Blisko 400 tys. maturzystów, którzy pisali wczoraj maturę na poziomie podstawowym, miało do wyboru dwa tematy wypracowania. Pierwszy to porównanie Zosi i Telimeny z mickiewiczowskiego ”Pana Tadeusza”, a drugi to opis starego Bylicy z ”Chłopów” Reymonta i charakterystyka jego stosunków z dziećmi. W obu przypadkach zdający mieli do dyspozycji fragmenty omawianych dzieł.

Reklama

Nauczyciele są zgodni: to były banalnie proste zadania. ”Porównanie i charakterystyka postaci to rodzaje wypowiedzi, które się najczęściej przerabia na poziomie gimnazjum” - mówi polonista z Warszawy Andrzej Nowak.

Tak prosta matura ma poważne skutki uboczne: polskim uczniom w ogóle nie opłaca się czytać lektur. ”Przy pisaniu tematu o ”Chłopach” wystarczyło podać, że jest to powieść symboliczna i naturalistyczna. A to potrafi zrobić każdy, kto choć raz słyszał o tej książce na lekcjach polskiego. Na maturze wystarczyło tylko uważnie przeczytać fragment lektury wydrukowany na arkuszu egzaminacyjnym” - mówi Agnieszka Lewalska, maturzystka z Gdyni. Podobnie radzili sobie maturzyści z omówieniem postaci kobiet z ”Pana Tadeusza”. ”Można było po prostu przepisać to, co było podane we fragmentach, by skonstruować całkiem poprawne, a na dodatek spełniające wymagania klucza wypracowanie” - mówi Mateusz, który zdawał maturę w liceum koło Libiąża.

Zdaniem polonisty z Łodzi Dariusza Chętkowskiego, z roku na rok jest coraz gorzej. ”Kiedyś narzekaliśmy, że dzieci nie czytają, tylko sięgają po opracowania. Dziś nie czytają nawet opracowań” - mówi. Co gorsza, otwarcie przyznaje to także szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Na pytanie, czy tegoroczną maturę można zdać, nie przeczytawszy ”Pana Tadeusza”, prof. Krzysztof Konarzewski odpowiedział krótko: ”Matura to nie jest sprawdzian znajomości lektur”. Zdaniem szefa CKE w maturze chodzi o to, by dać szansę tym uczniom, którzy zamiast ślęczeć nad romantyzmem, woleli się wczytywać w zagadnienia fizyki kwantowej.

Reklama

Autorzy nowej matury wcale jednak nie ukrywają, że chodzi im głównie o to, by egzamin dojrzałości zdało jak najwięcej uczniów. ”Wszystkim trzeba dać szansę” - przekonuje prof. Konarzewski. Takie postawienie sprawy irytuje polonistę i wykładowcę uniwersyteckiego Jarosława Klejnockiego. ”To zaprzeczenie idei egzaminu dojrzałości. Może w takim razie należałoby ją zlikwidować, bo właściwie niczemu nie służy?” - pyta retorycznie.

”Niestety, zwycięża ponury pragmatyzm” - podsumowuje gorzko prodziekan ds. dydaktycznych na polonistyce na UW dr Tomasz Wroczyński. Dlaczego? Bo młodzi ludzie, którzy nie zdali matury i muszą ją poprawiać, to kłopot. Dlatego trzeba zrobić wszystko, by zaliczyli ją za pierwszym razem. Wroczyński wątpi jednak, czy to dobra droga. ”Nie ma już egzaminów na studia, a i matura na poziomie podstawowym przestała być weryfikacją” - mówi.

Taką weryfikacją ciągle pozostaje matura z języka polskiego na poziomie rozszerzonym. W tym roku zdawało ją zaledwie 7 proc. polskich maturzystów. Ci, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie przyznawali, że egzaminacyjne polecenia były trudne.