojednawczym pytaniem, czy jestem urażona. Potem zapytał, czy nie zamierzam się do niego odzywać, a gdy nie odpowiedziałam, wybiegł z łazienki z okrzykiem: jak chcesz! Nie odzywaliśmy się przez cały wieczór i następny dzień" - opowiada. Mąż w końcu wyciągnął rękę na zgodę, a ona łaskawie ją przyjęła.