To kolejna już w ostatnim czasie fatalna ocena polskiej służby zdrowia przygotowana przez niezależnych ekspertów z Brukseli. Równie źle wypadliśmy w tzw. konsumenckim rankingu wydanym pod koniec ubiegłego roku. ”Polska wypada blado na tle Europy. Wasi pacjenci zbyt długo czekają na wizytę u lekarza specjalisty, a także na operację. Ogromnym problemem jest również dostęp do nowych leków, a szczególnie do zaawansowanych terapii przeciwnowotworowych” - wylicza Johan Hjertqvist, jeden z autorów raportu.

Reklama

Rajem dla pacjentów jest Dania, a także Niemcy i Finlandia. Ale Polska przegrywa każdą konkurencję. O wiele lepiej w tych rankingach wypadają nasi sąsiedzi: Czechy, Węgry, Słowacja czy Estonia. ”W odróżnieniu od Polski te kraje zreformowały publiczną opiekę zdrowotną. U was na drodze do postępu stoi też niechęć kolejnych rządów do zwiększenia nakładów na służbę zdrowia. Są one alarmująco niskie” - tłumaczy Hjertqvist.

>>> Pacjenci cierpią, bo nie ma pieniędzy

O tym, jak działa polska służba zdrowia, najlepiej wiedzą sami pacjenci. Sprawdziliśmy, co to znaczy zajmować najgorszą lokatę w takim rankingu. Obraz jest porażający. Przykład.50-letniej kobiecie z wykrytym guzkiem piersi lekarz onkolog kazał czekać kilka miesięcy na operację.

Reklama

”Gdy okazało się, że wyznaczono ją za sześć miesięcy, byłam przerażona. Każdy dzień zwłoki działał na moją niekorzyść” - opowiada nam Krystyna Orzechowska z Warszawy. Kiedy w końcu doszło do operacji, guz miał już 9 cm.

To drastyczny przykład, ale podobne wielomiesięczne oczekiwanie na planowany zabieg dotyczy wielu polskich pacjentów. Nie lepiej jest z dostępem do specjalistów: na wizytę u endokrynologa czy neurologa czeka się nawet 8 miesięcy, a na proste zabiegi diagnostyczne pół roku.

>>> "Od siedmiu miesięcy czekam na życie"

Reklama

Te niedomagania służby zdrowia są widoczne gołym okiem. Ale zdaniem autorów opublikowanego wczoraj raportu szwankuje o wiele więcej: jak choćby to, że w razie nagłej choroby chorzy nie wiedzą nawet, gdzie się udać po pomoc. Dlaczego? Bo w Polsce nie ma jednego rejestru lekarzy ani całodobowej informacji o usługach medycznych. Poza tym, w odróżnieniu od Europejczyków, Polacy nie mają szans na wizytę u drugiego specjalisty".Chodzi o to, by pacjent, który nie zgadza się z diagnozą, mógł natychmiast iść do innego lekarza. U nas można zmienić lekarza, ale trzeba zdobyć kolejne skierowanie i od początku stać w kolejce” - tłumaczy Andrzej Ryś, były wiceminister zdrowia, a obecnie ekspert Komisji Europejskiej.

Chorzy Polacy próbują więc radzić sobie sami. Abonamenty i polisy medyczne wykupiło już 2 mln ludzi. Tylko w zeszłym roku wydali na nie 2 mld zł.