Od lutego, kiedy w jednym z warszawskich centrów handlowych otwierano ekspozycję "Bodies... the exhibition", wystawa przeżyła kilkanaście najazdów przedstawicieli najróżniejszych urzędów. Pracownicy Służby Celnej sprawdzali dokumenty, Główny Inspektorat Sanitarny badał, czy wystawiane eksponaty mogą być groźne pod względem epidemiologicznym, a lekarze z Zakładu Medycyny Sądowej dociekali, czy są to ludzkie zwłoki. "Zamkniemy tę wystawę, to bezczeszczenie zwłok" - tuż po otwarciu wystawy mówił TVN24 Jan Orgelbrand, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.

Reklama

>>>Wystawa zwłok pod lupą śledczych

GiS najgłośniej protestował przeciwko ekspozycji i jeszcze w lutym złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizatorów. Ta szybko wszczęła śledztwo, ale jak udało nam się ustalić równie szybko chciała je zakończyć. Śledczy z Prokuratury Rejonowej na Ochocie już na początku marca wydali decyzję o umorzeniu postępowania. "Uznaliśmy jednak, że ta decyzja była przedwczesna i zwróciliśmy sprawę do ponownego rozpatrzenia" - tłumaczy Mateusz Martyniuk rzecznik Prokuratury Okręgowej.

>>>Wystawa zwłok to atrakcja dla dzieci

Sprawa wróciła i utknęła. "Wszystkie czynności w zasadzie zostały już zakończone. Przesłuchano świadków, czekamy tylko na dokumenty od organizatorów, które są wymagane dla przewozu zwłok" - mówi w rozmowie z tvn24.pl szef Prokuratury Rejonowej na Ochocie prokurator Zdzisław Hut. Ale po chwili dodaje: "Już raz swoją decyzję merytoryczną wydaliśmy. Żeby zamknąć tę wystawę musimy ustalić, czy istotnie zaistniało przestępstwo i ewentualnie kto je popełnił". W sprawie ekspozycji prowadzone było kilka odrębnych śledztw administracyjnych i żadna z tych instytucji nie zdecydowała się na zamknięcie wystawy.

Reklama

>>>Obdarte ze skóry zwłoki w centrum handlowym

O dokumenty wymagane do przewozu zwłok, które podobno są w drodze z USA pytaliśmy organizatorów jeszcze w lutym. Od menadżera ekspozycji Piotra Miernika usłyszeliśmy wówczas, że takie nie istnieją, bo na wystawie nie ma zwłok a "plastikowe eksponaty". "To odpowiednio wypreparowane ludzkie organy, ale nawet w jednym procencie nie mają one nic wspólnego ze zwłokami. Jeśli by miały, to wówczas rzeczywiście musielibyśmy dysponować stosownymi pozwoleniami na ich przewożenie" - mówił TVN24.

Reklama

Eksperci z warszawskiego Zakładu Medycyny Sądowej są innego zdania. Ekspertyza z ZMS dotarła do prokuratury na początku kwietnia. Lekarze stwierdzili w niej kategorycznie: "w oparciu o dokumentację wystawy oraz przeprowadzone oględziny zespół stwierdza, że przedstawione na wystawie eksponaty są zwłokami i szczątkami ludzkimi".

Ekspertyza nie pomogła śledczym podjąć decyzji. Po jej otrzymaniu prokuratorzy nabrali jeszcze więcej wątpliwości. "Jesteśmy skrępowani. Przepisy są przestarzałe. Jeśliby przyjąć, że doszło tu do profanacji zwłok, to wówczas musielibyśmy zacząć odwiedzać wszystkie kościoły w Polsce, w których przechowywane są relikwie i muzea archeologiczne" - przekonuje nas prokurator Hut.