Dwóm bossom wystarczyło ledwie pół roku na wolności, aby zbudować wokół siebie silne struktury. Tymczasem już w przyszłym roku mają szansę odzyskać wolność kolejne tuzy: liderzy mafii pruszkowskiej.

Grupa mokotowska szykowała się właśnie do zbrojnego starcia z gangiem z podwarszawskich Marek. "Mieliśmy informacje, że będą do siebie strzelać, podkładać bomby. Gdybyśmy popuścili, sytuacja mogłaby się wymknąć nam z rąk" - mówi szef warszawskiego Centralnego Biura Śledczego Sebastian Michalkiewicz.

Reklama

>>> To początek wojny gangów?

To było realne zagrożenie, gdyż na wolności znaleźli się bandyci doskonale pamiętający czasy walk z lat 90. Przed pół roku więzienie opuścił Andrzej P. „Salaput”, a miesiąc temu żywa legenda mafii Marek C. „Rympałek”. To właśnie jego ludzi w poniedziałkowy poranek zatrzymali policjanci CBŚ.

Reklama

"W tym samym momencie weszliśmy do 25 mieszkań. Na szczęście nie doszło do żadnych niekontrolowanych sytuacji i zatrzymaliśmy 20 podejrzanych" - mówi Michalkiewicz. Policjanci szczególnie obawiali się dwóch owianych złą sławą bandytów: Artura S „Aftyki” i „Adzia”. Spodziewali się, że są uzbrojeni. "Byli jednak zbyt zaskoczeni, aby stawić opór" - tłumaczy Michalkiewicz.

Oprócz tych dwóch liderów do siedziby warszawskiego CBŚ trafiło 18 innych bandytów. Według policjantów jest to prawdziwy kres historii grupy mokotowskiej, która urosła w siłę po zamknięciu „Pruszkowa”.

"<Adzia> skrzyknął wokół siebie ludzi zaledwie w pół roku po wyjściu na wolność. Podejrzewamy, że wykonywał polecenia <Rympałka>, który na wolności znajduje się od pierwszych dni kwietnia" - mówi jeden z zaangażowanych w śledztwo funkcjonariuszy.

Reklama

Dokładnie w tym samym czasie po drugiej stronie Wisły w siłę rósł inny recydywista, który odzyskał wolność - Andrzej P. „Salaput”. Zgromadził wokół siebie również blisko 20 bandytów. Obaj liderzy wkrótce zaczęli sobie deptać po piętach. Żądali haraczy od tych samych agencji towarzyskich, chcieli handlować narkotykami na tym samym terenie. Do zbrojnego zwarcia doszło w marcu.

>>> Szef gangu mokotowskiego skazany

"W umówione miejsce przyjechali kilkunastoma autami. To miała być demonstracja siły. Padł strzał, zginął człowiek &lt;Salaputa&gt;" - tłumaczy nasz rozmówca. Od tego momentu obydwie grupy zaczęły się zbroić na potęgę. Szukały materiałów wybuchowych, broni automatycznej. Otwarcie wypowiedziały sobie wojnę.

"Dlatego postanowiliśmy przyspieszyć nasze działania" - tłumaczy oficer policji. Pierwsza wyłapana została niemal cała grupa "Salaputa". On sam wymknął się z obławy, ale już po kilku dniach zatrzymali go stołeczni policjanci. Teraz ich los podzielili konkurenci z grupy mokotowskiej. Jedynie sam „Rympałek” pozostał na wolności.

"Dziś nie ma już żadnej naprawdę poważnej grupy przestępczej w stolicy" - mówi naczelnik Michalkiewicz. Jednak również on przyznaje, że „Salaputowi” i „Rympałkowi” tylko kilka miesięcy zajęło zbudowanie groźnych gangów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, dlatego w CBŚ działa specjalna komórka monitorująca losy zatrzymanych gangsterów. "W najbliższych miesiącach nikt nie odzyska wolności. Ale już w przyszłym roku mają szansę wyjść liderzy mafii pruszkowskiej, m.in. <Malizna> i <Wańka>" – tłumaczy jeden z funkcjonariuszy.

>>> "Obcinacze palców" wkrótce staną przed sądem

Obydwaj należeli do ścisłego kierownictwa „Pruszkowa”. "Każdy, kto wejdzie w zorganizowane struktury przestępcze, staje się naszym wrogiem na zawsze. Musi mieć świadomość, że nie spuścimy z niego oka aż do jego śmierci" - mówi dyrektor CBŚ inspektor Paweł Wojtunik. Jednak obydwaj gangsterzy mogą trafić w korzystną sytuację: policja drastycznie tnie koszty. Jednocześnie dla rosnącej liczby bezrobotnych kariera przestępcza może stać się jedynym wyjściem.

p

Daniel Walczak: CBŚ wykończył niemal jednocześnie dwie najgroźniejsze grupy przestępcze w Polsce. Jesteśmy już krajem wolnym od mafii?
Kazimierz Olejnik*: To, że złapano resztę grupy mokotowskiej, to ogromny sukces. Ale nie miejmy złudzeń, zaraz powstaną nowe grupy lub inne urosną w siłę.

Na razie policji walka z gangami się udaje.
Tak, rzeczywiście CBŚ ma teraz dobry okres, ale taka klasyczna mafia parająca się przemocą nie jest dziś wcale najgroźniejsza. Zagrożenie XXI wieku to „białe kołnierzyki”, przestępcy finansowi, internetowi. I na to zagrożenie już teraz trzeba się przygotowywać.

Mafia złożona z maklerów giełdowych i informatyków?
Proszę spojrzeć na sprawę opcji walutowych, na ataki spekulacyjne przeprowadzane wobec walut. Tutaj stawką są sumy liczone w dziesiątkach i setkach milionów - i kryją się za tym grupy przestępcze. Groźne i bezwzględne.

Czyli policja musi cały czas działać - i albo ścigać faceta w dresie z pistoletem pod pachą albo wyciągać eleganckiego biznesmena z laptopem z kafejki internetowej?
Nawet nie wiem, czy ten z laptopem nie jest bardziej niebezpieczny. Proszę sobie wyobrazić, co się stanie, jeśli ktoś np. oczyści konta funduszy emerytalnych albo ZUS tuż przed wypłatami świadczeń? Policja nie może dać się zaskoczyć czymś takim.

Złapanie "archaicznych” bandytów - od napadów i narkotyków, niewiele da?
Dziś CBŚ może oblać duży sukces, ma do tego prawo. Ale już jutro musi myśleć o nowych metodach stosowanych przez przestępców, wyczuwać, co się dzieje po drugiej stronie barykady, bo zawsze będzie ktoś do łapania

Kazimierz Olejnik, były prokurator krajowy, znany z rozbicia „łódzkiej ośmiornicy”, grupy działającej w Łodzi pod koniec lat 90.