"Wreszcie zakończy się wprowadzona 10 lat temu fikcja, która zmuszała przedsiębiorców do zamieniania samochodów osobowych w pseudociężarówki" - mówi nam Jakub Faryś, szef Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Z naszych informacji wynika, że resort finansów pracuje nad przepisami, w myśl których przedsiębiorcy będą mogli odliczyć VAT za każde kupowane dla firmy auto. Nawet gdy kupiony zostanie malutki mercedes smart. Warunek jest jeden: samochód ma być wykorzystywany do działalności gospodarczej. Magdalena Kobos, rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów, potwierdza w rozmowie z nami jedynie, że w tym tygodniu kierownictwo resortu podejmie w tej sprawie decyzję. Nie chce ujawniać szczegółów, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że będzie przyjazna dla firm.

Reklama

Według ekspertów, gdy resort zezwoli na odliczanie VAT od każdego firmowego auta, popyt na nowe samochody eksploduje. Jakub Faryś szacuje, że firmy kupią o nawet 30 proc. więcej aut niż w 2008 roku, gdy sprzedano im około 150 tys. samochodów. Zarobi też państwo. Na akcyzie od samochodów. Firma to najlepszy płatnik, bo na zakup samochodu wydaje średnio 60 – 70 tys. zł. Z tytułu podatku akcyzowego w przypadku aut z silnikami powyżej 2 l do budżetu trafi dodatkowo blisko 12 tys. zł od sztuki. Nie koniec na tym.

Każdy nowy samochód to minimum 2 tys. litrów benzyny sprzedanej na stacjach paliw, a to oznacza kolejne 3,5 – 4 tys. zł z tytułu podatków od paliwa. Takie przychody w pełni zrekompensują więc straty budżetowe wynikające z odstąpienia od podatku VAT szacowane teraz na miliard złotych. To może być również ratunek dla branży samochodowej, bo od początku roku liczba rejestracji nowych aut przez firmy drastycznie spada.

„Kratkowe ciężarówki” to fenomen na skalę światową. Kiedy w 1999 roku wprowadzono przepisy pozwalające przedsiębiorcom na odliczanie 22-procentowego VAT od ceny samochodów ciężarowych – czyli takich, które mają stałą przegrodę między kabiną a bagażnikiem – świetny interes zwęszyli importerzy aut osobowych. Nagle z salonów zaczęło wyjeżdżać rocznie 100 tysięcy „ciężarowych” opli, fordów, fiatów, a nawet porsche. Przez pięć lat obowiązywania prawa sprzedano dzięki temu auta za blisko 25 mld zł. – Dzięki małej przebudowie wnętrza auta kupujący mógł zaoszczędzić nawet kilkanaście tysięcy złotych – mówi nam Wojciech Drzewiecki, szef instytutu Samar monitorującego rynek motoryzacyjny.

Reklama

W 2004 roku ustawodawca postanowił wprowadzić bardziej surowe normy, które muszą spełnić samochody dla przedsiębiorców. Efekt? Drastyczny spadek sprzedaży aut o kilkadziesiąt procent. W 2004 r. sprzedano tylko ponad 300 tys. aut, podczas gdy w 1999 r. liczba ta dobiła niemal do 700 tys. sztuk. W 2005 roku przepisy zastąpiono jeszcze bardziej restrykcyjnymi, które wykluczały z odliczeń VAT prawie wszystkie pojazdy oprócz np. vanów.

Po pięciu latach przerwy kratka triumfalnie powróciła w 2009 r. Resort finansów w marcu uznał, że wystarczy przegroda, by auto było ciężarówką. Dostosował się w ten sposób do wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, przed który Polskę pozwali przedsiębiorcy. Sprzedawcy nowych aut znów wprowadzili do swojej oferty auta z kratką. Jednak nie spotkały się one z tak dużym wzięciem jak przed laty. W pierwszych czterech miesiącach tego roku sprzedano zaledwie 200 sztuk takich aut. To słaby wynik, zważywszy, że wciąż swojego samochodu nie ma prawie jedna trzecia z ponad trzech milionów zarejestrowanych w naszym kraju firm. Wojciech Drzewiecki z instytutu Samar twierdzi, że przedsiębiorcy z zakupami czekają na ostateczne rozstrzygnięcie ze strony resortu finansów.