Sieć fast foodów Burger King w swej najnowszej reklamie zapewnia, że Polacy wrócą do kraju, gdy "kaczki z niego wyjadą". Choć przedstawiciele restauracji twierdzą, że w haśle nie ma drugiego dna, to dla wszystkich jest jasne: "kaczki" to bracia Kaczyńscy. Od czasu wyborów w 2005 r. Lech i Jarosław Kaczyńscy kilkanaście razy byli na celowniku copywriterów. Ich przeciwnicy polityczni - nigdy.

W ciągu niespełna trzech lat, które minęły od tego czasu, prezydent i prezes PiS - pojedynczo lub razem - na plakatach, w spotach telewizyjnych i radiowych dżinglach pojawili się co najmniej kilkanaście razy.

Pierwsze na pomysł takiego wykorzystania braci wpadły linie lotnicze Ryanair. Późną jesienią 2005 r., tuż po wejściu na polski rynek, wypuściły serię kontrowersyjnych reklamówek. Klientów starały się ściągnąć zapewnieniem, że "...Polacy nie Kaczory i Ryanairem latają", a bilety mają tak tanie, że inne linie lotnicze nadają się tylko do bajki o "Dwóch takich, co ukradli kasę".

Politycy PiS zareagowali natychmiast. Poseł Marek Kuchciński stwierdził, że plakaty są "niestosowne", a jego partyjny kolega Przemysław Gosiewski nazwał je głupimi. "I o to tak naprawdę głównie chodzi w reklamach parodiujących polityków. One mają przynieść rozgłos, a nie realne zyski" - tłumaczy ekspert od marketingu politycznego Wojciech Jabłoński.

Taki był właśnie cel kampanii Radia RMF FM. Rok temu zapełniło ono billboardy plakatami z niejakim Stefanem B., który z racji podobieństwa do prezydenta żądał ochrony BOR i dwóch limuzyn. Radio zakpiło głównie z Jarosława Kaczyńskiego, który jeszcze zanim został premierem, korzystał z asysty BOR właśnie z powodu podobieństwa do prezydenta.

Akcja przyniosła zamierzony efekt - Jarosław Kaczyński uznał plakaty radia za atak na siebie i brata. "Właśnie dlatego copywriterzy tak chętnie wykorzystują ich wizerunek w reklamach. Kaczyńscy są gwarancją tego, że reklama wywoła odpowiednio duży szum" - uważa Mateusz Zmyślony z krakowskiej agencji reklamowej Escadra.

"Bo są niczym aktorzy komediowi - trochę groźni, trochę śmieszni, a w sumie tragikomiczni. A z Tuskiem jest jak z zespołem Depeche Mode, który nie ma wrogów" - dodaje prof. Paweł Śpiewak, socjolog i były poseł PO.

Inaczej na tę sprawę patrzy prof. Wojciech Cwalina, specjalista od marketingu politycznego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: "Panuje niesprzyjający dla braci Kaczyńskich medialny klimat, który pojawił się już podczas kampanii przed wyborami w 2007 r. Z drugiej strony istnieje lęk przed narażeniem się rządzącej Platformie" - twierdzi Cwalina.

Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO, stanowczo temu zaprzecza: "PO nie wpływa na agencje reklamowe. Tusk po prostu nie jest tak wdzięcznym obiektem do żartów jak Kaczyńscy" - twierdzi Dolniak.

Przedstawiciele PiS fakt wykorzystywanie wizerunku polityków przez agencje reklamowe komentują niechętnie. "Nie wiem, dlaczego nie kpią z Donalda Tuska, tylko z prezydenta i prezesa PiS. Wiem jedno: nie należy śmiać się z nazwisk innych. Działania agencji są pozbawione jakiejkolwiek kultury" - mówi rzecznik PiS Adam Bielan.

















Reklama