Jeśli ten przepis wejdzie w życie, może spowodować prawdziwą rewolucję w systemie rekrutacji na studia. Gdyby bowiem uczelnie zaczęły z niego korzystać na masową skalę, mogłoby się okazać, że wyniki z tzw. nowej matury przestaną być jedynym kryterium naboru na studia. A właśnie taki przecież był cel hucznie wprowadzonej w 2005 r. reformy: matura miała całkowicie zastąpić egzaminy na wyższe uczelnie i sprawić, by młody człowiek stresował się tylko raz - zdając egzamin dojrzałości.

Reklama

>>> Maturzyści: Pan Tadeusz z ptakiem w ręku

Szybko jednak okazało się, że nowy system ma luki, a uczelnie chcą mieć prawo do dodatkowej oceny kandydatów. Co roku do Ministerstwa Nauki wpływa około 100 próśb o zgodę na przeprowadzenie dodatkowego sprawdzianu na studia. Resort odrzuca co dziesiątą z nich. Problem już kilka miesięcy temu zauważyła minister nauki Barbara Kudrycka. "Chcemy, żeby to uczelniane senaty mogły same decydować o dodatkowych kryteriach rekrutacji. Oczywiście z zachowaniem zasady, że nie wolno wprowadzać egzaminów z tych przedmiotów, które kandydat zdawał na maturze" - mówiła w wywiadzie dla DZIENNIKA.

Ta zapowiedź musi cieszyć wykładowców uniwersyteckich, którzy narzekają, że nie mogą sprawdzić, jakie umiejętności posiadają przyszli studenci. Zwłaszcza że wielu z nich składa podanie o przyjęcie nawet na kilkanaście kierunków, czasem tak różnych jak inżynieria na uczelni politechnicznej i filologia klasyczna. "Zupełnie więc nie wiemy, czy ktoś jest naprawdę zainteresowany konkretnym kierunkiem, czy może znalazł się na nim z przypadku" - tłumaczy prof. Marcin Król, dziekan Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Reklama

>>> Po maturze nie umieją poprawnie pisać

Podobnego zdania są inni wykładowcy. "Wyniki z matury nic nie mówią o tym, czy uczeń ma predyspozycje do zawodu prawnika. Dodatkowym testem można by więc sprawdzać, czy przyszli studenci sobie radzą z tekstami prawniczymi oraz logicznym myśleniem" - mówi dziekan Wydziału Prawa i Administracji UW prof. Krzysztof Rączka.

Jeszcze bardziej z pomysłu Ministerstwa Nauki zadowoleni są wykładowcy na wydziałach filologicznych. Jak mówi nam anonimowo filolog orientalny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, od czasu gdy jedynym warunkiem przyjęcia na studia są wyniki z matury, poziom studentów drastycznie spadł. "Dawniej na rozmowie kwalifikacyjnej mogliśmy się dowiedzieć, czy kandydat ma słuch językowy. Teraz na studia dostają się osoby z dysleksją i dysgrafią. Spora część z nich odpada już po pierwszym roku" - mówi.

Reklama

>>> Jak uzdrowić nową maturę

Nie wszyscy jednak widzą potrzebę zmian. Jak mówi prof. Wiesław Godzic z warszawskiej SWPS, do przeprowadzenia rekrutacji na jego uczelni całkowicie wystarczają wyniki matur. Również przedstawiciele Parlamentu Studentów ostrzegają, że byłoby źle, gdyby nowy przepis spowodował, iż trzeba będzie jak za dawnych czasów zdawać dwa egzaminy: maturę, a zaraz potem wstępny na studia.